- Szybka lekcja - powiedział Ryan i popatrzył na mnie. Podałam mu sprzęt, ale jak później się okazało nie musiałam, bo z kieszeni swojej marynarki wyciągnął kolejny. Ten był już większy.
Pokazał mi jak go odbezpieczyć, zabezpieczyć i strzelać. Po mojej głowie jednak dalej chodziło tylko jedno: Ryan u siebie w aucie woził dwa pistolety.
Zjechaliśmy z uliczki i wjechaliśmy w środek miasta. Podejrzewałam, że Ryan po prostu chciał zgubić tych ludzi.
Po kilku minutach bezcelowego jeżdżenia wjechaliśmy na " groźniejszą " ulicę w naszym mieście. Podjechaliśmy do jakiegoś domu - mały zwykły domek niczym nie wyróżniający się od innych - Ryan zaparkował auto w garażu i weszliśmy do środka domu.
Wychodząc z auta Ryan dał mi swoją marynarkę a w wewnętrznej kieszeni schował pistolet.
- Siema - krzyknął Ryan wchodząc do domu. Nie rozbierał się, od razu udał się do salonu - ja oczywiście na nim.
Siedziało tam kilku mężczyzn, każdy z nich był bardzo wysportowany. Ryan zasiadł na jednym wolnym fotelu a ja tuz obok niego.
- Co się stało, że szanowny Ryan Martin zaszczycił nas swoją obecnością - parsknął jeden z nich.
- Dodatkowo z swoją dziewczyna, bo wątpię, że szef przyprowadził nam kurwę - dodał drugi.
- Claus nasłał na nas swoich ludzi, Alan też za chwile się tutaj pojawi. Musicie być gotowi na każdą ewentualność.
- Nie znajdzie nas tutaj - powiedział jakiś inny który właśnie wszedł do pomieszczenia.
- Nie możemy ich narażać - Ryan wskazał głowa na mnie.
- Ich?
- Alan też przyjedzie z dziewczyną.
Dokładnie w tym momencie drzwi do domu zamknęły się. Pierwszy wszedł Alan a za nim równie jak ja roztrzęsiona Camila. Gdy tylko mnie zauważyła przytuliła się.
Usiedliśmy wszyscy razem i zaczęliśmy rozmawiać.
- Idźcie na chwile na piętro - nagle poprosił Ryan.
Posłusznie wykonałyśmy jego polecenie. Weszłyśmy do jednego z pokoi, gdy usłyszałyśmy pierwszy strzał. Zsunęłam się na podłogę, nogi podkuliłam a uszy zakryłam dłońmi. Poczułam tez pierwsze łzy na swoich policzkach.
Drzwi do pokoju się otworzyły, stał w nich Ryan i Alan.
- Nie jesteśmy tutaj bezpieczni, za chwilę przyjdą do was ochroniarze jednak w razie czego macie broń- powiedział Alan głośno dysząc.
Popatrzyłam na twarz Ryana, kucnął obok mnie i mocno przytulił.
- Mała, wiem, że to jest okropne jednak tak wygląda moja rzeczywistość. Spokojnie nic nikomu się nie stanie, obiecuje - szepnął mi do ucha - teraz musisz być odważna, dla mnie - pocałował mnie delikatnie.
Wdech, wydech, wdech, wydech...
Obaj wrócili na parter, z którego dobiegały dźwięki strzałów. Do pomieszczenia weszła dwójka mężczyzn.
Kazali nam wyjść stąd i stanąć przy schodach. Czekaliśmy tam bezpieczni do czasu, gdy jakiś mężczyzna podbiegł do schodów. Niestety zauważył nas.
Wyciągnął pistolet w naszą stronę i oddał strzał. Zdążyłam kucnął przez co ominęłam nabój jednak oberwał jeden z naszych ochroniarzy.
Widziałam tylko jak cofnęło go do tyłu a później jak opada na ziemie, z jego klatki piersiowej cały czas sączyła się krew.
CZYTASZ
Bóg piekła
Teen FictionMadison Collins córeczka idealna. Dobre oceny, ładnie ubrana, osiągnięcia sportowe i konkursy. Zawsze pomocna i bardzo przyjacielska. Nie pali, nie pije. Przynajmniej każdy tak ją widział. Wystarczyło, że w mieście pojawiła się czwórka nowych chłopa...