(nie wiem czy w tej książce pojawił się kiedykolwiek rozdział z perspektywy Marcina dlatego też w tym oto fragmencie poświęcimy jemu całą uwagę)
Fakt, że mógłbym zapomnieć o naszej kolejnej miesięcznicy był dla mnie niesamowicie druzgocący. Dlatego też gdy Lexy przypomniała mi tą jakże istotną informację w sposób niedosłowny zerwałem się jak najszybciej z łóżka, zjadłem szybkie, bo w postaci jogurtu śniadanie, ubrałem przygotowane wczorajszego wieczora ciuchy oraz wyszedłem z mieszkania. W międzyczasie napisałem również maila do prowadzącego moje zajęcia z ekonomii i poinformowałem go iż ze względów prywatnych nie pojawię się na dzisiejszym kolokwium.
Czy odpisał?
Nie.
Czy miałem to w dupie?
W tym przypadku tak.
W każdym bądź razie.
Stałem tak z jeszcze dziesięć minut analizując otaczające mnie z dosłownie każdej strony samochody jak i pojedyncze ludzkie sylwetki gdy nagle coś sobie przypomniałem. A mianowicie fakt iż Lexy ostatnio wspominała mi o plaży oraz klifach. I mimo, że dla niektórych mogłoby to być kompletnie nie znaczące tak dla mnie stało się jasne, że to właśnie tam dziewczyna chciałaby pojechać wobec czego udałem się z powrotem do mieszkania w, którym to ona się znajdowała, ukradkiem, a jednocześnie z należytą precyzją zapakowałem w kolorowy papier mój rocznicowy prezent oraz udałem się po nią do pokoju.
Siedziała tyłem do mnie. Włosy związała w kok, a w uszach miała airpodsy.
Idealnie.
M - Kochanie? - powiedziałem w miarę głośno żeby i może mnie usłyszała. - Kochanie moje najukochańsze? - ponowiłem próbę, która tym razem przyniosła efekt.
L - Marcin! - uśmiechnęła się słodko. - A Ty nie miałeś być przypadkiem na uczelni? Za dziesięć minut masz kolokwium.
M - Miałem, ale nie muszę. - odparłem dumnie na co się skrzywiła. - Pisałem do profesora Williamsa, że dziś jest ważny dzień i nie mogę przyjść. Z resztą co ja będę Ci tu więcej zdradzał! Jak nie ogarniasz to ogarniesz później skarbie, a tymczasem zabieraj swe manatki i się pakuj. Jedziemy na wycieczkę!
Dziewczyna podniosła się z łóżka na którym siedziała i poprawiła zwisający z jej ramion kocyk. W tym samym momencie po raz kolejny obdarzyła mnie uśmiechem, a kiedy i ja go odwzajemniłem podeszła do mnie oraz czule cmoknęła mnie w usta.
Czyżby się domyślała gdzie jedziemy?
Czyżby wiedziała?
A może widziała jak pakuję prezent?
Cholera...
Ta nie wiedza jest najgorsza czyż nie?
CZYTASZ
GOŹDZIKI - LEXY I MARCIN
Romance- Nigdy w życiu nie byłem ani trochę dobry w wyznaniach dlatego też po prostu wiedz proszę o tym, że za każdym razem kiedy dawałem Ci te może bez znaczące goździki miałem na myśli dokładnie to co one oznaczają. - szepnął nieśmiało ciemnooki po czym...