1.3

1.5K 74 21
                                    

Siedzę na ławce nieopodal wielkiej żyrafy w Parku Śląskim i czekam na Pawła. Skłamałabym, jeśli powiedziałabym, że nie ekscytuję się tym spotkaniem.

Uśmiecham się, gdy widzę go w końcu ubranego na czarno z lenonkami na nosie. Powoli wstaję, żeby się z nim przywitać, przez co krzywię się z bólu kolan.

Teoretycznie nie powinnam dzisiaj nigdzie wychodzić, skoro od samego rana czuję bóle w stawach, ale nie chciałam wymyślać wymówki, którą miałabym wcisnąć Pawłowi.

- Hej - mówi, gdy staje obok mnie z lekkim uśmiechem.

- Hej. To co, idziemy? - odpowiadam, a on kiwa głową, więc ruszamy - Nie jest ci gorąco?

- Nie, jestem przyzwyczajony - wzrusza ramionami - Jak ci minął poranek?

- Ciężko - chichoczę - Wszystko mnie od rana boli, ale jakoś to przeżyję.

- Mogłaś dać znać, przenieślibyśmy spotkanie - spogląda na mnie.

- Dam radę - wzruszam ramionami.

Między nami zapanowała cisza, gdy szliśmy w kierunku głównej drogi parku. Próbuję wymyślić jakiś temat do rozmowy, ale średnio mi to idzie.

- Moglibyśmy pominąć tą niezręczną część naszej znajomości i po prostu mówić to, co nam ślina na język przyniesie? - odzywa się w końcu, przez co się śmieję.

- Jasne, jestem ci za tą propozycję wdzięczna - odpowiadam ze śmiechem.

- Ogólnie przepraszam, jeśli ktoś do mnie podejdzie i w ogóle... Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć - uśmiecha się nieśmiało.

- Jesteś kimś sławnym? - pytam niepewnie.

- Robię trochę muzyki - wzrusza ramionami - Nic wielkiego.

- Jak się nazywasz? W sensie... No wiesz...

- Zeamsone - mówi krótko, a ja momentalnie się zatrzymuję - Co jest?

- Moja przyjaciółka ciągle cię słucha - odpowiadam - Ja pierdziele, jeśli ona się dowie to będzie dramat.

Chłopak śmieje się cicho i nagle łapie moją dłoń, ciągnąc mnie do drewnianej budki z lodami i goframi. Przegląda cennik i uśmiecha się lekko do mnie.

- Więc, co byś chciała? - pyta.

- Nie, nic nie chcę - odpowiadam cicho, ale on patrzy na mnie sugestywnie - No dobra, mały mieszany świderek.

Kiwa głową i podchodzi do kobiety w okienku i składa zamówienie. Płaci i po chwili wraca do mnie, podając mi loda. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie wziął dużego.

- Oddam ci za niego - mówię, a on tylko wywraca oczami.

- Chodźmy do zoo - odpowiada nie na temat.

- Okej - śmieję się cicho, a on od razu podchodzi do elektrycznej kasy i kupuje nam bilety. Już po chwili wchodzimy do ogrodu zoologicznego i podchodzimy do wybiegów.

- Patrz, ona wygląda jak ty - mówi wskazując tygrysicę.

- Niby czemu? - parskam.

- Taki sam wyraz twarzy, mówię Ci - śmieje się, więc mu wtóruję. Momentalnie przestaję, czując ból w żebrach - Ej, co jest?

- Możemy na chwilkę usiąść? - pytam, a on od razu ciągnie mnie na ławkę. Staram się oddychać głęboko, ale nadal mnie boli.

- Co ci jest? - pyta - Jesteś na coś chora?

- Mhm - mruczę cicho.

- Na co? Mam wzywać pogotowie?

- Nie! - protestuję szybko - Wszystko okej. Muszę tylko odpocząć.

- Powiesz mi, na co jesteś chora?

6s | ZeamsoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz