Przygryzłam nerwowo wargę schodząc powoli po schodach. Matka już dobre dziesięć minut krzyczy, abym wreszcie zjawiła się na dole, a ja odwlekałam to jak tylko mogłam, aż do teraz.
-Jesteś wreszcie. -burknęła, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek. -Matko kochana, jak ty wyglądasz?! -krzyknęła, mierząc mnie swoim wściekłym spojrzeniem.
-Normalnie mamo. -rzuciłam, nerwowo wyginając palce.
-Normalnie, ale nie elegancko! Gdzie twoja sukienka? Dlaczego zamiast niej masz na sobie jeansy i jakiś zwykły biały top? -zapytała, uderzając przy tym dłonią w stół. -Co się dziecko z tobą dzieje!
Spuściłam wzrok, w momencie w którym dźwięk dzwonka dał nam o sobie znać.
-Zagadam ich, a ty idź się przebrać. -rzuciła wściekła, sekundę przed kolejnym dźwiękiem.
Westchnęłam cicho, spoglądając niepewnie na telefon.
Cisza.
Żadnej wiadomości.
Żadnego nieodebranego połączenia.
Cisza, zupełna cisza.
A co jeśli o mnie zapomniał?
Poruszyłam szybko głową, starając się odgonić natrętne myśli. Nie trwało to jednak długo, bo już po sekundzie w jadalni zjawili się państwo Jarret z synem.
-Och, najmocniej was przepraszam za jej ubiór, ale wiecie jak to jest z młodzieżą. -spojrzałam na matkę, która zaśmiała się nerwowo. -Cassandra przechodzi chyba jakąś nastoletnią fazę buntu. -dodała, śmiejąc się jeszcze bardziej.
Wstydziła się mnie.
Nie zrobiłam niczego złego, ubrałam to na co miałam ochotę, a ona już na wstępie starała się zasłonić normalny wygląd- fazą buntu...
Co najlepsze, nastoletniego buntu.
Dorosłej kobiecie wmawiała fazę buntu.
-Pięknie wygląda. -odparł po chwili starszy z rodziny Jarret.
-Najpiękniej. -nieoczekiwanie dotarł do wszystkich kolejny głos.
Uśmiechnęłam się delikatnie patrząc w zielone oczy Blaise'a, który jakby znikąd pojawił się w progu jadalni.
-Dzień dobry wszystkim, pukałem ale najwidoczniej nikt nie słyszał. -rzucił prowokująco, wpatrując się we mnie intensywnie.
-Co ty tutaj robisz szczeniaku! -wrzasnęła nagle matka, patrząc wrogim spojrzeniem na Blaise'a, jednak ciche chrząknięcie pani Jarret sprawiło, że natychmiastowo się poprawiła. -To znaczy Co ty tutaj robisz, młody człowieku? -zapytała podejrzliwie, przeskakując wzrokiem z Blaise'a na mnie.
-Przyszedłem po Cassandrę. - rzucił wyciągając w moim kierunku dłoń, którą od razu chwyciłam.
- Mówiłam ci dziecko, że będziemy miały gości. - wrzasnęła przez zaciśnięte zęby, zerknąć szybko na swojego szefa i jego rodzinę. - Najmocniej przepraszam za to nieporozumienie. - rzuciła ponownie, starając się zapanować nad sytuacją.
-To my przepraszamy. - rzucił Blaise zerkając na przybyłych gości. -Gdyby mama Cassandry liczyła się ze zdaniem córki, nie byłoby tej sytuacji, ale że ma jej zdanie i przede wszystkim ją samą głęboko w dupie, musiałem interweniować, bo nie pozwolę na to, żeby była tak traktowana. - dopowiedział, zaciskają przy tym że zdenerwowania pięści.
-Jak śmiesz tak kłamać?! Jak śmiesz obrażać mnie w moim własnym domu! Ty kryminalisto! - przygryzłam nerwowo wnętrze policzka, patrząc na matkę, która aż kipiała złością.
-Nie mów tak o nim, nie jest kryminalistą. - wtrąciłam od razu, narażając się na jeszcze większy gniew z jej strony.
-To może my już pójdziemy, Evo. - odezwał się nagle szef mamy, doprowadzając ją przy tym do małego zawału.
-Och, nie ma takiej potrzeby Andrew. -rzuciła szybko matka, wskazując dłonią na stół. -Proszę siadajcie, a ja za moment przynoszą pieczeń. -dodała szybko, łapiąc mnie przy tym za łokieć, który w momencie wyrwał jej Blaise.
- Życzymy państwu miłego posiłku, jest nam przykro że nie możemy dotrzymać państwu towarzystwa i że zostawiamy was samych z z tą okropną babą. - zaczął wskazując dłonią na moją matkę. -Ale jak widzicie stosunków z przyszłą teściową nie mam najlepszych. - dodał, czym wywołał śmiech u syna Jareetów.
Zacisnęłam usta starając się nie wybuchnąć śmiechem, widząc zszokowaną i przerażoną miną matki.
-Miło było poznać, mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy. - rzucił, po czym złapał mnie za dłoń. -Najlepiej na jakimś pogrzebie.
Szok na twarzy matki, był tak ogromny, że nim zdążyła zareagować szliśmy już w kierunku zaparkowanego na podjeździe samochodu Blaise'a.
Nie wiem, czy bardziej zdezorientował mnie brak większej reakcji mamy na to wszystko co się przed chwilą wydarzyło, czy słowa o teściowej. Zdawałam sobie sprawę z tego, że państwo Jarret w pewnym stopniu przesłużyli się do tego, że w domu nie wybuchła wojna między Blaise'em, a matką, jednak mimo to byłam w szoku.
Przygryzłam lekko wargę skupiając się na słowach o teściowej...
Być żoną Blaise'a...
Hmm, mogłoby być ciekawie.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
I poszli na lodowisko! Jak wrażenia? Dajcie znać co myślicie i do następnego!~Patrycja Kozioł autorka#złyruchPK
CZYTASZ
Zły ruch
RomanceDwa różne sporty. Dwie różne osobowości. Łączy ich jedna, a w zasadzie dwie rzeczy... Łyżwy i lodowisko. I to właśnie od tego wszystko się zaczęło. On obiecujący hokeista, który swoimi wyglądem i umiejętnościami na lodzie, podbija serca każdej napot...