2.12

63 3 2
                                    

Nadchodzą te rozdziały, które niektórym się nie spodobają ☹️

***

Kwiecień

***

- Świetny pomysł! - mówi Filip z szerokim uśmiechem. - I Ola ma rację, chętnie stworzę dla ciebie jakiś podkład.

- Dziękuję. - odpowiadam, gdy razem z Pawłem pomaga mi wejść do domu. - Za wszystko.

- Nie ma za co. Od tego są przyjaciele, co nie? - odzywa się Paweł, na co posyłam mu szeroki uśmiech. Po chwili zostawiają mnie samą w mieszkaniu. Sukienkę ostrożnie odwieszam, a łyżwy odkładam i kulejąc udaję się do salonu.

Układam się wygodnie na kanapie i przykrywam kocem, po czym włączam telewizję. Nie potrafię się jednak skupić, a myśli kłębią się w mojej głowie. Zmierzają w coraz gorsze kierunki, przez co spanikowana zaczynam szybciej oddychać i płakać.

Chwytam szybko telefon i wybieram numer Oli, która wie o moich atakach paniki. Nie odbiera za pierwszym ani za drugim razem. Następnie dzwonię do Filipa, ale również nie odbiera. Zaczynam płakać coraz bardziej, gdy w końcu decyduję się zadzwonić do Pawła.

- Błagam, odbierz... - mruczę pod nosem, licząc sygnały. Po chwili jednak dźwięk połączenia urywa się i wiem, że odebrał. - Paweł?

- Co jest, Karola? - pyta. - Zapomniałaś czegoś? Jestem jeszcze niedaleko, bo wpadłem na zakupy.

- Przyjedziesz? - wyduszam cicho w nadziei, że zgodzi się.

- Czy ty płaczesz? - wydaje się bardziej zmartwiony. - Co się stało?

- Potrzebuję kogoś. - rzucam, a po drugiej stronie słuchawki słyszę komunikat puszczany na głośnikach w supermarkecie.

- Daj mi piętnaście minut. - odpowiada i rozłącza się. Odkładam telefon i opatulam się bardziej kocem, ukrywając twarz w dłoniach, gdy zaczynam szlochać. Czas strasznie mi się dłuży, mam wrażenie, że mijają godziny, zanim w końcu słyszę pukanie do drzwi. Powoli wstaję i kulejąc udaję się do przedpokoju. Paweł jednak z niecierpliwości otwiera powłokę i od razu na mnie spogląda. Szybko zamyka drzwi, odkłada siatkę na podłogę i doskakuje do mnie, od razu mocno mnie przytulając. - Co się dzieje? Co się stało?

Jestem jednak zbyt roztrzęsiona, żeby odpowiedzieć, więc zamyka drzwi i prowadzi mnie do salonu, gdzie ciągnie mnie na kanapę i przyciska mocno do swojego ramienia. Szepcze uspokajająco do mojego ucha, dzięki czemu po jakimś czasie jestem w stanie normalnie złapać oddech.

- To wszystko jest po prostu takie trudne... - wyduszam w końcu.

- Ale co? - dopytuje.

- Udawanie, że wszystko jest ze mną okej, że jestem silna i radosna, mimo że wewnątrz krzyczę i wołam o pomoc. - odpowiadam, znów się rozpłakując.

- Jesteś silna. - stwierdza. - Nie poddałaś się. Dajesz jakoś radę, mimo wszystko. Ale nie rozumiem, co się dzieje?

- Czuję się samotna i nierozumiana. Muszę udawać, że wszystko jest dobrze...

- Nie musisz. - przerywa mi. - Pokazuj, jak się czujesz. Nie domyślimy się, jeżeli nie powiesz nam.

- Nie rozumiesz... - wzdycham. - Ludzi śmieszy moja choroba. Myślą, że to kończy się na nadpobudliwości. Myślą, że to zabawne.

- A na co chorujesz? - zadaje kolejne pytanie.

- Mam ADHD.

6s | ZeamsoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz