L - A i właśnie, bo oto Cię nie zapytałam.
M - Tak?
L - Domówić Ci coś jeszcze? Jakieś nie wiem ciastko, pączka? Może kawę?
M - Nie nie naprawdę. Dziękuję za wszystko.
L - Jesteś pewien?
M - A jakże by inaczej. - uśmiechnął się szeroko. - Z resztą dzisiaj i tak wypiłem o za dużo kofeiny.
L - No okey jak tam sobie wolisz. - odpowiedziałam po czym i wyprostowałam się bowiem do lady podeszła siwowłosa aczkolwiek wręcz przepięknie uśmiechnięta starsza pani. - Witam, co dla pani?
S (Staruszka) - Dzień dobry, ja po proszę tylko cynamonkę.
L - Oczywiście. Kartą czy gotówką?
S - Gotówką rzecz jasna.
L - Jasne, już pakuję. - odwzajemniłam uśmiech, a następnie kiedy i już miałam wystukiwać we systemie podaną przez kobietę propozycję cukierniczą ku mojemu zadziwieniu tuż przy moim prawym boku stanął cudnie co poprzednio uśmiechnięty pan Terence. - Jak pan widzi nie rozmawiam tylko z klientami, ale także wykonuję swoją pracę.
pT - No to już nie musisz.
Co?
pT - Masz już wolne Lexy.
L - Ale jak to? Przecież...
pT - Tak wiem, że powinnaś tu zostać jeszcze dwie godzinki, ale przez to, że z Agatką tak samo dobrze radzimy sobie jak bez Ciebie to Ty możesz iść. - oznajmił przyjaźnie. - Z resztą widzę, że masz ciekawsze rzeczy do roboty. - wyszeptał mi do ucha.
L - No niby tak, ale to kolejne popołudnie w tym miesiącu. Nie przeszkadza to panu?
pT - Gdyby przeszkadzało to bym dawno Cię już zwolnił, a zwolniłem? No właśnie. Więc to żaden problem Lexy.
L - Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - pisnęłam podekscytowana po czym i już po raz kolejny w takiej oto sytuacji rzuciłam się mężczyźnie w ramiona.
CZYTASZ
GOŹDZIKI - LEXY I MARCIN
Romance- Nigdy w życiu nie byłem ani trochę dobry w wyznaniach dlatego też po prostu wiedz proszę o tym, że za każdym razem kiedy dawałem Ci te może bez znaczące goździki miałem na myśli dokładnie to co one oznaczają. - szepnął nieśmiało ciemnooki po czym...