2.10

65 4 2
                                    

Kwiecień

***

Po ostatnich słowach Oli dnia po przedniego, nie spodziewałam się, że o dziesiątej zacznie dobijać się do moich drzwi. Otwieram je zaspana, a ona swobodnie wchodzi do mieszkania i całuje mój policzek na przywitanie.

- Dopiero wstałaś? - pyta od razu. - Leć się ogarniać i idziemy na zakupy.

Kiwam jedynie głową i wyjmuję z walizki ubrania, po czym zamykam się w łazience i wykonuję poranną toaletę. Krzywię się na swój widok w lustrze, gdy prostuję włosy i decyduję się wytuszować chociaż rzęsy. Na koniec używam pomadki ochronnej i wychodzę w końcu z pomieszczenia.

Ola daje mi talerz z jakąś sałatką, którą pewnie przyniosła z domu i pokazuje, żebym usiadła. Robię więc to i zjadam śniadanie, chcąc uniknąć kłótni z brunetką. Niedługo później zakładamy kurtki i buty, po czym wychodzimy, zamykając drzwi na klucz. Idę za nią do jej malutkiego, czerwonego Fiata 500 i zajmuję miejsce pasażera.

Podjeżdżamy do supermarketu i bierzemy wózek. Ładujemy do niego różne rzeczy, ale głównie warzywa, owoce i kilka paczek ryżu oraz makaronu. Do tego biorę piersi z kurczaka, po czym kierujemy się do działu z przyprawami, gdzie biorę po dwie paczki każdej przyprawy. Idziemy do kasy, gdzie płacę za zakupy, po czym pakujemy je do toreb, które lądują w bagażniku.

- Mogłybyśmy podjechać do jeszcze jednego sklepu? - pytam, a ona kiwa głową, po czym podjeżdża do galerii katowickiej. Prowadzę ją do swojego ulubionego sklepu, w którym od razu czuję aromat herbaty. - Dzień dobry.

Wybieram pięć rodzajów herbat i kupuję także nowy zaparzacz. W końcu wracamy do mojego mieszkania, gdzie wkładam produkty do lodówki i do szafek, po czym zaczynam rozpakowywać rzeczy z kartonów.

- Zadzwonię do chłopaków, żeby przyjechali. - mówi Ola, a ja kiwam głową, kucając przy jednej z szafek. Idzie do salonu, gdzie wykonuje telefon. - Śmieszna sytuacja, bo jak zadzwoniłam to akurat byli pod blokiem.

Słyszę dzwonienie domofonu, więc podchodzę i wciskam niebieski przycisk, otwierając im drzwi klatki. Uchylam lekko drzwi mieszkania, żeby od razu weszli do środka, po czym kucam przy stosach kartonów, szukając rzeczy kuchenne. Chwytam jeden z kartonów i chcę go podnieść, ale czuję rękę na ramieniu, więc spoglądam na osobę stojącą za mną.

- Może Ci pomóc, co? - pyta Paweł, a ja od razu kręcę głową. - Dobra, widzę, że po dobroci się nie da, więc wypieprzaj od tych kartonów. Czego szukamy?

- Rzeczy kuchennych. - kręcę głową, prostując się.

- Zaraz przyniesiemy, idź już do kuchni. - odzywa się Filip z lekkim uśmiechem, który odwzajemniam i wchodzę do wspomnienego pomieszczenia. Chwilę później na stole pojawiają się trzy kartony. - Może poprzenoszę już kartony z książkami do salonu?

- Chodź, poukładam je od razu. - mówi Ola, a gdy widzi, że chcę coś powiedzieć, odzywa się: - Tak, wiem. Kolorami.

Uśmiecham się lekko i kiwam głową, po czym zabieram się za pracę w kuchni. Paweł zostaje i w ciszy podaje mi kolejne rzeczy z kartonów. Układam je na półkach, czując się coraz bardziej niekomfortowo przez tę ciszę.

- Potrzebujesz czegoś jeszcze do mieszkania? - pyta w końcu, za co dziękuję mu w myślach.

- Raczej nie. - mruczę. - A jak coś to podjadę sobie do Ikei.

- W takim przypadku dzwoń do mnie. Pojadę z tobą. - rzuca, a ja od razu spoglądam na niego i widzę, że w zakłopotaniu drapie się po głowie. - Ogólnie możesz do mnie dzwonić. Chętnie z tobą gdzieś wyjdę.

- I ty też możesz do mnie dzwonić. - uśmiecham się lekko, co odwzajemnia. - Podasz mi talerze?

6s | ZeamsoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz