Rozdział 5. Uspokój się, do cholery

2.5K 104 0
                                    

Wstrzymałam powietrze, cicho stąpając po zimnej posadzce. Z dużą dozą niepewności zerknęłam do salonu natrafiając na całkowitą pustkę. Wszystko było na swoim miejscu, w pomieszczeniu nie było nikogo, napisy końcowe filmu akcji, który oglądałam nadal znajdowały się na ekranie telewizora.

Teren czysty. 

Ruszyłam dalej, rozglądając się przy tym na boki. Cisza, spokój i światło księżyca przebijające się przez duże okna i wpadające do środka domu. Tyle i aż tyle. Nigdzie nie było śladu, który wskazywałby na to, że w tej ogromnej willi panuje jakieś niebezpieczeństwo.

To na pewno był tylko przeciąg. W końcu mamy listopad, pogoda jest jaka jest, więc nic dziwnego, że mógł nagle buchnął podmuch wiatru, który trzasnął najpewniej niedomkniętymi drzwiami.

Wypuściłam wstrzymane powietrze, czując jednocześnie niesamowitą ulgę. Potarłam lekko barki, czując jak spięte i zestresowane ciało stopniowo się rozluźniało.

Zdecydowanie nie powinnam oglądać tyle horrorów i filmów akcji. Od dziś przerzucam się tylko i wyłącznie na komedie romantyczne i filmy animowane. Po nich może nie będę widziała najczarniejszych scenariuszy.

Ruszyłam delikatnie wargami, czując jednocześnie cholerną suchość w gardle.  Szklanka zimnej wody była czymś, czego w tej chwili bardzo potrzebowałam. Instynktownie przesunęłam się do przodu wchodząc po chwili do pomieszczenia, które na moje szczęście faktycznie okazało się kuchnią. Z uśmiechem na ustach ruszyłam w kierunku kranu, gdy ciemny cień minął mi kątem oka z prawej strony. 

Spojrzałam szybko w jego kierunku, wydając przy tym przeraźliwy pisk. 

O białą szafkę opierał się cholernie wysoki, młody mężczyzna. Przez padające światło księżyca widziałam delikatny zarys jego postaci. Pierwszym co rzuciło mi się w oczy, były jego tatuaże które pokrywały całe ręce i większą część szyi, a drugim srebrny metal mieniący się w okolicach jego nosa. Najpewniej znajdował się właśnie w nim, ale przez panującą ciemność i przede wszystkim w ciągu tych dziesięciu przeraźliwych sekund mojego życia nie byłam w stanie zidentyfikować nic innego. Jedyne o czym myślałam to ucieczka.

Natychmiastowo cofnęłam się do tyłu, wbiegając za znajdującą się po lewej stronie wyspę kuchenną. Drżącą dłonią wyciągnęłam telefon, który już po chwili odblokowałam.

-Dzwonię na policję. -wysapałam, chcąc brzmieć pewnie, ale widok chłopaka, który od mojego pojawienia się w pomieszczeniu nie poruszył się nawet o milimetr był niesamowicie stresujący.

Ciche prychnięcie opuściło jego usta. 

Zacisnęłam dłoń na jednej z szafek, czując jak przerażone nogi delikatnie się pode mną uginały.

 -Nie żartuję. -zaczęłam po chwili, nie spuszczając wzroku z chłopaka. -Proszę natychmiast opuścić ten dom. -dodałam, trzęsąc się ze strachu.

Kolejne prychnięcie opuściło jego usta, jednak tym razem sytuacja była zdecydowanie gorsza. 

Przygryzłam wargę, czując na ustach metaliczny posmak krwi, gdy wolnym krokiem zaczął się zbliżać w moim kierunku. 

-Nie podchodź! -krzyknęłam, przez ściśnięte gardło, jednak po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że moje słowa nijak na niego nie zadziałały. 

-Uspokój się, do cholery. -jego zachrypnięty głos chyba z opóźnieniem dotarł do mojego mózgu, bo nim zdążyłam się zorientować mężczyzna znajdował się już o krok ode mnie.

-Mam pod opieką dziecko. -szepnęłam przerażona mając nadzieję, że to go powstrzyma przed zrobieniem mi ewentualnej krzywdy.

-Wiem. -mruknął po chwili, podchodząc jeszcze bliżej. -Ma na imię Amy i śpi w swoim rzygającym tęczą pokoju. -dodał, pochylając się delikatnie w moją stronę.

-Skąd ty... -zaczęłam, lecz nie dane mi było skończyć, bo cichy głos natychmiastowo skupił moją uwagę.

-Blaise? -mruknęła zaspana Amy, która pocierała swoje niebieskie oczka dłonią złożoną w pięść. -Wróciłeś? -zapytała, ziewając przy tym słodko.

Zmarszczyłam brwi, przenosząc szybko spojrzenie z dziewczynki na znajdującego się obok mnie chłopaka.

-Tak, słoneczko. -odparł miękko, prostując się przy tym.

Słoneczko? 

Natychmiastowo przypomniałam sobie rozmowę z Amy, w której powiedziała mi, że ma brata który nazywa ją Słoneczkiem.

Jasna cholera.

Czy ja właśnie chciałam wezwać policję na brata Amy? 

Być może. 

Czy ja naprawdę myślałam, że ten przerażający facet włamał się do domu z tylko jemu znanymi zamiarami? 

Być może.

Czy ja właśnie patrzę jak sześciolatka przytula się do jego wyraźnie wyrzeźbionych nóg. 

Być może.

A czy można było zrobić z siebie większą idiotkę przed jednym z członków rodziny Branson?

Nie, zdecydowanie nie można było. 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- -

Szybkie poznanie w dość ciekawych okolicznościach z bratem Amy, który jak się okazuje ma na imię Blaise! Standardowo dajcie znać co myślicie i do następnego!~Patrycja1926

                                                                              #złyruchPK

Zły ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz