Rozdział 35 Wszechświat robi sobie ze mnie żarty

1.5K 56 60
                                    

Pov Maddy :

Siedziałam przywiązana do krzesła w jakimś pokoju. Dookoła mnie nic nie było a od dziur w drewnie przybitym do okna ciągnął chłód.

Chłopak, który mnie porwał chwile temu gdzieś poszedł zabierając przy tym moje wszystkie rzeczy. Telefon, portfel, biżuterie, zastawili mi tylko ubrania.

W ustach miałam jakąś szmatkę abym nie mogła wydawać żadnych dźwięków a ręce i nogi związane.

Nagle wielkie żelazne drzwi kilka metrów przede mną otworzyły się a do pomieszczenia weszła grupa mężczyzn. Na czele stał siwowłosy wysoki mężczyzna, był chyba najstarszy z nich wszystkich.

Po jego lewej i prawej stronie stali inny mężczyźni, jednym z nich był blondyn, który mnie uprowadził.

- Z bliska jest jeszcze ładniejsza - zaśmiał się jeden z mężczyzn podchodząc bliżej mnie.

- Taka delikatna, szkoda będzie ją skrzywdzić - dodał drugi.

- Nie rozczulajcie się zbytnio, ofiara jak każda inna. Tak czy inaczej wyląduje w dołku - parsknął chłopak, którego wcześniej nie zauważyłam. Stał w kącie pokoju ubrany cały na czarno przez co trudno było go dostrzec. Nawet nie zauważyłam jaki ma kolor włosów.

- A będę mógł się wcześniej z nią zabawić? - dokładnie ten sam chłopak, który mówił wcześniej, że jestem ładniejsza z bliska. Teraz przejechał mi palcami po linii żuchwy.

- Matt jak zawsze w humorze - parsknął chłopak z kąta pomieszczenia.

Dłoń tego całego Matta zatrzymała się na moim policzku. Zaczęłam kręcić głową, aby ją zrzucić.

- Maddy bądź grzeczna dziewczynką. Jak pisaliśmy byłaś spokojniejsza - zaśmiał się.

- Może dlatego że jej groziłeś? - pomiędzy Mattem a chłopakiem z kąta zawiązała się ciekawa rozmowa.

- Zamknąć ryje - krzyknął siwowłosy - nasza królewna na pewno jest głodna, zróbcie jej coś do jedzenia. Ja zostanę z tobą, musimy pogadać- zwrócił się do mnie.

Wszyscy opuścili pomieszczenie a ja zostałam sam na sam z siwowłosym. Ściągnął mi chustkę z ust i usiadł obok.

- Słyszałem, że miałaś ciekawa podróż razem z Olkiem. Mam nadzieję, że dobrze się czujesz. Co?

Wzrok miałam spuszczony na podłogę. Bałam się, ten mężczyzna zresztą jak wszyscy tutaj wywoływali we mnie ciarki. Każde ich słowo, ich dotyk.

- Królewno jak coś mówię do ciebie to proszę o odpowiedź.

Ryan. Ich styl mówienia jest tak podobny.

- Tak - odpowiedziałam cicho dalej unikając wzroku mężczyzny.

Usłyszałam jakieś dźwięki zza zależnych drzwi. W głębi duszy pragnęłam, aby one otworzyły się a w nich stał jakiś ratunek.

Owszem otworzyły się, ale byli tam moi porywacze. Jeden stał z talerzem w ręku a drugi szklanką.

Położyli naczynia na podłodze obok mojej nogi.

- Możemy przejść do konkretów? - zapytał Olek siwowłosego.

- Poczekaj chwile - uniósł palca do góry- włączenie muzykę, zaczynamy balet- zaśmiał się po chwili ciszy.

Jeden z moich porywaczy włączył głośną muzykę a siwowłosy podszedł do mnie.

- Patrz jakie fajne cacko - wyciągnął pistolet z kieszeni swoich spodni- jak będziesz grzeczna nie będzie bolało - zaśmiał się przykładając mi spluwę do skroni.

Usłyszałam pierwszy strzał zza drzwi.

- Patrz - chwycił mnie za policzki i skierował moją twarz w stronę drzwi - będzie show.

Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich Ryana, Alana I kilku mężczyzn. Każdy z nich miał broń w gotowości.

Poczułam, jak łzy zaczynaj spływać mi po policzkach.

- Zostaw ją kurwa - krzyknął Ryan I podszedł do nas.

- Przecież nic jej nie zrobiłem - siwowłosy miał dzisiaj świetny humor - jeszcze - dodał.

- Miałeś już dawno z tym skończyć, nie mówiąc o zakazie pojawiania się w kraju - syknął Ryan.

- Oj tam, szczegóły.

- Miałeś skończyć z handlem - dodał Alan podchodząc do nas - nie dostaniesz Madison, ona nie skończy tak jak Linda.

- Zrób jej krzywdę a obiecuje, że skończysz marnie - krzyknął Ryan.

Przyglądałam się im. Cała trójka była cholernie podobna do siebie.

- Myślałem, że po Lindzie straciłeś wszystkie uczucia a tu proszę. Mój młodszy synek się zakochał.

Kto? To jest ojciec chłopców? Wszechświat robi sobie, ze mnie żarty.

- Od 3 lat nie interesujesz się nami. Nie pierdol, że teraz nagle chcesz być ojcem roku - syknął Alan.

Ojciec chłopaków nic nie odpowiedział. Chwile stali w ciszy po czym Ryan podszedł do mnie I rozwiązał.

Próbowałam wstać, ale prawie upadłam. Dalej bolało mnie całe ciało.

- Spokojnie mała - brunet przyciągnął mnie do swojego torsu - nikt więcej cię nie dotknie.

Poczułam bezpieczeństwo w ramionach Ryana. Biło od niego ciepło i spokoju.

- Broń na ziemię, na kolana i ręce do góry- krzyknął Alan mierząc pistoletem w swojego ojca - wy tak samo - syknął do reszty mężczyzn.

Gdy każdy wykonał jego polecanie odwróciliśmy się i zaczęliśmy wychodzić.

- Nie zrobiłbym jej krzywdy - powiedział ojciec chłopców. Zatrzymaliśmy się - chciałem z wami porozmawiać a to była jedyna opcja.

- Porwanie Maddy to była jedyna opcja? To najgorsza opcja jaka mogłeś wybrać, nienawidzę cię teraz jeszcze bardziej - Ryan miał podniesiony głos.

- Straciłem prawie wszystko. Muszę gdzieś zamieszkać na trzy dni. Proszę- jego głos był bardzo błagalny.

Popatrzyłam na Ryana a on na mnie.

- Wiem, że macie mieszkanie, tylko na dwie noce - dalej próbował nas przekonać.

- Teraz mieszka tam Maddy, decyzja należy do niej.

Spojrzałam na ojca chłopców. Zrobiło mi się go szkoda. Może w taki sposób uda im się odratować relacje?

- Możesz, ale jedna głupia rzecz a ładujesz za progiem - syknęłam.

- Masz zbyt dobre serce - zaśmiał się Ryan I pocałował mnie w czoło.

- Nie zapomnij, że do mamy i Emmy masz się nie zbliżać- dodał Alan.

Wyszliśmy z budynku. Stało przed nim auto. Zobaczyłam w nim Camile, Nicka, Luka i innych mężczyzn.
Wszyscy mnie przytulili.

W końcu poczułam ulgę. Przestałam się bać, byłam wśród swoich ludzi. Kocham ich.

***

Chłopcy dali swojemu ojcu jakiś pokój a ja w tym czasie wyszłam na balkon i usiadłam na kanapie, przykrywa kocem z herbatą w ręku. Po chwili na balkon wszedł również Ryan, stanął przy barierce olewając to, że siedzę tutaj.

- Nie powinnaś była go poznać, nie w takich warunkach - zwrócił się do mnie po chwil ciszy - mimo tego co ci zrobił pozwoliłaś mu tutaj zamieszkać, dlaczego?

- Zależy mu na was, jestem tego pewna. Może po prostu nie potrafi tego pokazać?

- Maddy, to jest najgorszy ojciec jaki istnieje. I wcale nie koloryzuje - podniósł głos - nie pozwolę, aby chociaż zbliżył się do Emmy.

- Opowiedz mi - poprosiłam.

- Usiądź, to będzie długa historia.

Bóg piekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz