Od kiedy pozwoliłam Marcinowi się do mnie jak i Emily odrobinę zbliżyć spędzał z nią dosłownie każde wolne popołudnie. Bawili się razem, wychodzili na spacery jak i do miejsc publicznych czy nawet przebywali u niego w mieszkaniu i oglądali filmy czy seriale.
I choć niekiedy miałam ochotę w końcu mu o tym powiedzieć tak ciągle coś mnie blokowało. A raczej ktoś. I jego reakcja na to.
M - Masz teraz chwilę? - pyta w pewnej chwili podając mi brudne talerze.
Aktualnie jesteśmy u mnie w mieszkaniu. Babcia ogląda jakiś serial, Emily rysuje w pokoju jakieś koniki, a ja razem z Marcinem sprzątam po obiedzie.
L - Może mam, może nie mam?
Brunet zbliża się do mnie w kilku krokach. Staje naprzeciw, zmniejsza dystans, jedną ręką obejmuje moją talię, drugą zaś bada policzek, a następnie i przeplata moje kosmyki pomiędzy palcami.
M - Nawet nie wiesz jak dawno chciałem to zrobić. - mówi na co ja z automatu cicho chichoczę.
L - Ale co? Poprawić mi włosy? Zapleść warkocza?
M - Nic z tych rzeczy. - uśmiecha się cwanie. - Po prostu podejść do Ciebie i móc Ciebie dotknąć oraz nie myśleć czy czegoś sobie o mnie nie pomyślisz.
L - A skąd wiesz, że mogłabym teraz o czymś myśleć?
M - Bo wystarczająco Cię już znam Chaplin.
Nie odpowiadam, a w zamian za to przegryzam wnętrze policzka i wewnątrz brzucha czuję uniesione już do lotu motyle. A kiedy czuję, że ręka bruneta ponownie znajduje się na mojej talii uśmiecham się nieśmiało.
M - Mówił Ci ktoś, że masz piękny uśmiech?
L - Mówił.
M - To ja będę tym kimś kto poza nim lub nią będzie Ci to mówił i mówił aż do śmierci zgoda?
L - Zgoda. - odpowiadam szybko, a dosłownie chwilę później czuję ciepłe wargi Marcina na swoim czole.
CZYTASZ
GOŹDZIKI - LEXY I MARCIN
Roman d'amour- Nigdy w życiu nie byłem ani trochę dobry w wyznaniach dlatego też po prostu wiedz proszę o tym, że za każdym razem kiedy dawałem Ci te może bez znaczące goździki miałem na myśli dokładnie to co one oznaczają. - szepnął nieśmiało ciemnooki po czym...