(ogólnie to nie spodziewałam się, że aż tak szybko podejmę pracę nad tą książką, bo mam jeszcze do napisania rozszerzoną maturę z polskiego oraz dwie ustne, ale tak czy siak mam nadzieję, że się Wam ona mimo wszystko spodoba i będziecie ją z radością czytali)
|3 czerwca, wtorek|
Lekki, a zarazem ciepły oraz letni wiaterek powiewający pomiędzy moimi włosami. Ostatnie, a jednocześnie z lekka ciepluśne wieczorne promienie słońca opadające mi na twarz oraz krzyki bawiących się w pobliskim parku dzieci były rzeczami, które umilały mi ten wieczór w parku.
Był początek czerwca, a mimo to pogoda na zewnątrz była wręcz wysnuta z marzeń, a dni stawały się coraz to dłuższe i pełne dziecięcej beztroski.
Tak czy inaczej.
Wracałam właśnie z ponadto dwunastogodzinnej zmiany w pracy, w pobliskiej kawiarence niesamowicie zmęczona, a jednocześnie z chęcią jedynie wtopienia się w miękką, a przede wszystkim bawełnianą pościel gdy w pewnym momencie urządzenie ulokowane w tylnej kieszeni moich jeansów zaczęło nieoczekiwanie wibrować.
L - Halo tak Julka? - odezwałam się od razu po naciśnięciu zielonej słuchawki.
J (Julia Kostera) - Za ile będziesz w domu Lexy? Muszę Ci o czymś koniecznie powiedzieć! - w słuchawce wybrzmiał radosny, a jednocześnie mocno podekscytowany głos mojej przyjaciółki.
L - A to coś bardzo bardzo istotnego? - zapytałam.
J - No jakby Ci to powiedzieć? Poznałam takiego jednego chłopaka na uczelni i no Boże święty jaki on jest boski! A jaki cholernie przystojny!! Nosz cholera jasna Lexy! Kacper to ideał!
L - Czy to znaczy, że Kostera się zakochała?
J - Możliwe możliwe hahaha. - zachichotała szczerze.
L - Ooo to w takim razie za momencik, może chwilkę będę.
J - A gdzie jesteś?
L - W parku na Źródlanej.
J - Aa to na spokojnie, do zobaczenia słodka!
L - No no do zobaczenia. - odpowiedziałam po czym i kiedy miałam włożyć telefon z powrotem do kieszeni spodni poczułam jak wpadam na czyjś korpus.
N (Nieznajomy) - Oj sorki nie zauważyłem Cię. - zaczął charpliwym, zduszonym od płaczu głosem po czym i spojrzał na swój bukiet goździków w dłoniach. - Masz, może to Tobie się spodobają. - pociągnął nosem po czym i wcisnął mi je w dłonie.
Chłopak był zakłopotany, nieco wyższy, a jego pokręcone w śmieszny sposób loczki był potargane. Policzki zdobił intensywny wywołany pewnie wcześniej wskazanym zakłopotaniem rubin, a oczy lśniły łzami.
L - Heej, ale co się stało? - zapytałam momentalnie zadziwiona swoją wypowiedzią.
Bo mimo iż go wcześniej tu nie widziałam, a do tego wprawdzie też nie znałam tak pomimo wszystko chciałam wiedzieć o nim nieco więcej.
L - Chciałbyś się wypłakać? Może porozmawiać? Wyżalić?
Ciemnowłosy zamilkł po czym przysiadł na pobliskiej ławce.
N - To po pierwsze Marcin jestem. - wyciągnął dłoń, którą i następnie przyjaźnie uścisnęłam. - A po drugie co do mego stanu to... - zaciął się, a ja czekałam. - To po prostu jestem beznadziejny.
L - Ej no, ale o czym Ty mój drogi mówisz? Przecież każdy jest coś warty.
M - Ale nie ja. - mruknął oraz i wypuścił drżący oddech z płuc. - Moja dziewczyna, a raczej już powinienem rzec iż była zerwała ze mną tylko dlatego, że nie spodobały jej się te jak to ona określiła głupie goździki na rocznicę.
L - Ależ przecież one są przepiękne. - wtrąciłam w moment uśmiechając się ku niemu szczerze. - Poza tym spójrz tylko jakie one mają piękne bladoróżowe oraz białe kwiaty. Nigdy takich nie dostałam.
M - Ahhh tyle dobrego, że przynajmniej Ty je doceniasz.
L - Nawet gdyby były najbrzydsze to bym doceniła.
M - By sprawić mi złudną nadzieję, że Ci się podoba, tak? - spytał, a jeden z jego loczków opadł mu na czoło.
L - Nie, ale dlatego, że i tak by mi się podobały. - odpowiedziałam jednocześnie zaczesując owego loczka z czoła ciemnowłosego.
M - Mówił Ci ktoś, że jesteś piękna?
L - Nie.
M - To w takim razie ja Ci powiem. Jesteś piękna...
L - Ajj no tak nie przedstawiłam się przepraszam. Jestem Lexy.
M - No więc.. jesteś piękna Lexy.
I mimo iż znaliśmy się zaledwie kilka minut czułam jakbyśmy znali się co najmniej całe życie.
L - Nie chcę być nie miła czy coś, ale ja muszę już uciekać. - oznajmiłam momentalnie się unosząc. - Przyjaciółka czeka na mnie w domu i wiesz...
M - No tak tak jasne. W porządku. Nie ma żadnego problemu.
L - To co? Do zobaczenia może kiedyś??
M - Do zobaczenia i przepraszam, że zająłem Ci czas.
L - A właśnie, że go nie zabrałeś, bo to przecież ja Cię zatrzymałam haha. - zaśmiałam się ciepło nie chcąc aby ten oto brunet czuł się ku temu winny. - Swoją droga dziękuję jeszcze raz za przepiękne kwiatki, to moje ulubione. - dodałam na odchodne po czym i skierowałam się w stronę swojego oraz wesolutkiej Julii mieszkania.
CZYTASZ
GOŹDZIKI - LEXY I MARCIN
Romance- Nigdy w życiu nie byłem ani trochę dobry w wyznaniach dlatego też po prostu wiedz proszę o tym, że za każdym razem kiedy dawałem Ci te może bez znaczące goździki miałem na myśli dokładnie to co one oznaczają. - szepnął nieśmiało ciemnooki po czym...