Rozluźniłam spięte ciało, zanurzając się po chwili w gorącej wodzie. Lawendowy olejek, przyjemnie otulał moją miękką skórę, a biała piana pokryła praktycznie całą powierzchnię wanny.
Było tak, jak uwielbiałam.
Chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że moje spięte mięśnie i delikatne obrzęki spowodowane maksymalnie dużo ilością godzin treningowych potrzebowały zimnej kąpieli, jakoś nie mogłam się na to zdecydować.
Nie mogłam i przede wszystkim nie chciałam.
Cholernie uwielbiałam gorące kąpiele, ale mogłam sobie na nie pozwolić tylko wtedy, gdy byłam sama. Bo gdyby kobieta, która mnie urodziła znajdowała się w domu, od razu kazałaby mi zanurzyć się co najmniej do obojczyków w lodowatej wodzie, do której z pewnością od czasu do czasu wrzuciłaby kilka kostek lodu.
Jednak dzięki jej nocnej zmianie, za którą swoją drogą byłam ogromnie wdzięczna, mogłam odpocząć.
Niestety jej nocne zmiany to rzadkość. Pracowała jako asystentka właściciela biura rachunkowego i praca w nocy przypadała jej jedynie wtedy, kiedy mieli zrobić jakieś ważne rozliczenia i podliczenia, które potrzebne były na ,,wczoraj".
Kolejnym moim gwoździem do trumny było to, że jej szef szedł jej bardzo na rękę przez co każdy mój występ, dłuższe treningi, zarówno te na lodowisku, jak i poza nim, dieta, którą zresztą sama mi układała były pod jej stałym nadzorem.
Miała fioła na punkcie mojego łyżwiarstwa...
Co może wydawać się dziwne, bo sama nienawidziła jeździć na łyżwach, nie lubiła lodu, mrozu i wszelkiego chłodu.
Przymknęłam powieki czując jak napięcie z dzisiejszego dnia całkowicie wyparowało.
Tego mi było trzeba.
Wieczór, kąpiel i... trzask drzwi?
Momentalnie uchyliłam powieki nadsłuchując hałasu dobiegającego z dołu.
Dziwne.
Mama ma nocną zmianę, tata jest w delegacji, a ja zamykałam drzwi.
A może i ich nie zamknęłam?
Przygryzłam nerwowo wargę, patrząc szybko na zamek drzwi łazienkowych.
Zamknięte.
Okej, nie jest źle. Drzwi są zamknięte...
Och cholera, kogo ja oszukuję? Gdyby to był włamywacz bez wątpienia poradziłby sobie z tym starym kawałkiem drewna.
-Gdzie jesteś? -rozluźniłam się natychmiastowo, gdyż potencjalnym włamywaczem okazała się Bonnie, moja najlepsza przyjaciółka.
-W łazience, relaksuje się! -krzyknęłam, opierając się wygodnie o ramę wanny.
-Zamknięte? -krzyknęła, wbiegając po schodach.
-Tak. -rzuciłam na tyle głośno, aby dokładnie mnie usłyszała.
-Jak zwykle utrudniasz. -mruknęła, będąc już pod drzwiami łazienki.
Prychnęłam cicho przyglądając się białej pianie. Nie pozostało mi nic innego, jak czekać na Bonnie, która powinna być tu lada chwila.
Przekręcany dźwięk zamka rozniósł się echem po pomieszczeniu. Podniosłam wzrok natrafiając na postać mojej ulubionej szatynki.
-No no, jakie widoki. -zaśmiała się zaczepnie, poruszając przy tym sugestywnie brwiami. -Gdybym nie leciała na seksowne tyłeczki płci męskiej, na pewno byłabyś w mojej top 3! -uśmiechnęła się, siadając na zamkniętej desce klozetowej.
-Wow dzięki, nie sądziłam że tak bardzo podnieca cię widok białej piany. -prychnęłam, przenosząc spojrzenie na swoje ciało, które po same obojczyki zasłonięte było ogromną ilością piany.
Nie wstydziłam się. Bonnie była dla mnie jak siostra. Znałyśmy się od dzieciaka, chodziłyśmy razem do przedszkola, później do szkoły, byłyśmy razem wszędzie gdzie tylko dało się pójść we dwie.
-Mów lepiej, co cię sprowadza? -zapytałam, wylewając na dłoń odrobinę waniliowego żelu.
-Och, no wiesz? -zaczęła oburzona. -To już nie można odwiedzić przyjaciółki? -zapytała, patrząc na mnie oceniająco.
Prychnęłam cicho, patrząc na nią z widocznym politowaniem.
-Gdybym cię nie znała, może byś mnie przekonała, że tak bardzo za mną tęskniłaś, że musiałaś pojawić się tu tak późno -mruknęłam, zastanawiając się przy okazji, która tak naprawdę była godzina.
-Po pierwsze, wcale nie jest tak późno jest dopiero 10:00 p.m. -oznajmiła, patrząc na godzinę w telefonie.
O cholera.
Trochę się zasiedziałam.
-A po drugie, musisz mi pomóc. -szepnęła, uśmiechając się do mnie tym swoim słodkim uśmiechem, którego używała zawsze, gdy chciała mnie na coś naciągnąć.
-Och, czyli to jednak nie tęsknota cię tu sprowadziła? -zapytałam, wydymając przy tym wargi.
Zaśmiałam się cicho, obserwując przewracającą oczami Bonnie.
-Cassie, nooo -rzuciła, przeciągając ostatni wyraz. -Sprawa jest naprawdę poważna. -dodała, przygryzając nerwowo wargę.
-Co jest? -zapytałam, wpatrując się w nią intensywnie.
-Musisz mi pomóc, dzisiaj. -wyrzuciła z siebie, zerkając na ekran swojego telefonu.
-W czym? -zmarszczyłam brwi, patrząc na nią podejrzliwie.
-Musisz mnie zastąpić w opiece nad Amy. -wyrzuciła z siebie z mocą porównywalną do wystrzału z karabinu.
-Chyba oszalałaś.-parsknęłam, zerkając na nią z lekkim niedowierzaniem.
-Nie, naprawdę musisz mi pomóc. Nie dam dziś rady, a już wcześniej się zgodziłam. -rzuciła, wręcz błagalnie.
-A co na to jej rodzice? Nie znają mnie, serio myślisz, że zostawią sześciolatkę z obcą osobą? -zapytałam, nie kryjąc swojego zdezorientowania.
-Zostawią. -zapewniła, wstając ze swojego prowizorycznego stołka. -Już wszystko załatwiłam, poręczyłam za ciebie. -dodała, ruszając w moim kierunku. -Teraz tylko potrzebuję twojej zgody, błagam Cassie, uratuj przyjaciółkę. - mruknęła, stając obok wanny.
Jej zawsze wypielęgnowane dłonie, złożone były aktualne do modlitwy. Proszące oczy zamrugały szybko, a kształtne usta wydęła delikatnie.
Stosowała na mnie te swoje przebiegłe sztuczki.
-Ugh dobra, o której mam być i gdzie? -wyrzuciłam, wypuszczając lekko chłodną już wodę.
-Kocham cię! Jesteś najlepsza! -pisnęła, podając mi biały, puchaty ręcznik. -Zawiozę cię na miejsce, nic się nie bój. -dodała, posyłając w moją stronę radosny uśmiech. -No i szykuj się, bo mamy tam być na 10:30 p.m -wyrzuciła szybko, uciekając z łazienki.
-Nie myśl sobie, że ominą cię jutro tłumaczenia! -krzyknęłam, wycierając swoje ciało.
Spokojny wieczór, który miałam spędzić na leżeniu na miękkim łóżku, zamienił się w pracę opiekunki.
Cudownie.
Jedno jest pewne, Bonnie będzie musiała mi to wynagrodzić!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
I jak wrażenia? Jak myślicie, co takiego Bonnie ma do załatwienia? No i jak poradzi sobie Cassandra? Dajcie znać i do następnego! ~Patrycja1926#złyruchPK
CZYTASZ
Zły ruch
RomanceDwa różne sporty. Dwie różne osobowości. Łączy ich jedna, a w zasadzie dwie rzeczy... Łyżwy i lodowisko. I to właśnie od tego wszystko się zaczęło. On obiecujący hokeista, który swoimi wyglądem i umiejętnościami na lodzie, podbija serca każdej napot...