Wchodzimy na teren cmentarza. Miejsce, które odwiedzamy dużo rzadziej niż kiedyś. Jeszcze jakiś czas temu bywaliśmy tutaj codziennie. Teraz jest to miejsce, w którym jesteśmy raz w miesiącu. Nie zrozumcie nas źle - nadal kochamy osoby, które tutaj pochowaliśmy i nadal o nich pamiętamy. Zrozumieliśmy jednak, że nie przywrócimy ich już do życia, nawet jeśli bardzo byśmy się starali.
Paweł idzie przede mną, trzymając za rączki Jaśminę i Melanię. Uśmiecham się lekko, widząc, jak pochyla się, żeby usłyszeć, co mówi starsza z dziewczynek. Odwraca się w naszym kierunku również się uśmiechając i skręca w odpowiedni rząd. Spoglądam w dół, na chłopca, którego trzymam za rękę i puszczam go przodem.
- Idź za tatą, kochanie. - mówię i powoli idę za nim. Paweł kuca tuż przed grobem, między dziewczynkami i co chwilkę mizia którąś z nich kwiatami róży. W końcu podchodzimy do nich, dzięki czemu oddycham z ulgą, kładąc dłoń na swoim sporym już brzuchu.
- Słońce, usiądź sobie. - mówi brunet do mnie i podaje mi rękę. Przechodzę między dziećmi i zajmuję miejsce na ławce. Gładzi moją dłoń kciukiem i całuje ją lekko, po czym znów kuca między dziećmi. Tłumaczy im cicho i powoli, że tuż obok spoczywa ich mała przyrodnia siostra.
- Spójrzcie, moja ulubiona rodzinka! - słyszymy z alejki, więc odwracam się w kierunku Oli i Filipa prowadzących Łucję za ręce. - Cała ferajna się zebrała, jak widzę.
Wspólnie zapalamy znicze, po czym wybieramy się na plac zabaw. Stasiu, Łucja i Jaśmina bawią się wspólnie, jedynie dwuletnia Melania zajmuje miejsce na kolanach swojego taty. Paweł przytula ją do siebie przez cały czas.
- Jeszcze trochę i znowu razem wylądujemy na porodówce. - śmieję się, gdy Ola stęka przez kopiące ją maleństwo.
- Ostatni raz. - wydusza przed zaciśnięte zęby. - Nie wiem, jakim cudem wypchnęłaś na ten świat tą trójkę i jeszcze jedno jest w drodze.
- Dzieciaki same mi to wynagradzają. - odpowiadam, łaskocząc Melkę po brzuszku. Dziewczynka śmieje się uroczo, przez co uśmiecham się czule.
- A ty nie masz dość, cwaniaczku? - pyta Pawła, a on od razu kręci głową.
- Pamiętam, jak Ola mi powiedziała, co odwaliła wtedy, na wakacjach. - odzywa się Filip, kręcąc głową ze śmiechem. - Pierwszy raz na poważnie. Pomyślałem o morderstwie!
Wszyscy śmiejemy się głośno. Spoglądam na twarze bliskich mi osób i uśmiecham się dumnie. Widzę, że udało nam się osiągnąć nasz cel. Udało nam się osiągnąć szczęście po tych wszystkich rzeczach, które nas spotkały. Wytrwaliśmy pomimo przeciwności losu i braku sił psychicznych. Ułożyliśmy swoje życie tak, jak chcieliśmy.
Nie zawsze się układało - w końcu nikt nie mówił, że życie będzie proste. Ale właśnie o to chodzi. Żeby czuć całym sobą. I te dobre i te złe, bo właśnie dzięki uczuciom czujemy, że żyjemy. Trzeba czerpać z każdej chwili, żyć, jakby kolejnego dnia miało nie być i przede mną wszystkim kochać.
***
Hej, hej!
Tak oto kończy się ta historia. Wiem, że niektórym nie przypadła do gustu, ale dla mnie jest bardzo ważna, gdyż stała się dla mnie pewnego rodzaju... Terapią?
Przez długi czas miałam kryzys czytelniczy. Próbowałam pisać, ale nie potrafiłam skończyć.
Mam nadzieję, że mimo wszystko choć trochę wam się podobała. Możliwe że niedługo wrócę do pisania "Uciec od przeznaczenia".
Trzymajcie się ciepło i bądźcie bezpieczni - nie ładujcie w siebie fałszywych komunikatów, zwłaszcza teraz.
Love xx
![](https://img.wattpad.com/cover/190512373-288-k309916.jpg)
CZYTASZ
6s | Zeamsone
FanfictionOPIS PIERWSZEJ CZĘŚCI Kaja i Paweł znajdują się w takim momencie swojego życia, gdy najbardziej potrzebują drugiej osoby. Osoby, która będzie z nimi nie zważając na nic. Los splata ich drogi i postanawia dać im siebie. Jednak czy skończy się to dla...