-61-

35 4 13
                                    

(przy pisaniu dzisiejszego rozdziału towarzyszyło mi "Daylight" Davida Kushnera albowiem jest to jeden z najdłuższych, a jednocześnie najbardziej bolesnych rozdziałów w całej tej historii tak więc jeśli Wy też chcecie się wczuć w klimat lub ewentualnie poczuć jak ja podczas pisania to też sobie włączcie - link powyżej) 

| skip time około dwóch miesięcy później |

Siedzę właśnie w łazience i zabieram się za przygotowanie sobie odprężającej, gorącej kąpieli kiedy to ni stąd ni zowąd dzwoni dzwonek do drzwi. 

L - Marcin? - pytam totalnie głupio widząc go tego wieczora u mnie pod drzwiami.

M - Masz chwilę? - jego tembr głosu albo nie wyraża żadnych emocji albo tak perfekcyjnie udaje mu się je maskować. - To cholernie ważne.

Gestem ręki zapraszam go do środka, a jednocześnie zerkam na wywieszony na ścianie w przedpokoju zegar i czuję się jeszcze bardziej skołowana. Co on tutaj robi? A na dodatek jeszcze o tej godzinie? Przecież lada chwila, a wybije dwudziesta druga.

L - Chcesz herbaty?

Brunet nie odpowiada. Zamiast tego siada na kanapie, a kiedy i ja się do niego dosiadam wreszcie obdarza mnie spojrzeniem.

M - Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?

L - Yyy, ale o czym? Nie bardzo rozumiem. - udaję głupią po raz drugi. 

M - Naprawdę masz teraz ochotę na te głupie żarty Chaplin? - mężczyzna zaciska szczękę i wbija we mnie ostre spojrzenie. - Od jak dawna wiesz, że Emily jest moją córką?!

Stoję, a właściwie to siedzę przy nim jak wryta i tępym wzrokiem patrzę na Marcina. Chłopak zaciska usta w wąską linię, a jego klatka piersiowa szybko unosi się i opada. W głowie ma zapewne tysiące myśli, a ja nawet teraz w swojej nie potrafię znaleźć odpowiednich słów.

M - Aaaa czyli mi nie powiesz? - jego stanowczy głos sprowadza mnie na ziemię. - Super!

Rozglądam się dookoła roztrzęsionym wzrokiem i szukam byle jakiego punktu, którego mogłabym się zaczepić. Nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy. Nie po tym jak mnie traktował. I na pewno nie po tym jaki był przez ostatnie czasy wspaniały oraz kochany.

L - Ja... - wtrącam po chwili w ciszę. - Ja chciałam Ci powiedzieć.

Ostatecznie decyduję się na niego spojrzeć. A kiedy i napotykam jego wzrok dostrzegam jak bacznie mi się przygląda i jak bardzo jest on pusty, smutny, a także poniekąd gniewny.

M - Dziwnie się składa, ale miałaś kurwa setki okazji, a mimo to żadnej z nich nie wykorzystałaś! - wyrzuca z żalem.

L - Przepraszam.

M - I tylko tyle?! Myślisz, że to załatwi sprawę?!

Zaciskam powieki czując zarówno łzy cisnące mi się do oczu jak i niewyobrażalny ból w sercu.

M - Myślisz, że... - ucina. - A z resztą! Wiedziałaś o tym od samego początku, zgadza się?

Nie mogę go już dłużej okłamywać.

Nie mogę okłamywać samej siebie.

Nie mogę...

L - Tak. - odpowiadam pod nosem nadal nie racząc go spojrzeniem. - Byłam młoda, zagubiona. Kompletnie nie obeznana w temacie, który na mnie w tamtej chwili spadł.

M - To dlaczego nie przyszłaś z tym do mnie?

Nie mogę już dłużej hamować łez i jedna z nich spływa po moim policzku.

GOŹDZIKI - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz