(ogólnie to wiem iż czekaliście na update tej książki co nieco długo ale po prostu od ostatniej publikacji czyli podajże 25 maja przechodzę ciężki okres w życiu prywatnym i po prostu dlatego rozdziały te pojawiają się i jeszcze przez co najmniej jakiś czas będą pojawiać się tak rzadko)
| 17 czerwca, piątek |
Tego dnia szczęścia nie miałam nawet za przysłowiowy wdowi grosz. Zaczęło się od leniwego poranka, a raczej jego braku bowiem w zastępstwie za jedną z koleżanek musiałam pojawić się w kawiarni o wiele wiele wcześniej. Ponadto w drodze do pracy ochlapana zostałam wytworzoną na skutek swoją drogą nadal ulewnie padającego deszczu wodą z kałuży po czym i tym razem już w pracy rogaliki zsuneły mi się z metalowej blaszki oraz z hukiem opadły wprost na ubrudzoną jakimś dziwnym smarem posadzkę.
Następnie, a jednocześnie tym razem wracając z pracy spóźniłam się na autobus, a poza tym zapomniałam odebrać swojej paczki z paczkomatu wobec czego została ona odesłana z powrotem do nadawcy.
Innymi słowa mój dzisiejszy dzień to porażka i masakra w jednym!
W każdym bądź razie.
Weszłam właśnie do mieszkania przemoczona niczym kura tudzież nawet i do suchej nitki kotka gdy w pewnym momencie z kuchni usłyszałam dość głośny aczkolwiek co nieco nie wyraźny chichot.
J - Ooo nareszcie się znalazłaś Lexy!
Blondwłosa, a na dodatek nieco ode mnie niższa dziewczyna uśmiechnęła się szeroko oraz pomachała dłonią w geście powitania.
J - Jak w pracy?
L - Tragicznie? - odpowiedziałam pytająco bez ogródek po czym i skierowałam się ku swojemu pokojowi.
A kiedy i tam weszłam zdjęłam z siebie przemoczone ubrania, wysuszyłam na trymiga włosy oraz przebrałam się w basicową szarą bluzę, czarne z białym paskiem po prawej stronie getry oraz wygodniejsze papcie.
J - Nie chcę Ci nic mówić czy co gorsza pogarszać Twego humoru Lexy, ale mam nadzieję, że wspólne pieczenie ciasteczek z przyjaciółką poprawi choć trochę Twój humorek. - odezwała się kompletnie znikąd Jula przez co nie ukrywając lekko się jej przestraszyłam.
L - Ty mnie na zawał chcesz sprowadzić? - zakpiłam momentalnie w odpowiedzi.
J - Nie haha? - zaśmiała się szczerze. - A teraz raz dwa trzy podnosisz tyłek i lecimy robić ciastka.
L - Ehh, a nie możemy ich zrobić kiedy indziej? Opadam wręcz z sił! - wyszeptałam bowiem byłam naprawdę, ale to naprawdę wyczerpana.
J - Swoją drogą składniki już czekają także rusz dupę i mi pomóż.
I taka właśnie była Julka Kostera.
Waleczna i nigdy, a zwłaszcza wtedy kiedy jej na czymś zależało nieugięta.
CZYTASZ
GOŹDZIKI - LEXY I MARCIN
Romance- Nigdy w życiu nie byłem ani trochę dobry w wyznaniach dlatego też po prostu wiedz proszę o tym, że za każdym razem kiedy dawałem Ci te może bez znaczące goździki miałem na myśli dokładnie to co one oznaczają. - szepnął nieśmiało ciemnooki po czym...