L - Powiedziałam o nas Julii! - pisnęłam tuż od progu rozgaszczając się w jego mrocznym przedpokoju. - I wiesz jak zareagowała? Wiesz??
M - Czyżby pisnęła jak mała dziewczynka? - odpowiedział pytaniem na pytanie pichcąc coś w kuchni.
L - Właściwie to tak zareagowała tylko wtedy kiedy poprosiłam ją o zostanie moją świadkową oraz druhną w jednym.
M - Poprosiłaś ją o świadkowanie?
A to takie nieoczywiste, że wybiera się na to oto miejsce najczęściej przyjaciółkę?
L - Tak! - odkrzyknęłam tym razem z łazienki. - Z resztą...
I tu mnie w przysłowiowy fotel wmurowało.
Albowiem kiedy to już weszłam do salonu, a właściwie powinnam rzec iż jadalni stół był przykryty białym obrusem, dookoła paliły się pojedyncze świece, a w kryształowym wazonie stały bujne, czerwone róże oraz charakterystyczne tylko dla naszej relacji goździki.
A kiedy i odwróciłam się w stronę skąd dochodził zapach okazało się, że stał tam nie kto inny niż Marcin ubrany w odświętną, ale na szczęście nie białą koszulę oraz zwykłe czarne jeansy.
M - Witaj w Twoim nowym domu skarbie.
Chwila, co?
Ale jak to w moim domu?
L - Yyy hej? - uśmiechnęłam się niepewnie. - Ale jak to domu? Co Ty znowu wykombinowałeś?
M - Ja? - wskazał na siebie i uderzył się delikatnie z pięści w pierś. - Ja nic nie wykombinowałem, a raczej przygotowałem tą oto kolację.
Na śnieżnobiałym obrusie stały złote talerze z pełną zastawą oraz jakimś makaronem udekorowanym krewetkami i natką pietruszki, a także dwa kieliszki. Obok wazonu zaś butelka z winem.
L - To wygląda naprawdę niesamowicie smakowicie aczkolwiek nadal korci mnie to co powiedziałeś.
M - Aaaa chodzi Ci oto z domem mogłem się domyśleć! Ale tak kochanie to jest Twój nowy dom.
Uśmiechnęłam się lekko.
M - A i rzecz jasna ja nie żartuję. - oznajmił tak jakbym dalej w to nie wierzyła choć chyba taka właśnie była prawda.
L - Żartujesz!
M - Nie? Pokazać Ci umowę najmu?
I nawet nie zdążyłam zaprotestować kiedy to brunet przyniósł, a następnie i w moje dłonie włożył tajemniczą, zaadresowaną w sposób prawniczy kopertę.
M - No dalej dalej otwieraj myszko.
Otworzyłam.
Przeskanowałam parę paragrafów wzrokiem po czym i zatrzymałam się przy fragmencie dotyczącym właścicieli tego oto mieszkania. Zaczerpnęłam jeden głębszy wdech, otworzyłam ówcześnie zamknięte oczy i to co zobaczyłam ponownie wbiło mnie w podłogę.
On to naprawdę zrobił.
Ja naprawdę tam istniałam.
A właściwie to tylko moje nazwisko.
On naprawdę chciał ze mną rozpocząć całkiem nowy etap.
Tylko co teraz z moim mieszkaniem, które współdzieliłam wcześniej razem z Julią?
A może ona nawet o tym nie wiedziała?
Cholera jasna...
CZYTASZ
GOŹDZIKI - LEXY I MARCIN
Romansa- Nigdy w życiu nie byłem ani trochę dobry w wyznaniach dlatego też po prostu wiedz proszę o tym, że za każdym razem kiedy dawałem Ci te może bez znaczące goździki miałem na myśli dokładnie to co one oznaczają. - szepnął nieśmiało ciemnooki po czym...