Rozdział 40 Nie mogę, przepraszam

1.4K 51 45
                                    

Chciałam przebrać się w coś wygodnego i usiąść z kubkiem herbaty albo włączyć jakiś film i płakać z pudełkiem lodów. Tak czy inaczej, miałam ochotę zachowywać się jak jedna z tych dziewczyn w filmach dla nastolatek po zerwaniu. Była tylko jedna różnica, ja z nikim nie zerwałam, ale bolało tak samo. 

 Pierwszym punktem mojego planu było przebranie się. Weszłam do garderoby i zaczęłam szukać ubrań. Wyrzuciłam prawie pół ubrań z szafek gdy natrafiłam na TĄ jedną koszulkę. 

Koszulkę, która należała do Ryana. Zostawił ją kiedyś u mnie i od tamtej pory jest w mojej szafie.Dalej pachniała jego intensywnymi perfumami. 

Wzięłam ciemny kawałek materiału do rąk i wyrzuciłam przez okno. Muszę wyrzucić Ryana ze swoich myśli. 

Ubrana w top I dresy położyłam się do łóżka I włączyłam film. Niestety długo nie posiedziałam w swoim zaciszu. 

Na podjazd mojego domu wjechało jakieś auto.Wyjrzałam przez okno, a moi oczom ukazał się szary Mercedes mojego taty. 

 Co on tutaj robi? 

Do domu ktoś wszedł, najprawdopodobniej moi rodzice a chwilę później w progu drzwi do mojego pokoju stała mama. 

 - Jeszcze nie śpisz? - zapytała, zapalając światło. 

 - Nie. Dlaczego wróciliście wcześniej? 

 - Zadzwonił do nas twój lekarz. Jutro po szkole masz wizytę. Jest ona pilna. 

 - Spoko- odpowiedziałam bez emocji. 

 - Czy ty płakałaś? - mama zapytała, podchodząc bliżej mnie.- Wzruszyłam się na filmie- znalazłam szybkie wytłumaczenie. 

Moja mama już chciała coś powiedzieć gdy usłyszałyśmy głośny dźwięk motoru przejeżdżającego obok mojego domu a później walenie w drzwi wejściowe. 

 - Kto to może być o tej godzinie ? - zapytała, patrząc na zegarek.

Dobre pytanie, oczywiście, że Ryan. Niestety on nie ma czego tutaj szukać.

Mama ledwo wyszła z pokoju, a usłyszałam z parteru krzyki I ciężkie kroki bruneta. Już po chwili pojawił się w moim pokoju. 

 - Czego chcesz ? - syknęłam. 

 - Dlaczego uciekłaś? - zapytał zamykając za sobą drzwi. Stanął przy łóżku obok mnie. 

 - Musiałam wrócić do domu. 

 - I dlatego też wyszłaś z klubu, nic nikomu nie mówiąc? - krzyknął- czy ty płakałaś? - zapytał, uspokajając głos.

Najwyraźniej moje oczy były bardziej zaczerwienione, niż mi się wydawało. 

 - Ryan, od tego pierdolonego 1 stycznia cały czas coś w moim życiu się zmienia. Siedzisz w mojej głowie praktycznie bez przerwy. Mam już tego dosyć. Wszystko się zmienia, nie poznaje już siebie. Coraz częściej kłócę się z rodzicami, zrywam z lekcji. Już raz przechodziłam coś takiego. Skończyło się śmiercią. Nie mogę pozwolić na to ponownie- krzyknęłam, wstając, a w moich oczach ponownie dzisiejszego dnia pojawiły się łzy. 

 - Kocham cię- przerwał mi- kocham cię i nic tego nie zmieni. Choćbyśmy mieli być z sobą tylko kilka tygodni byłbym najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Potrzebuję się obok siebie, tak cholernie cię pragnę. Jesteś kobieta, z którą chce spędzić resztę swojego życia. Nikt oprócz ciebie nie daje mi takiego szczęścia. Mówiłem już to i mogę powtarzać do końca życia. Jestem o ciebie kurewsko zazdrosny, bo cię kocham. Szaleje za tobą odkąd nasze spojrzenia pierwszy raz się spotkały. Nie dopuszczałem tej myśli do siebie, a teraz chce wykrzyczeć całemu światu. Kocham cię Madison Collins.

Podszedł do mnie I przytulił. Byłam tak oszołomiona, że nawet nie wyczułam momentu kiedy z moich oczu poleciałam fontanna łez. 

 - Zostaniesz moją dziewczyną ? - zapytał brunet, dalej mnie przytulając.

Popatrzyłam w jego czarne oczy. Tak bardzo pragnę widzieć je codziennie. Pragnę czuć jego zapach przy sobie. Zakochałam się w nim. 

 - Ryan- zawahałam się- nie mogę, przepraszam- powiedziałam ze spuszczoną głową. 

 - Jeżeli potrzebujesz czasu, to rozumiem, będę czekał, tyle ile trzeba będzie. 

 - Nie rozumiesz- podniosłam głos i odsunęłam się kilka kroków- nie zabiorę dziecku ojca. Nie chce być nazywaną dziewczyną taty. 

 - Co !? - parsknął brunet. 

 - Słyszałam twoją rozmowę z Amber. To nie ma szans przetrwać, prędzej czy później dopadną mnie wyrzuty sumienia, że przeze mnie to dziecko nie ma pełnej rodziny- mówiłam przez łzy, widziałam, że w oczach Ryana też pojawiły się.

 - Proszę- brunet jednak nie odpuścił. 

 - Odejdź- syknęłam gdy ciemnooki zaczął iść w moją stronę- proszę, odejdź- powtórzyłam. 

 Kogo ty idiotko prosisz ? On nie odpuści, nie Ryan Martin. 

 - Kocham cię i nie myślę teraz o jakimś dziecku. Chce być z tobą. Zrozum to kurwa- krzyknął.

 Brunet przytulił mnie, poczułam się bezsilna.Też cię kocham. Chce spędzić z tobą resztę życia. Co by się nie działo chce być przy tobie- pragnęłam wykrzyczeć mu to prosto w twarz. 

 Opuściłam głowę, ukradkiem wycierając mokre od łez policzki. Rękę schowałam za plecami, a moje palce zetknęły się z zimnym kawałem stali. 

 Nie chce tego robić... 

 Wystawiłam dłoń, w której trzymałam pistolet i wymierzyłam prosto w Ryana. Ręce mi się trzęsły, łzy spływały po policzkach, a w głowie był natłok myśli. 

 - Proszę odejdź- powiedziałam, cicho łkając. 

 Brunet, zamiast odsunąć się chwycił mnie za dłoń, w której trzymałam broń i przystawił do swojej piersi. 

 - Z twoich rąk mogę nawet umrzeć- powiedział sarkastycznie. 

 Popatrzyłam w jego hipnotyzujące oczy i wypuściłam bron na podłogę. Opadłam na ziemię, podkulając nogi pod samą szyję. 

 - Nie odpuszczę tak łatwo, kocham cię i nie zostawię sprawy tak jak jest- syknął podchodząc do drzwi. 

 - Ryan- zatrzymałam go- przyjaciele. Zostajemy przyjaciółmi ? - wolałam się upewnić. 

 Brunet nie odpowiedział, wyszedł z mojego pokoju bez słowa. 

 Dlaczego to wszystko tak bardzo rani? Miłość nie powinna sprawiać bólu. Zwykle kojarzy się z ciepłem, radością, bliskością i zapachem róż. Ta konkretna miłość jednak pachnie papierosami i alkoholem, a smakuje cierpieniem i bezsilnością. 

 * Pov Ryan: 

 Wychodząc z domu Madison napotkałem jeszcze jej ojca. Patrzył na mnie z wyrzutami. Wyszedłem na zewnątrz a on za mną. Bardzo dobrze wiedziałem, co chciał. 

 - Skrzywdziłeś ją- powiedział zadowolony, odpalając papierosa- płakała przez ciebie- dodał wypuszczając dym z ust. 

 - Gdyby nie ty nie doszłoby do tego- syknąłem. 

 - Miałeś jedną szansę, spierdoliłeś. To już twój problem- zaśmiał się. 

 - Od początku wszystko psujesz. Aż tak bardzo chcesz, żeby do końca życia była samotna. Jednak muszę przyznać, że zajebiście wymyśliłeś z Amber. Ciąża, naprawdę ? Na nic więcej cię nie stać? 

 - Ona na serio jest z ciąży, ale z Lucasem. Odrobinę ją wykorzystałem, jednak to ty nie potrafiłeś wytłumaczyć się Maddy. 

 - Kocham ją- krzyknąłem- a ty jesteś kurwa najgorszym ojcem dla niej. Pomyśl czasami jak ona czuła się gdy niby mówiłem, że jest dziwką. Nigdy nawet tak o niej nie pomyślałem, ale ktoś postawił mi jebany warunek. 

 - Dbam o nią- syknął pan Collins i wrócił do domu. 

 Nie dbasz o nią, gdybyś dbał, nie zamykałbyś jej w domu, nie musiałbym jej w taki sposób traktować. Nie zostawię tak sprawy, znajdę na ciebie jeszcze większe brudy- z takimi myślami wsiadłem na motor i wróciłem do domu.

Bóg piekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz