(przy pisaniu dzisiejszego rozdziału towarzyszyło mi "Daylight" Davida Kushnera albowiem jest to jeden z najdłuższych, a jednocześnie najbardziej bolesnych rozdziałów w całej tej historii tak więc jeśli Wy też chcecie się wczuć w klimat lub ewentualnie poczuć jak ja podczas pisania to też sobie włączcie - link powyżej)
| skip time około dwóch miesięcy później |
Siedzę właśnie w łazience i zabieram się za przygotowanie sobie odprężającej, gorącej kąpieli kiedy to ni stąd ni zowąd dzwoni dzwonek do drzwi.
L - Marcin? - pytam totalnie głupio widząc go tego wieczora u mnie pod drzwiami.
M - Masz chwilę? - jego tembr głosu albo nie wyraża żadnych emocji albo tak perfekcyjnie udaje mu się je maskować. - To cholernie ważne.
Gestem ręki zapraszam go do środka, a jednocześnie zerkam na wywieszony na ścianie w przedpokoju zegar i czuję się jeszcze bardziej skołowana. Co on tutaj robi? A na dodatek jeszcze o tej godzinie? Przecież lada chwila, a wybije dwudziesta druga.
L - Chcesz herbaty?
Brunet nie odpowiada. Zamiast tego siada na kanapie, a kiedy i ja się do niego dosiadam wreszcie obdarza mnie spojrzeniem.
M - Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?
L - Yyy, ale o czym? Nie bardzo rozumiem. - udaję głupią po raz drugi.
M - Naprawdę masz teraz ochotę na te głupie żarty Chaplin? - mężczyzna zaciska szczękę i wbija we mnie ostre spojrzenie. - Od jak dawna wiesz, że Emily jest moją córką?!
Stoję, a właściwie to siedzę przy nim jak wryta i tępym wzrokiem patrzę na Marcina. Chłopak zaciska usta w wąską linię, a jego klatka piersiowa szybko unosi się i opada. W głowie ma zapewne tysiące myśli, a ja nawet teraz w swojej nie potrafię znaleźć odpowiednich słów.
M - Aaaa czyli mi nie powiesz? - jego stanowczy głos sprowadza mnie na ziemię. - Super!
Rozglądam się dookoła roztrzęsionym wzrokiem i szukam byle jakiego punktu, którego mogłabym się zaczepić. Nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy. Nie po tym jak mnie traktował. I na pewno nie po tym jaki był przez ostatnie czasy wspaniały oraz kochany.
L - Ja... - wtrącam po chwili w ciszę. - Ja chciałam Ci powiedzieć.
Ostatecznie decyduję się na niego spojrzeć. A kiedy i napotykam jego wzrok dostrzegam jak bacznie mi się przygląda i jak bardzo jest on pusty, smutny, a także poniekąd gniewny.
M - Dziwnie się składa, ale miałaś kurwa setki okazji, a mimo to żadnej z nich nie wykorzystałaś! - wyrzuca z żalem.
L - Przepraszam.
M - I tylko tyle?! Myślisz, że to załatwi sprawę?!
Zaciskam powieki czując zarówno łzy cisnące mi się do oczu jak i niewyobrażalny ból w sercu.
M - Myślisz, że... - ucina. - A z resztą! Wiedziałaś o tym od samego początku, zgadza się?
Nie mogę go już dłużej okłamywać.
Nie mogę okłamywać samej siebie.
Nie mogę...
L - Tak. - odpowiadam pod nosem nadal nie racząc go spojrzeniem. - Byłam młoda, zagubiona. Kompletnie nie obeznana w temacie, który na mnie w tamtej chwili spadł.
M - To dlaczego nie przyszłaś z tym do mnie?
Nie mogę już dłużej hamować łez i jedna z nich spływa po moim policzku.
CZYTASZ
GOŹDZIKI - LEXY I MARCIN
Romance- Nigdy w życiu nie byłem ani trochę dobry w wyznaniach dlatego też po prostu wiedz proszę o tym, że za każdym razem kiedy dawałem Ci te może bez znaczące goździki miałem na myśli dokładnie to co one oznaczają. - szepnął nieśmiało ciemnooki po czym...