Rozdział 3 Dowiesz się w swoim czasie

2.9K 91 77
                                    

Mogłam się mu teraz dokładnie przyglądnąć.

Jego brązowe włosy były w nieładzie artystycznym, ale wyglądało to bardzo ładnie.

Obserwowałam dokładnie każdy detal na jego twarzy. Nie chciałam, aby cokolwiek mi umknęło.

Kolejne wiec były brwi. Już wcześniej zauważyłam, że na jedne z nich ma małą bliznę jakby po kolczyku.

Od boku nie widziałam jego oczu, ale za to rzęsy, które były bardzo długie jak na mężczyznę.

Nos I usta miał idealne jakby wyszedł dopiero co z jakiejś reklamy.

Ideał. Szkoda, że tylko z wyglądu.

Nagle przyśpieszył, a mnie wbiło w fotel. Mój wzrok momentalnie spadł na jego dłonie.

Rękawy koszuli, które były podwinięte odsłaniały jego nadgarstki i przedramiona. Jedną ręką trzymał kierownice a drugą na skrzyni biegów. Zauważyłam, że ma dokładnie ten sam zegarek, sygnet i bransoletkę co na sylwestrze.

- Będziesz się dłużej na mnie gapiła? - zapytał Ryan-a, poza tym jesteśmy już na miejscu- dodał po chwili.

Jak miło, że w ogóle się na mnie popatrzył. Dosłownie cały czas jego wzrok był skupiony na jakiś drzewach, które stały kilkanaście metrów dalej.

- Mieliśmy jechać do mnie do domu, a nie na jakąś stacje - powiedziałam wskazując ręką na otoczenie.

- Muszę się z kimś spotkać - mówiąc to wyszedł z auta - ty też idziesz-nie zapytał, po prostu stwierdził, że muszę.

No trudno. Nie chciałam się z nim kłócić. A poza tym chciałabym przypomnieć, że jest zima a ja nie chcę wracać na piechotę do domu.

Oboje stanęliśmy przed autem. Ryan wyciągnął papierosa a ja się odsunęłam kilka kroków. Nie przepadam za ich zapachem, mimo że sama czasami popalałam.

Po kilku minutach podjechało jakieś inne czarne auto. Z niego wyszli dwaj mężczyźni. Oboje ubrani w koszulę, jeansy i niżsi od Ryana o minimum 10 cm. Ze względu na ciemność nie widziałam jak dokładnie wyglądali.

Stanęli niedaleko nas, tak jakby też na kogoś czekali. Ryan do nich podszedł i zaczęli rozmawiać. Co jakiś czas spoglądali na mnie albo wskazywali ręką. Czułam się dosyć niekomfortowo, jednak nie znałam ich.

Stałam I nie wiedziałam Ci zrobić. Telefon zostawiłam w aucie a nie chciałam się po niego wracać. Nagle zawiał chłodny wiatr. Jedyne co mogłam zrobić to okryć się swoimi rękami, bo zapomniałam kurtki z hotelu.

Dlaczego kazał mi wyjść? Będę przeziębiona na 100 procent.

- Zimno ci? - zapytał Ryan, gdy spojrzał na mnie.

- Nie-mój głos był cichy i niepewny.

On wtedy poszedł do auta I zaczął coś w nim szukać.

- Proszę-powiedział wyciągnąć w moją stronę swoją marynarkę.

- Nie chce. Naprawdę nie jest mi zimno-cały czas mówiłam cicho z opuszczoną głową.

- Zakładaj to kurwa-krzyknął I podał mi kawałek materiału- rozchorujesz się- dodał trochę ciszej.

Na moje usta wkradł się malutki uśmieszek.

Miło ze się troszczy, ale mógłby być mniej agresywny.

Trzymałam tę marynarkę w rękach i stałam z opuszczoną głową. Wyglądałam jakbym się ich bała. W sumie trochę tak było.

- Nie będę się powtarzał. Masz to kurwa ubrać- znowu krzyknął.

Nie sprzeczałam się z nim. Założyłam marynarkę, która była za duża na mnie o kilka rozmiarów i było to bardzo dobrze widać.

- Mogę iść do auta? - zapytałam szeptem. Prawie od razu tego pożałowałam. Nie chciałam im przerywać a wyszło inaczej.

Wszyscy chłopcy popatrzyli na mnie. Ta dwójka, która przyszła szybko odwrócili wzrok a Ryan stał i patrzył na mnie w ciszy.

- No idź-jego głos był znudzony.

Szczęśliwa, że nie będę musiała z nimi stać usiadłam w aucie I zaczęłam przeglądać telefon.

Po kilku minutach Ryan usiadł na swoim fotelu. Dłonie mocno zacisnął na kierownicy a głowę wbił w zagłówek.

Popatrzyłam na niego a on na mnie i się uśmiechnął.

- Możemy już wracać? - zapytałam już swoim normalnym głosem.

- Tak.

Chciałam posiedzieć w ciszy, ale w końcu sama nie wytrzymałam. Była zbyt ciekawa.

- Co to za mężczyźni? - zapytałam.

- Nikt ważny- Ryan nawet na mnie nie popatrzył.

- Wyglądali jak mafia- zaśmiałam się sama do siebie a Ryan szybko odwrócił na mnie wzrok.

Po chwili nic niemówienia jego wzrok wrócił na ulicę.

- To jacyś Twoi koledzy? - dalej dopytywałam.

- Dowiesz się w swoim czasie a teraz nie zadawaj więcej pytań - syknął wkurwiony.

***

Dużo czasu nie minęło a ja już stałam pod domem. Ryan właśnie wyjeżdżał z mojego podwórka.

Nagle usłyszałam, że ktoś do mnie dzwoni. Była to Ali I Camila, które dzwoniły na naszą grupę.

- Hejka-powiedziałam, gdy tylko odebrałam.

Weszłam do domu i udałam się prosto do swojego pokoju.

Telefon odłożyłam na toaletkę tak by dziewczyny mnie widziały i powoli ogarniałam się do spania.

Zapakowałam jeszcze plecak na jutrzejszy dzień, usiadłam na fotelu zawinięta w koc z kubkiem herbaty i książka. Delektowałam się tą chwilą.

***

Rano obudziłam się w świetnym humorze. Ubrałam szerokie jeansy i czarny top z długim rękawem.

- Witaj kochanie-mój tata pocałował mnie w czoło na powitanie.

Usiadłam do stołu i wszyscy razem zjedliśmy śniadanie. Od mniej więcej roku moi rodzice przywiązują do tego wielką wartość. Wszystko przez wypadek, w którym brałam udział. Na moje szczęście mi nic się nie stało, ale kobieta z drugiej taksówki niestety zginęła.

Wsiadłam do auta razem z moim tatą i podwiózł mnie pod szkołę. Tam zauważyłam Ali, Camilę i Noego, którzy już czekali na mnie.

Szybko wyszłam z auta i udałam się w ich stronę. Wszyscy stali i rozmawiali. Przytuliłam ich na powitanie i weszliśmy do szkoły.

***

Na pierwszej mieliśmy wychowawczą. Wszyscy zajęli swoje miejsca i czekaliśmy na nauczyciela. Pan Miller miał jak zawsze założoną koszule w kratkę i jeansy.

- Witam - powiedział wchodząc do sali. Podszedł do swojego biurka i odłożył teczkę na podłogę-do naszej klasy dołączą nowi uczniowie.

-Pewnie to jakieś kolejne kujony tak jak zawsze. W tym mieście, przecież nie ma żadnych ładnych chłopaków- zaśmiała się Camila.

Bóg piekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz