-24-

31 3 0
                                    

| 17 lipca, poniedziałek |

Wzięłam jeden głębszy wdech, a przyjemny zapach świeżo mielonych ziaren kawy dotarł mi do nozdrzy. Siedziałam w pracy już około dwóch godzin i jak co dzień zajmowałam się obsługą klientów. Na szczęście nie było ich dzisiaj jakoś wiele więc gdy tylko ogarnęłam zamówienie należące do ostatniej pary w pomieszczeniu powróciłam do lady oraz zaparłam się o nią rękoma. Poprawiłam także nieco sterczący na moich związanych w kucyka włosach miętowy daszek z logiem firmy oraz zorientowałam się iż siedzący naprzeciw mnie chłopak badawczo mi się przyglądał.

M - Ostatnio tak sobie myślałem i chyba doszedłem do wniosku, że musisz mi pomóc Lexy. 

L - Doprawdy? - odwróciłam się w jego stronę momentalnie.  

M - Tak. W końcu kto jak nie Ty potrafi tak perfekcyjnie doradzać w sprawach miłosno-sercowych. 

L - Yyy okey? - zaśmiałam się nerwowo po czym i w momencie w, którym to chłopak miał zacząć mówić dalej do kawiarni wszedł lekko poddenerwowany pan Terence.

Jego mięśnie były spięte, dłonie ułożone wzdłuż ciała, a zmarszczki nadzwyczaj mocno odznaczały się na jego bladej twarzy. 

pT - Witaj Lexy, jak dziś idzie sprzedaż? - przywitał się posyłając mi jak i Marcinowi ciepłe spojrzenie. 

L - Na razie w porządku. - odparłam zgodnie z prawdą. - Aczkolwiek ten cholerny ekspres, który się ostatnio zepsuł po raz kolejny nie spienia prawidłowo mleka. 

pT - A niech mnie! Znowu on!

Cicho zachichotałam. 

L - A jak u pana? 

pT - Wspaniale, ponieważ zaledwie kilka minut temu dowiedziałem się, że będę dziadkiem. Moja córka Vivi będzie matką. 

Vivian znałam i co nieco kojarzyłam. Była ładna i zadbana. Posiadała długie czarne włosy oraz sama była dość wysoka. Pracowała tu chwilę przed tym jak i ja się zatrudniłam, a dotychczas dorabiała sobie zdalnie w firmie swojego ojca. 

L - To w takim razie proszę przekazać jej szczere gratulacje ode mnie i Agaty. Na pewno się ucieszy. 

pT - Oczywiście, nie ma sprawy. - mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie, a następnie zniknął gdzieś w zapleczu.

| skip time kilka godzin później, już po pracy |

M - To na czym żeśmy skończyli? - zagadnął mój przyjaciel kiedy to w końcu zasiedliśmy na naszej ławce w parku.

L - Na tym, że mam Ci pomóc w sprawach miłosno-sercowych.

M - A no to chodzi mi oto, że jest taka jedna dziewczyna i po prostu...

Dziewczyna...

Moje serce zamarło, a myśli ogarnął smutek. 

Jemu podobała się inna... 

Nie ja...

GOŹDZIKI - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz