-51-

23 1 0
                                    

(z racji na to, że widzimy się już po raz drugi dzisiaj pragnę raz jeszcze życzyć Wam wszystkim Wesołych Świąt, smacznego jedzonka, miłej oraz co najważniejsze rodzinnej atmosfery, a jednocześnie poinformować Was, że akcja codziennych rozdziałów zostaje przedłużona do Sylwestra - mam nadzieję, że się cieszycie)

Siedzimy na balkonie w niezmiennym pod względem wyglądu mieszkaniu Marcina. Księżyc delikatnie oświetla nasze twarze, a wiatr delikatnie kołysze okolicznymi drzewami i krzewami. Jest chłodno, ale przyjemnie. Zupełnie tak jak tej nocy, której się poznaliśmy. I której nigdy nie zapomnę. 

M - Położę ją w mojej sypialni. - słyszę szept tuż przy uchu, a po odwróceniu się w stronę odgłosu widzę jak brunet chwyta lekkie ciałko swojej córki w dłonie i wynosi ją z balkonu. 

To właśnie też w tamtym momencie uciekam myślami w inny wymiar czasu.

Wyobrażam sobie nas razem. Wyobrażam dom, który wspólnie tworzymy. Wyobrażam panujące w nim szczęście i miłość. Widzę tam również szczęśliwą babcię Zosię, Emily, mnie i Jego. Tego pierdolonego bruneta, którego pokochałam, który mnie zranił i, którego nadal chyba skrycie kocham. W końcu przecież w momencie narodzin Emily mu wybaczyłam. Bo nie o tyle co podarował mi wieczną cząstkę siebie o tyle wiedziałam, że ból jaki mi podczas porodu towarzyszył wszystko ze mnie wyparł i pozostawił zapomnieniu. 

M - Lexy? - jego zaniepokojony i lekko ochrypły głos budzi mnie ze stanu w, którym to przez ostatnie chwile tkwiłam. - Wszystko w porządku? Dziwnie zbladłaś. 

Przełykam ślinę i na niego spoglądam. 

L - Chyba tak. - odpowiadam krótko. 

M - Ale tylko chyba?

I dlaczego do cholery jasnej jesteś taki podejrzliwy? 

L - Tak, w końcu chyba nie powinnam była pić tego wina. 

Chłopak delikatnie się śmieje, a jego mięśnie na całym ciele są podejrzanie spięte. 

M - Wiesz co pójdę sprawdzić czy Twoja księżniczka śpi, a Ty w tym czasie może skorzystasz z łazienki? 

L - Sugerujesz mi, że śmierdzę? 

M - Nie hahaha. - śmieje się po raz kolejny w ten charakterystyczny dla niego sposób przez co i moje usta formują się w uśmiech, a następnie i wydają cichy odgłos. - Swoją drogą gdyby ktoś Ci tego nie powiedział to wyglądasz dzisiaj naprawdę przepięknie Lexu.. Lexy. - poprawia się przy ostatnim słowie po czym i tak jak zapowiedział tak też wychodzi z balkonu i kieruje się ku sypialni w, której śpi moja, a właściwie powinnam rzec iż nasza córka. 


GOŹDZIKI - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz