Pierwsza godzina zajęć minęła mi w momencie, gorzej było z drugą...
Śmiechy, krzyki i komentarze płynące z drugiego końca lodowiska robiły się coraz bardziej uciążliwe.
-Hej, łyżwiareczko. -roześmiany głos dotarł po chwili do mojego ucha. Niespiesznie odwróciłam się za siebie przenosząc spojrzenie na nieznajomego.
-Słucham? -zapytałam, podjeżdżając wolno w jego kierunku.
Pozostali zawodnicy wyraźnie udali się na przerwę, bo na lodowisku zostałam tylko ja, nieznajomy i kilku pozostałych hokeistów.
-Oj kotku, ze słucham kojarzy mi się tylko jedno, przyjemne powiedzonko. -mruknął po chwili, przejeżdżając językiem po swojej dolnej wardze.
Zmarszczyłam delikatnie brwi, wpatrując się w niego z niesmakiem. Przydługie brązowo-rude kosmyki zaczesane miał do tyłu, niebieski tęczówki, które obecnie świdrowały moją sylwetkę. Podobnie, jak reszta, ubrany był w standardowy strój hokeisty, a dzięki zdjętemu kaskowi miałam idealny widok na jego twarz, która swoją drogą była naprawdę przeciętna.
-To wszystko? -zapytałam, całkowicie ignorując jego żenujący tekst.
-Nie. -rzucił pewnie, uśmiechając się przy tym szeroko.
Aż za szeroko.
-Więc? Nie ma całego dnia. -burknęłam, opierając dłonie na biodrach.
-Co powiesz, na randkę? -rzucił pewnie, wywołując tym samym moje zdezorientowanie.
-Randkę? -zapytałam po chwili, chcąc się chyba upewnić, czy dobrze wszystko zrozumiałam.
-Tak, randkę. Ty+ja+co tylko zechcesz =randka -zaczął, wyliczając przy tym na palcach.
Przechyliłam delikatnie głowę, wpatrując się w niego przez dłuższą chwilę, gdy niespodziewane parsknięcie opuściło moje usta.
-Nie dziękuję, nie skorzystam. -rzuciłam, wpatrując się w jego zdezorientowany wyraz twarzy.
-Co? -zapytał głupio, patrząc na mnie jak na kosmitę.
-Nie pójdziemy na randkę. -powiedziałam ponownie, wyraźnie akcentując każde słowo.
-Czy mnie uszy nie mylą? -rozbawiony głos Caleba, w momencie rozbrzmiał obok nas. -Czy ty startujesz do Cassie? -zapytał, parskając przy tym śmiechem.
-Jakiś problem, Ferrell? -zapytał nieznajomy, zdradzając mi tym samym nazwisko Caleba.
-Oj Miles, za wysokie progi, na twoje pokrzywione nogi. -mruknął ponownie Caleb, wywołując tym samym lekkie rozbawienie.
Parsknęłam delikatnie, przenosząc spojrzenie na niejakiego Miles'a, który wyraźnie poczerwieniał ze złości.
-Nie wpierdalaj się tam, gdzie nie trzeba. -charknął, zaciskając dłonie w pięści.
-Bo co? Popłaczesz się? -zaśmiał się ponownie chłopak, czym jeszcze bardziej rozwścieczył swojego kolegę z zespołu.
-Nie, przypierdolę ci. -wrzasnął, podjeżdżając szybko w stronę rozbawionego Caleba.
Wstrzymałam nerwowo powietrze, wzdrygając się przy tym lekko.
Co tu się do cholery, wyprawia?
Przesunęłam się szybko w stronę chłopaków, lecz moją interwencję skutecznie przerwał chłodny głos.
-Dość. -agresywny i ociekający jadem ton głosu, natychmiastowo przerwał chęć ,,wymierzenia sprawiedliwości'' przez Miles'a.
Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, chłopak leżał już na lodzie przygnieciony przez masywne cielsko Blaise'a.
Poprawka, co teraz się do jasnej cholery wyprawia?!
-Może to ja ci przypierdolę, co? -charknął po chwili ciszy, przyciskając swój odziany w ochraniacze łokieć do szyi Miles'a.
Potrząsnęłam szybko głową, natychmiastowo podjeżdżając do leżących na lodzie facetów.
-Blaise, co ty wyprawiasz?! -krzyknęłam, opierając dłoń na jego prawym ramieniu. -Zostaw go! Oszalałeś? -ciągnęłam dalej, delikatnie ciągnąć go za bark.
-No proszę, sam szanowny pan Blaise raczył zaszczycić nas swoją obecnością. -rzucił prześmiewczo Miles, starając się jednocześnie odciągnąć rękę od swojej szyi.
-Masz z tym jakiś problem, Harrey? -wychrypał, zdradzając mi przy okazji nazwisko chłopaka.
-Ależ skąd, cieszę się że bronisz takiej cipki jaką jest Caleb, w końcu swój do swego ciągnie, co? -mruknął, łapczywie starając się opanować oddech.
Wstrzymałam powietrze, patrząc z przerażeniem na Blaise'a który z jeszcze większą siłą przycisnął swoim ciałem, zdecydowanie szczuplejszego chłopaka.
-Stary, zostaw go. -rzucił z lekkim zdenerwowaniem Caleb, który chyba wszystkim przypomniał o swojej obecności. -On cię tylko prowokuje. -dodał, kładąc swoją dłoń na wolne ramię ciemnowłosego.
Szybko przeniosłam spojrzenie na swoją, zdając sobie sprawę z tego, że nadal znajdowała się na barku bruneta. Natychmiastowo szarpnęłam ręką, zabierając ją tym samym z miękkiego materiału stroju.
-Blaise... -zaczęłam, przenosząc dłoń w okolice wytatuowanej szyi chłopaka. -Daj sobie na wstrzymanie. -mruknęłam, szczypiąc go lekko w odkryty kawałek skóry,
Ciche syknięcie opuściło jego usta, co jednocześnie spowodowało rozluźnienie spiętych mięśni.
Miles natychmiastowo wykorzystał chwilę nieuwagi Blaise'a. Szybkim ruchem wydostał swoje przyciśnięte ręce, którymi po chwili odepchnął bruneta.
-Popierdoliło cię? -zapytał, przez zaciśnięte zęby Blaise, który dość szybkim ruchem masował przyszczypaną skórę.
-Nie. -rzuciłam od razu, przenosząc spojrzenie na podnoszącego się z lodu Harrey'a.
-No proszę łyżwiareczko, nie sądziłem że z ciebie takie ziółko. -mruknął po chwili, stając na równych nogach.
-To twój problem. -rzuciłam, w momencie w którym masywna dłoń zacisnęła się na moim lewym łokciu.
Przeniosłam szybko wzrok na Blaise'a, który z morderczym wyrazem twarzy wpatrywał się w moją osobę.
-Mamy do pogadania. -rzucił gniewnie ruszając przed siebie, jednocześnie ciągnąc mnie boleśnie za rękę.
Cholera.
Czy było mi to potrzebne?
Absolutnie nie.
Ale, czy żałowałam?
Nie, zdecydowanie nie.
Gdybym tylko miała taką możliwość, uszczypnęłabym go jeszcze raz, tym razem sto razy mocniej.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Rozdział dziewiąty za nami! Jak wrażenia? Dajcie znać i do następnego!~Patrycja1926
#złyruchPK
CZYTASZ
Zły ruch
RomanceDwa różne sporty. Dwie różne osobowości. Łączy ich jedna, a w zasadzie dwie rzeczy... Łyżwy i lodowisko. I to właśnie od tego wszystko się zaczęło. On obiecujący hokeista, który swoimi wyglądem i umiejętnościami na lodzie, podbija serca każdej napot...