Brunetę ponownie spotkałam dopiero rano, przy śniadaniu. Siedziałam przy stole i grzebałam łyżką w misce, gdy do kuchni wszedł Ryan. Jak zawsze miał na sobie czarne krótkie spodenki i ciemną koszulkę.
- Chcesz herbatę? - zapytał, wyciągając dwa kubki.
- Mhm - mruknęłam pod nosem.
- Długo jeszcze będziesz się obrażać? - zapytał, próbując złagodzić napiętą atmosferę.
- Zobaczymy - syknęłam.
- Jaką tę herbatę? - zapytał, niezadowolony z odpowiedzi.
- Różową, kurwa, a poza tym mamy tylko jedną herbatę w domu. Geniuszu.
- O co ty w ogóle jesteś wkurzona? - zmienił temat.
- Domyśl się - odpowiedziałam z irytacją - A, i idę do sklepu po cukier.
- Przecież ty nie pijesz herbaty z cukrem - parsknął.
Przewróciłam oczami i udałam się do pokoju Camili. Po chwili już obie siedziałyśmy na ławce w parku. Słońce bezlitośnie piekło, a dzieci radośnie bawiły się na pobliskim placu zabaw. Ludzie przechadzali się spokojnie, korzystając z tej pięknej pogody. Nagle zauważyłam, jak do mnie podeszła niska blondynka. Od razu wiedziałam, kim była ta mała dziewczynka.
- Maddy! - krzyknęła Emma i natychmiast rzuciła się w moje ramiona. Przytuliłam ją mocno, czując w sercu ogromną radość z tego spotkania. Po chwili do nas podbiegła przerażona pani Anna. Jej spojrzenie wyrażało mieszankę ulgi i zmartwienia.
- Myszko, nie możesz odchodzić bez słowa, ani do mnie, ani do cioci, - powiedziała, patrząc na mnie z uśmiechem na ustach. Przytuliła mnie serdecznie, witając mnie.
- Kiedy przyjedziesz do mnie? - zapytała Emma, spoglądając na mnie oczami pełnymi uroku, jak kot z Shreka.
- Za niedługo, obiecuję, - odpowiedziałam, uśmiechając się do niej. Mój serce napawało się ciepłem w tej chwili.
- My już musimy wracać kochanie - powiedziała pani Anna i chwyciła Emmą za dłoń.
Nagle dostałam powiadomienie. Zamurowało mnie gdy odczytałam wiadomość.
- Pokarz - krzyknęła Camila i wyrwała mi telefon. Również rozszerzyła oczy i popatrzyła na mnie porozumiewawczo. Na zdjęciu była Alli, jednak zdjęcie to nie było zwyczajne. Blondynka siedziała przywiązana do krzesła z zaklejonymi ustami i związanymi dłońmi.
Dziwnie się czułam, Allison dalej była naszą przyjaciółką. Nie mogłam zostawić jej w takiej sytuacji. Znałam Alli i wiedziałam, że jest przerażona. Zawsze była delikatna.
Bez wahania zamówiłyśmy taksówkę i wkrótce stałyśmy pod domem Ali. Patrząc na te otwarte drzwi, nie byłem w stanie określić, jak bardzo się bałam. To było jak wchodzenie na pole minowe.
Camila i ja odbezpieczyłyśmy broń, która cały czas miałyśmy schowaną przy sobie. Następnie zdecydowanym krokiem udałyśmy się w kierunku wejścia. Czułam, jak dreszcze przechodzą mi po plecach, ale wiedziałam, że muszę być silna dla Ali.
Wkroczyłyśmy do domu i nasze oczy natychmiast padły na przerażającą scenę. Tam, przywiązaną do krzesła, była Allison. Obok niej znajdowała się kartka z napisem" Która kolejna? Madison Collins czy Camila Clark ? ".
Stałam razem z Camila z przygotowana bronią. Dookoła nikogo nie było a nic nie wyglądało podejrzanie dlatego podeszłam do Alli. Camila cały czas stała gotowa do ochrony nas.
Serce mi pękło na widok zranionych oczu Alli i łez, które lały się po jej policzkach. Przytuliłam ją mocno, próbując przekazać jej bezpieczeństwo i wsparcie. Wiedziałam, że musimy działać szybko, by zapewnić jej ochronę i bezpieczeństwo.
CZYTASZ
Bóg piekła
Teen FictionMadison Collins córeczka idealna. Dobre oceny, ładnie ubrana, osiągnięcia sportowe i konkursy. Zawsze pomocna i bardzo przyjacielska. Nie pali, nie pije. Przynajmniej każdy tak ją widział. Wystarczyło, że w mieście pojawiła się czwórka nowych chłopa...