Ledwo weszłam do apartamentu zadzwonił mon telefon " Mama ".
- Kur... - jęknęłam.
No tak jest prawie północ a ja od samego rana nie dałam żadnych oznak życia. Dobrze, że jeszcze policja mnie nie szuka. Chociaż z nimi to nic nigdy nie wiadomo.
- Hej? - powiedziałam niepewnie.
- Madison, co to ma oznaczać? Cały dzień jesteś poza domem. Nawet nie napisałaś, że żyjesz- podniosła głos. Moja mama nigdy na nikogo nie krzyczy więc wiedziałam, że jest zła - już mieliśmy zgłaszać, że zaginęłaś. Gdzie jesteś?
- U Camili w domu - skłamałam - za chwilę wrócę do domu.
- O nie moja droga. Za 15 minut przyjadę po ciebie - stwierdziła i się rozłączyła.
Opadłam na kanapę wyczerpana.
- Co się stało? - zapytała Camila.
- Za 15 minut moja mama ma mnie odebrać. Tylko że od ciebie.
- No to, dlaczego jeszcze tutaj siedzimy? - krzyknęła i pociągnęła mnie za rękę.
Wybiegłyśmy z budynku i zatrzymałyśmy Nikodema, który właśnie miał wyjeżdżać z parkingu.
Wsiadłyśmy do auta I szybko podjechaliśmy pod dom Camili.
Niestety moja mama już tam czekała. Wysiadłyśmy kilka metrów przed domem.
Wejść drzwiami głównymi nie mogłyśmy, ale zawsze jest druga opcja: Taras.
Najpierw przez bramę do sąsiada, później przez bramkę w płocie i do domku.
Najgorzej było przeskoczyć przez płot na posesję sąsiada. Na szczęście nie robiłyśmy tego pierwszy raz.
Weszłyśmy na jakąś skrzynie która stała tuż przy płocie, wspięliśmy się mur i już z górki.
Przeszłyśmy przez bramkę, która kilka lat temu zrobił sąsiad Camili gdy jeszcze przyjaźniła się z jego córka.
Niestety kilka lat temu miała wypadek, później się wyprowadziła "aby odciąć się od złych wspomnień " - a przynajmniej tak mówiła.
Weszłyśmy do jej domu przez okno tarasowe które na szczęście było otwarte.
Przebrałam się jeszcze szybko w dresy I bluzę. Wyszłam z domu przyjaciółki, jak gdyby nigdy nic.
Wsiadłam do auta I przywitałam się szybkim " Hej ".
- W domu porozmawiamy - odpowiedziała i odjechała.
Moja mama nigdy taka nie była. Zawsze, mimo że coś przeskrobałam udawała, chociaż że nie jest bardzo zła.
Tym razem nawet na mnie nie spojrzała.***
W domu siedział już mój tata. Razem z mamą dosiadłyśmy się do niego.
- Chcesz coś powiedzieć? - zapytał.
- Przepraszam, jest mi strasznie głupio. Za siedziałyśmy się i jakoś tak czas nam uciekł - próbowałam znaleźć jakieś głupie wytłumaczenie.
- Tak? A skąd masz te siniaki na rękach i szyi? A przy okazji twój telefon logował się w jakimś wieżowcu. Z tego co wiem to Camila tam nie mieszka.
Skąd on wie?
- Maddy, rozumiemy wszystko. Jesteś młoda, chcesz się bawić. Super, ale nie będziemy się zgadać na okłamywanie nas. Będziesz się z kimś spotykać to chcemy go poznać- dodała moja mama.
Zajebiscie, brakowało mi tylko aby myśleli, że mam kogoś.
- Mamo z nimi się nie spotykam.
- To, dlaczego była w tym mieszkaniu? - mój tata podniósł głos.
- Jest ono chłopaków- powiedziałam z opuszczoną głową.
- Zabawia się tobą i zostawiać- parsknął mój tata sam do siebie.
- Z żadnym z nich się nie pieprze - krzyknęłam.
- Tyle Madison- mój tata również krzyknął - od teraz masz lekcje indywidualne a niech któryś z nich pojawi się w okolicy to sam sobie z nim porozmawiam. Do pokoju - wskazał na drzwi cały czas krzycząc- i telefon oddajesz.
- Weź go sobie - krzyknęłam I rzuciłam nim na stół.
Wyszłam zapłakana do swojego pokoju I zamknęłam się.
Płakałam na łóżku niczym małe dziecko. Pierwszy raz dostałam jakąś surową kare i to dodatkowo związana z moimi przyjaciółmi.
- Kochanie - mama zapukała do drzwi I je delikatnie uchyliła.
Usiadła na łóżku tuż obok mnie. Widziałam, że niezbyt wie co może zrobić.
- Posłuchaj, my chcemy tylko dbać o Twoje bezpieczeństwo. Ostatnio troszeczkę zawaliłaś szkole a coraz więcej czasu spędzasz z tymi ludźmi.
- Nie mogę być zawsze 5 i 6 uczennicą. Mam jedną z najwyższych średnich w szkole. To nie wystarczy? - podniosłam głos.
- Wystarcza i jestem z ciebie bardzo dumna, ale nie chce żebyś wpadła w jakieś źle towarzystwo. Po tym wypadku w Pensylwanii jesteśmy wyczuleni na twoim punkcie. Jesteś w końcu nasza jedyna córka. Nie chcemy abyś została porwana albo co gorsza zgwałcona przez jakiegoś bandytę.
Za późno mamusiu. Twoja córeczka między książki ma schowany pistolet. A dzisiaj prawie zabiła człowieka.
- Nie chce być ograniczana. Rozumiem, że się martwicie, ale żeby to nie zaczęło być chorobliwe - syknęłam.
- Dobrze, dostaniesz telefon pod warunkiem, że nie będziesz się kontaktowała z chłopcami. Ufam Ci I nie chce, aby to okazał się błąd - poinformowała mnie i wystawiła telefon w moja stronę.
***
Gdy tylko się obudziłam zadzwoniłam do dziewczyn. W ciągu kilku minut pojawiły się w moim domu.
Gdy ja się ogarniałam do żywych Camila wytłumaczyła Ali co się wydarzyło.
- Jak się czują chłopcy? - zapytałam Camili Gdy wyszłam z łazienki.
- Alan I Nick cała noc z nimi siedzieli. Ani na chwilę nie wrócili do domu. Ryan obudził się i pytał o ciebie a Lucas dalej dochodzi do siebie.
- Gdzie schowałaś pistolet? - zapytałam.
- Jaki pistolet? - krzyknęła Ali.
- Właśnie o tym zapomniałam Ci powiedzieć.
- Kurwa prawdziwy pistolet? - Allison dalej krzyczała.
- Uspokój się. Tak prawdziwy pistolet, ty też dostaniesz swój, aby się bronić - próbowałam nad nią zapanować.
- Nie chce. Zrozum ja chcę mieć normalne życie. Dom dzieci męża a nie bawić się w jakiegoś mafioze - krzyknęła - to, że was to jara. Super, ale mnie nie. Jeżeli mamy dalej się przyjaźnić to nie ma najmniejszej opcji, że będziecie mieć przy sobie broń.
- Ale my musimy - Camila również podniosła głos.
- Wczoraj prawie umarłyśmy - dodałam i tutaj popełniłam błąd.
- No właśnie, żyjcie sobie na krawędzi same, ja nie mam najmniejszej ochoty. Teraz już same wiecie jak to może się skończyć, sorry, ale w tej bajce nie będzie happy endu. Życzę wam szczęścia i to koniec, jak ogarnięcie swoje życie możecie się odezwać- krzyknęła I wyszła z mojego domu.
Razem z Camila patrzyłyśmy na siebie przerażone i zdziwione zarazem. Allison zawsze miała trudny charakter i chciała kiedyś prowadzić spokojne życie, ale aż do tego stopnia?
Zerwała nasza kilku letnia przyjaźń w kilka sekund.
CZYTASZ
Bóg piekła
Teen FictionMadison Collins córeczka idealna. Dobre oceny, ładnie ubrana, osiągnięcia sportowe i konkursy. Zawsze pomocna i bardzo przyjacielska. Nie pali, nie pije. Przynajmniej każdy tak ją widział. Wystarczyło, że w mieście pojawiła się czwórka nowych chłopa...