Rozlewam chłodny napój do dwóch wysokich szklanek, a trzecią napełniam mrożoną herbatą dla Emily. Jesteśmy u Marcina. Natalia podobno wyszła z przyjaciółką na miasto, a Emily szaleje w ogródku bawiąc się przy tym z brunetem w berka.
M - Lexy pomóc Ci? - z werandy dobiega jego zmęczony, ale jakże wesoły głos.
L - Nie nie, nie musisz! - odkrzykuję jednocześnie wkładając po jednej papierowej słomce do każdego kubka, a następnie przekładając je na tacę.
M - Jesteś pewna?
I zanim mam cokolwiek odpowiedzieć oraz wyjaśnić mu, że owej pomocy naprawdę nie potrzebuję marszczę dziwnie brwi. Na zewnątrz jest dziwnie głośno, a wszechobecny hałas sprawia, że do głowy napływają mi najgorsze myśli. A kiedy i zza okna widzę, że na szczęście naszej córce nic się nie stało napoje pozostawiam tak jak były i udaję się na zewnątrz.
L - Yyy a co tu się dzieje? - pytam kiedy to docieram na werandę.
Natalia kłóci się z Marcinem, a ten za wszelką cenę próbuje ją uspokoić. Nasza córeczka stoi z boku obok huśtawki, którą to brunet dla niej zbudował i z przerażeniem na nich spogląda.
N - Co tu się dzieje?! Może lepiej powiedz mi co Ty tu robisz?!
Mała dziewczynka podbiega do mnie w chwili gdy tylko mnie zauważa, a następnie wtula się w moją klatkę piersiową. Delikatnie głaszczę ją po włosach i niepewnym wzrokiem przyglądam się rozgrywanej scenie.
L - Po pierwsze prosiłabym Cię abyś nie krzyczała. - mówię łagodnie. - A po drugie. - tym razem słowa kieruję do Emily. - Idź proszę do pokoju wujka, a zaraz do Ciebie wrócę.
Dziewczynka posłusznie wykonuje polecenie i w moment znika w środku budynku.
N - A skoro jesteśmy już sami to wytłumacz mi dlaczego nie powiedziałaś, że Emily to córka Marcina?!
Mam flashbacki do dnia w, którym to Marcin się o tym dowiedział i lekko kłuje mnie w sercu.
N - Myślisz, że tego nie zauważyłam kiedy do Ciebie przyszłam suko?!
Jej słowa trafiają prosto w mój czuły punkt, a serce wręcz rozrywa się na pół.
N - Jesteś pierdoloną hipokrytką Lexy! - kontynuuje. - Ty w ogóle myślisz?
Przez cały jej wywód milczę. Nie chcę nic mówić, a nawet gdybym chciała to kompletnie nie wiedziałabym co.
M - Natalia nie przesadzasz? - ostrzegawczy ton głosu Marcina sprawia, że kobieta od razu na niego spogląda. - I ja rozumiem wszystko. Rozumiem, że jesteś w ciąży, ale nie pozwolę Ci tak o niej mówić i tak jej traktować.
Niestety, ale Natsu nic sobie z tego nie robi tylko gorzko prycha.
N - Tyle razy kazałam Ci się trzymać od niej jak i jej bachora z daleka, a tymczasem co robię? Przyłapuję Was razem! Może jeszcze oprócz wcześniejszego incydentu znowu byliście razem w łóżku?!
Dziewczyna nawet na mnie nie patrzy. Skupia swój wzrok na chłopaku jak gdyby samym spojrzeniem chciała mu coś powiedzieć.
L - Nawet nie waż się tego powtórzyć o naszej córce!
Emocje we mnie kipią, serce bije niebezpiecznie szybko, a krew gotuje się ze złości.
N - O wow puszczalskie potrafią mówić! - klaszcze w dłonie. - Brawo!
M - Chyba zapomniałaś, że nadal tu jestem! - jego krzyk sprawia, że ponownie na siebie patrzą, a wzrok jakim się wzajemnie mierzą przypomina mi spojrzenie żmiji czy innego węża. - Jeszcze raz obrazisz Lexy albo moją córkę to przyrzekam Ci, że z premedytacją Cię wyrzucę.
N - Kobietę w ciąży? Chyba kpisz Marcinku.
M - A właśnie, że nie Natalko.
Brunet zaciska powieki, a ja głośno przełykam ślinę.
L - Wiecie co? Pójdę się zbierać. - mówię na co Ci od razu na mnie spoglądają. - Przepraszam Nati, że przysporzyłam Ci tych złośliwości w ciąży, bo wiem, że powinnaś się oszczędzać oraz nie stresować, a Ciebie Marcin przepraszam za to najście. Ewidentnie nie powinnam była tu przychodzić.
N - Śmiem twierdzić, że chciałaś chyba powiedzieć, że już nigdy nie powinnaś tutaj wrócić. - uśmiecha się kąśliwie.
L - Tak, masz rację. - dopowiadam cicho, a moje oczy powoli robią się szklane. - Przepraszam raz jeszcze i do widzenia.
...
CZYTASZ
GOŹDZIKI - LEXY I MARCIN
Romance- Nigdy w życiu nie byłem ani trochę dobry w wyznaniach dlatego też po prostu wiedz proszę o tym, że za każdym razem kiedy dawałem Ci te może bez znaczące goździki miałem na myśli dokładnie to co one oznaczają. - szepnął nieśmiało ciemnooki po czym...