Kiedy po około kolejnej godzinie spędzonej na początkowo ostatecznych poprawkach wyglądowych w domu jak i następnie istnie wesołej podróży dojechaliśmy do naszego miejsca docelowego moim oczom ukazał się przepiękny ogród ulokowany wprost na szczycie niewielkiego pagórka.
Przestrzeń dookoła była elegancka i szykowna. Pnącza z zielonego bluszczu powywieszane były na wielu wysokich kolumnach, a ponadto podtrzymywały one romantyczne lampki oraz kolorowe kwiaty. W powietrzu unosił się zapach tychże otaczających nas z dosłownie każdej strony róż oraz lekkich perfum. Ścieżkę natomiast po której i następnie miała kroczyć para młoda wyłożono satynowym białym płótnem.
M - Wiesz tak sobie myślę, że już nie ma na co dłużej czekać. - odezwał się tuż przy moim uchu brunet. - Choć zajmiemy swoje miejsca.
I tak jak chłopak powiedział tak też się i w moment stało bowiem złapał mnie za rękę niczym damę oraz zaprowadził wprost do pierwszego, a jednocześnie najbliżej usytuowanego przeszklonej altanki rzędu krzeseł.
A kiedy i po około nieokreślonych bliżej czasowo minutach stojąca nieopodal nas blondwłosa skrzypaczka zaczęła wygrywać pierwsze nuty utworu Ave Maria zauważyłam w oczach chłopaka coś naprawdę niezwykłego.
L - Myślałam, że to ten cały Kuba będzie się tu wzruszał, a nie Ty haha. - wyszeptałam cicho do swojego towarzysza na co ten od razu skierował swój wzrok na mnie - No co? - droczyłam się tylko.
M - No nie nic wiesz hahaha. - również cicho się roześmiał. - Z resztą to normalne jak znasz się z kimś dłużej niż pięć lat.
L - To ile Wy się w końcu znacie?
M - Praktycznie od przedszkola.
I już miałam cokolwiek odpowiedzieć stojącemu po mej lewej stronie Marcinowi kiedy to nagle oraz totalnie bez żadnego uprzedzenia wszyscy zebrani tu w ogrodzie ludzie powstali i skierowali swój wzrok ku początkowi rządów ławek oraz pojedynczych krzeseł. Logicznie rzecz ujmując ja również tam spojrzałam i dopiero wtedy zobaczyłam to co zobaczyć chciałam już od chwili zgodzenia się na tę dość niespodziewaną propozycję od Marcina. A mianowicie zobaczyłam tego całego Kubę oraz jego narzeczoną. Dziewczyna miała około metra sześćdziesięciu. Jej długie, a do tego lisio rude włosy opadały kaskadami na odkryte ramiona, a delikatna i niesamowicie przepiękna suknia ciągnęła się trenem wyhaftowanym z najznakomitszej koronki. Spojrzenia, które zakochani wzajemnie sobie posyłali były pełne miłości i oddania. Para kroczyła spokojnie, bez pośpiechu. Jedynie niekiedy tylko witając pojedynczych gości lekkim skinieniem swoich głów.
(a teraz troszkę opis jakby z perspektywy narratora/osoby z boku, a nie tak jak dotychczas tylko Lexy)
Lecz kiedy i podczas ceremonii przyszedł czas na wymianę obrączek, a Lexy dostrzec mogła jak ich dłonie się ze sobą łączą, a towarzyszący jej dotychczas Marcin podszedł by i je tam wręczyć wzruszyła się niezmiernie. Nie znała ich, a mimo to w tej konkretnej chwili czuła się im bliższa niż kiedykolwiek wcześniej. Marcin widząc to momentalnie do niej wrócił oraz objął swym ramieniem. Przytulił mocno, a następnie olewając sprawę pozwolił jej płakać w jego rękę, a tym samym marynarkę. W końcu ważne dla niego było jej bezpieczeństwo oraz komfort.
Bo tak przecież jej wcześniej obiecał.
CZYTASZ
GOŹDZIKI - LEXY I MARCIN
Romance- Nigdy w życiu nie byłem ani trochę dobry w wyznaniach dlatego też po prostu wiedz proszę o tym, że za każdym razem kiedy dawałem Ci te może bez znaczące goździki miałem na myśli dokładnie to co one oznaczają. - szepnął nieśmiało ciemnooki po czym...