-45-

31 2 0
                                    

L - Powiedziałam o nas Julii! - pisnęłam tuż od progu rozgaszczając się w jego mrocznym przedpokoju. - I wiesz jak zareagowała? Wiesz??

M - Czyżby pisnęła jak mała dziewczynka? - odpowiedział pytaniem na pytanie pichcąc coś w kuchni. 

L - Właściwie to tak zareagowała tylko wtedy kiedy poprosiłam ją o zostanie moją świadkową oraz druhną w jednym. 

M - Poprosiłaś ją o świadkowanie? 

A to takie nieoczywiste, że wybiera się na to oto miejsce najczęściej przyjaciółkę? 

L - Tak! - odkrzyknęłam tym razem z łazienki. - Z resztą...

I tu mnie w przysłowiowy fotel wmurowało.

Albowiem kiedy to już weszłam do salonu, a właściwie powinnam rzec iż jadalni stół był przykryty białym obrusem, dookoła paliły się pojedyncze świece, a w kryształowym wazonie stały bujne, czerwone róże oraz charakterystyczne tylko dla naszej relacji goździki

A kiedy i odwróciłam się w stronę skąd dochodził zapach okazało się, że stał tam nie kto inny niż Marcin ubrany w odświętną, ale na szczęście nie białą koszulę oraz zwykłe czarne jeansy. 

M - Witaj w Twoim nowym domu skarbie. 

Chwila, co?

Ale jak to w moim domu?

L - Yyy hej? - uśmiechnęłam się niepewnie. - Ale jak to domu? Co Ty znowu wykombinowałeś? 

M - Ja? - wskazał na siebie i uderzył się delikatnie z pięści w pierś. - Ja nic nie wykombinowałem, a raczej przygotowałem tą oto kolację. 

Na śnieżnobiałym obrusie stały złote talerze z pełną zastawą oraz jakimś makaronem udekorowanym krewetkami i natką pietruszki, a także dwa kieliszki. Obok wazonu zaś butelka z winem. 

L - To wygląda naprawdę niesamowicie smakowicie aczkolwiek nadal korci mnie to co powiedziałeś. 

M - Aaaa chodzi Ci oto z domem mogłem się domyśleć! Ale tak kochanie to jest Twój nowy dom. 

Uśmiechnęłam się lekko. 

M - A i rzecz jasna ja nie żartuję. - oznajmił tak jakbym dalej w to nie wierzyła choć chyba taka właśnie była prawda.

L - Żartujesz!

M - Nie? Pokazać Ci umowę najmu?

I nawet nie zdążyłam zaprotestować kiedy to brunet przyniósł, a następnie i w moje dłonie włożył tajemniczą, zaadresowaną w sposób prawniczy kopertę. 

M - No dalej dalej otwieraj myszko. 

Otworzyłam. 

Przeskanowałam parę paragrafów wzrokiem po czym i zatrzymałam się przy fragmencie dotyczącym właścicieli tego oto mieszkania. Zaczerpnęłam jeden głębszy wdech, otworzyłam ówcześnie zamknięte oczy i to co zobaczyłam ponownie wbiło mnie w podłogę. 

On to naprawdę zrobił. 

Ja naprawdę tam istniałam. 

A właściwie to tylko moje nazwisko. 

On naprawdę chciał ze mną rozpocząć całkiem nowy etap. 

Tylko co teraz z moim mieszkaniem, które współdzieliłam wcześniej razem z Julią? 

A może ona nawet o tym nie wiedziała?

Cholera jasna...





GOŹDZIKI - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz