(postaram się aby następny rozdział był dłuższy niż ten i poprzedni razem wzięty, a tymczasem wracamy do rzeczywistości oraz perspektywy Lexy)
Półtorej godziny później byliśmy już w samochodzie. Marcin wystukiwał na kierownicy rytm piosenki, która aktualnie leciała w radiu i umilała nam ten magiczny czas, a ja popijając zakupioną zaledwie parę chwil temu kawę oglądałam widoki rozpościerające się tuż za oknem. Między nami panowała cisza, ale ta przyjemna.
Do czasu.
L - Halo? Tak Juleczko? - odezwałam się momentalnie używając jej imienia albowiem skupiony dotąd na drodze Marcin z zaciekawieniem na mnie spojrzał.
J - Gdzie jesteś? - bez słowa powitania blondynka zadała pytanie.
L - Ja? - zadrżałam lekko. - No yyy w samochodzie. Jadę z Marcinem na rzekomą wycieczkę. A czy coś się stało?
J - A to musi się coś stać abym do Ciebie zadzwoniła?
L - Nie no nie musi, ale...
J - Ale po prostu chciałam z Tobą i Marcinem uzgodnić pewien pomysł na, który wpadliśmy razem z Kacprem.
L - Aa no to poczekaj dosłownie sekundkę proszę. - odsunęłam telefon od ucha i szeptem zwróciłam się do uśmiechającego się w moją stronę chłopaka. - O której będziemy w domu? - klasycznie nie odpowiedział. Zamiast tego spojrzał przelotnie na asfaltową i niekończącą się moim zdaniem drogę po czym i z powrotem na mnie. - Marcin nie wykazuje żadnych chęci odpowiedzi także podejrzewam, że nie prędko moja słodka haha. - zachichotałam.
M - Punkt dla Ciebie skarbie. - puścił mi oczko. - A tak serio to jutro po południu. I tak pozdrów ode mnie Julkę.
Przytaknęłam.
L - Okey, a więc po pierwsze i najważniejsze masz pozdrowienia od Dubiela, a po drugie to będziemy jutro po południu.
J - No to jesteśmy umówione. - na samą myśl o telefonie od mojej najlepszej przyjaciółki szczerze się uśmiechnęłam. - Dobra my tu gadu gadu o głupotkach, a Wy przecież musicie świętować swoją miesięcznicę!
O shit...
Nasza miesięcznica...
Czyli to już wszystko jasne dlaczego Marcin zabiera mnie na weekendową wycieczkę!
Jaki on kochany...
CZYTASZ
GOŹDZIKI - LEXY I MARCIN
Romance- Nigdy w życiu nie byłem ani trochę dobry w wyznaniach dlatego też po prostu wiedz proszę o tym, że za każdym razem kiedy dawałem Ci te może bez znaczące goździki miałem na myśli dokładnie to co one oznaczają. - szepnął nieśmiało ciemnooki po czym...