2.1

183 10 3
                                    

TO SIĘ DZIEJE!

Po tak długim czasie postanowiłam opublikować drugą część. Nie mogłam tego tak zostawić - za bardzo bolała mnie myśl o takim zakończeniu. W końcu nie potrafię czegoś źle kończyć, musi być happy end! Wiem, że raczej mało kto będzie to czytał, bo pewnie większość osób już zapomniała o istnieniu tej historii, ale za to kolejne osoby będą miały okazję to przeczytać (lub osoby powracające - bo jest was sporo!)

Mam nadzieję, że wam się spodoba i polubicie nową główną bohaterkę!

***

Luty

Cmentarz stał się dla mnie drugim domem. Potrafię spędzać tam prawie całe dnie, nie czując upływu czasu. Często widuję tutaj tych samych ludzi, jednak najczęściej widuję tu wysokiego chłopaka o ciemnych włosach i zawsze opuszczonej głowie. Odwiedza grób znajdujący się kilka rzędów dalej od grobu mojego dziadka. Zawsze siedzi przy nim kilka godzin, po czym wolnym krokiem odchodzi. Codziennie przynosi jedną białą różę i wsadza ją do wazonu, w którym zebrało się ich już dość sporo.

Dziś jest strasznie zimno, ale nie potrafię odpuścić sobie i pójść do domu, mimo że drżę z zimna, a zęby mi szczekają. Łzy nieprzerwanie płyną po moich policzkach, gdy tępo patrzę na złote litery na płycie nagrobnej. Data tak podobna do dzisiejszej, a jednak dzielą je dwa lata. W głowie nie mieści mi się, że równe dwa lata temu go straciłam. Kolejny szloch przechodzi przez moje gardło, gdy chowam twarz w dłoniach. Słyszę kroki na zaśnieżonej ścieżce, więc spoglądam tam. Wzdycham widząc znajomą sylwetkę chłopaka i wbijam spojrzenie znów w płytę.

Po kolejnej godzinie spędzonej na cichym łkaniu postanawiam w końcu ruszyć w drogę powrotną do domu. Wzdycham i podnoszę się ławki, po czym wychodzę na ścieżkę i ruszam ku wyjściu. Za mną słyszę kroki, więc wnioskuję, że chłopak również zdecydował się już wracać. Nie odwracam się jednak w jego kierunku. Zamyślona idę, zupełnie nie zwracając uwagi na otoczenie, co szybko powoduje poślizgnięcie. Zaciskam mocno powieki szykując się na zderzenie z oblodzonym brukiem, jednak nic takiego nie czuję. Za to czuję dwie ręce zaciskające się na moich łokciach przez materiał kurtki.

- Uważaj. - słyszę jego chłodny ton, na co się wzdrygam i szybko staję na nogach.

- Dziękuję. - odzywam się cicho i zdenerwowana czmycham za bramę i ruszam w kierunku domu. Od wejścia uderza we mnie hałas domu rodzinnego. Babcia słuchająca głośno wiadomości w telewizji, ciocia bawiąca się z synkiem, wujek grający w grę komputerową. I w tym wszystkim ja. Zbyt cicha. Zbyt spokojna. Zbyt zdystansowana. Zbyt pogrążona w depresji.

Zdejmuję ubrania wierzchnie i zamykam się w pokoju, gdzie od razu zakładam wygodne ubrania i siadam na łóżku. Do uszu wciskam słuchawki i chwytam za książkę, którą otwieram na oznaczonej stronie. Mój pokój jest moim azylem. Wcześniej należał do mojego dziadka, a po jego śmierci szybko go zajęłam.

Czuję się w nim spokojniejsza i wiem, że w pewien sposób on jest tam obecny. Dlatego wszystkie jego rzeczy zostały na swoim miejscu. Nie pozwoliłam ich wyrzucić. Nie miałabym serca rozstać się z jakąkolwiek cząstką jego istnienia. Staram się skupić na książce, jednak jest to niemożliwe. Wszystko dookoła odwraca moją uwagę, a na dodatek czuję potrzebę ruchu, więc wzdycham zirytowana, odkładając książkę na półkę i wstaję. Rozkładam na podłodze czarną matę i poświęcam prawie dwie godziny na ćwiczenia. Po takim wysiłku fizycznym w końcu jestem w stanie skupić się na książce, którą czytam w towarzystwie kota.

6s | ZeamsoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz