W końcu nadszedł ten cudowny dzień. Dzisiaj miałam wyjść za mąż. Odkąd byłam małą dziewczynką, marzyłam o tym dniu - wyobrażałam sobie, że będzie to najhuczniejsza impreza w moim życiu. Zawsze myślałam, że stanę w długiej białej sukni u boku mojego przyszłego męża, wysiadając z eleganckiej karety jak jakaś księżniczka. Przed kościołem miałoby być mnóstwo ludzi, wiwatujących i cieszących się naszym szczęściem. Jednak wszystko potoczyło się zupełnie inaczej.
Wyszłam z czarnego Bugatti Ryana w krótkiej, obcisłej białej sukience, a u mojego boku był ubrany w czarną koszulę i spodnie garniturowe Ryan. Miałam w dłoniach mały bukiecik kwiatów, nie były to wielkie wiązanki, jakie wyobrażałam sobie wcześniej a pod podwiązką schowany pistolet - tak na wszelki wypadek. Z drugiego auta wysiadła Camila, razem z Alanem. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że weźmiemy ślub w tym samym czasie, a jednak tak się stało. Przed urzędem stanu cywilnego czekała niewielka grupa przyjaciół, moja mama, wujek Camili i pani Anna oraz Emma - to był dosyć kameralny ślub.
Mimo że wszystko potoczyło się inaczej, niż sobie wymarzyłam, czułam ogromne szczęście. To był nasz dzień, dzień, który związał nas na zawsze. Patrząc na Ryana, wiedziałam, że to właśnie on jest moją prawdziwą miłością i towarzyszem na całe życie. Wszyscy, którzy byli dziś przy nas, byli najważniejszymi ludźmi w naszym życiu. Wbrew wszystkim wcześniejszym wyobrażeniom, to był dla mnie idealny ślub - skromny, ale pełen miłości i radości.
***
Moje serce biło jak oszalałe, gdy wyszliśmy z urzędu stanu cywilnego, za rękę z mężem, Ryanem. Byłam tak szczęśliwa, że ledwo mogłam to ogarnąć. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, czując, jak przyciąga mnie do siebie, mocno mnie przytulając. W jego ramionach czułam się bezpieczna.
Przymknęłam oczy, gdy jego kciuk wylądował na mojej dolnej wardze a już po chwili złączył nasze usta w subtelnym pocałunku. Szybko przerwałam ten romantyczny gest. Wskoczyłam mu na ręce. Otworzyłam oczy, a jego twarz była tak blisko mojej, że czułam jego ciepły oddech na swojej skórze. Ryan był jedynym, na kogo tak reagowałam. Jego oczy patrzyły na mnie z intensywnością, która sprawiała, że moje serce biło szybciej. Ponownie złączyłam nasze usta, tylko że w bardziej namiętnym pocałunku.
- Kocham cię Ryanie Martin - szepnęłam, gdy przerwaliśmy pocałunek, opierając czoła o siebie.
- Ja ciebie też, Madison Martin - odpowiedział, a jego głos brzmiał jak najpiękniejsza melodia.
Czułam, że byliśmy w stanie postawić się wszystkiemu, bo byliśmy razem, jedynie nie spodziewałam się, że przekonam się o tym tak szybko. Ledwo zeszłam Ryanowi z rąk, przyszła do niego wiadomość.
- Kto to? - zapytałam, zauważając zmianę na jego twarzy.
- Nikt ważny. Jakaś reklama paneli fotowoltaicznych - odpowiedział, przyciągając mnie do swojego torsu. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Zbyt dobrze znałam jego wyraz twarzy i zachowanie.
Nie mogłam dać za wygraną. To było zbyt podejrzane. Przecież nie zatrzymałby się tak nagle z powodu reklamy. Moje intuicje podpowiadały mi, że coś złego się dzieje. Ale co mogłam zrobić w tej chwili?
Wtuliłam się w jego ciepłe ciało, próbując ukoić nerwy. Jednak wtedy usłyszałam pierwszy strzał. Moje serce zamarło, a czas zaczął płynąć w zwolnionym tempie. Usłyszałam wystrzał i poczułam szarpnięcie na plecach, a potem ból. Odruchowo spojrzałam na sukienkę, na której pojawiła się krew. W pierwszym odruchu myślałam, że to ja dostałam postrzał, ale kiedy spojrzałam na Ryana, zrozumiałam, że to on zasłonił mnie swoim ciałem. Popatrzyłam na twarz Ryana, zaczęły ją opuszczać kolory a jego czarne oczy wyrażały strach i ból.
CZYTASZ
Bóg piekła
Teen FictionMadison Collins córeczka idealna. Dobre oceny, ładnie ubrana, osiągnięcia sportowe i konkursy. Zawsze pomocna i bardzo przyjacielska. Nie pali, nie pije. Przynajmniej każdy tak ją widział. Wystarczyło, że w mieście pojawiła się czwórka nowych chłopa...