-58-

28 3 2
                                    

Wystarczyły tylko te trzy słowa abym od ponad dwóch godzin siedziała na przysłowiowych igłach i to wszystko przeżywała. Natalia nadal tu jest albowiem słyszę ten jej piskliwy głosik przez ścianę, a Marcin jak to Marcin. Kazał nam zostać. Tyle, że w sypialni. 

A kiedy i słyszę, że owa intruzka wyszła wychodzę z sypialni, a jednocześnie nakazuję Emily pozostać w miejscu. 

W końcu nie chcę aby ewentualnie słyszała naszą kłótnię. 

M - Lexy? - zatrzymuje na mnie swój wzrok kiedy to siadam obok niego na kanapie. - Możemy porozmawiać? - dopytuje, a te zbolałe oczy nie zwiastują nic dobrego. - No, bo chodzi o to, że... - urywa i zaczerpuje jeden, głębszy wdech. - Nawet nie wiem od czego kurwa zacząć!

L - Od początku?

Chłopak powoli kiwa głową po czym wreszcie na mnie spogląda. 

M - Bo chodzi o to, że Natsu jest w ciąży. 

Czekam dosłownie kilka chwil aby oznajmił, że to żart lub się zaśmiał. No cokolwiek kurwa! Niestety mija pięć, potem dziesięć, a w ostateczności i piętnaście minut. a on w dalszym ciągu się nie śmieje. Wręcz desperancko ukrywa twarz w dłoniach. 

Czyli to jednak prawda. 

Szklanka, którą w tej chwili trzymam by upić z niej w oczekiwaniu na odpowiedź wodę spada na podłogę i się roztrzaskuje, a napój od razu tworzy ogromną kałużę. 

M - Boże Lexy! - Marcin ocuca się z przemyśleń i wybiega po ręcznik papierowy do kuchni. - Nic sobie nie zrobiłaś? 

Nie odpowiadam. Znów czuję się zraniona. Znów kiedy go na nowo pokochałam on postanowił mnie przysłowiowo cmoknąć w dupę. Znów kiedy zaczęło mi zależeć! Znów kiedy...

M - Przepraszam ja naprawdę nie wiedziałem, że wróci. A to dziecko...

L - Jest Twoje, rozumiem. - mój głos jest praktycznie wyprany z emocji. - Który to tydzień lub miesiąc?

M - Dokładnie drugi trzeciego.

Uśmiecham się krzywo przez łzy. 

M - Nie mniej jednak nie chciałbym Cię znowu stracić. - zaciska usta w cienką linię i ociera kciukiem moje łzy. - Rozumiesz? Nie chcę Cię stracić Lexy. 

L - Będziesz naprawdę wspaniałym ojcem. - nie odpowiadam na jego deklarację. 

Po prostu nie potrafię. 

M - Pamiętaj, że zarówno Ty jak i Emily jesteście dla mnie najważniejsze. 

L - Ale ona jest ważniejsza. 

Gorzki smak goryczy pali mnie nie przyjemnie w sercu, a chęć wykrzyczenia całemu światu, że znowu zrobiłam z siebie idiotkę zakochując się w nim boli z każdą sekundą coraz to bardziej. 

M - Tu nie chodzi nawet...

L - Nie Marcin, proszę Cię. - podnoszę się z kanapy. - Emily! Chodź ubieraj już buciki. - wołam w kierunku pokoju w, którym to siedzi moja córka po czym po raz ostatni spoglądam na bruneta. - Po prostu zapomnij. 



GOŹDZIKI - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz