Rozdział 55. -Zdecydowanie nie będziemy się nudzić, Cassandro

1.1K 64 3
                                    

-Wyżej noga, dłoń bliżej siebie i uśmiech do cholery. -krzyknęła Lindsey, notując coś w swoim notatniku.

Od dobrych dwóch godzin wykonuję ten sam układ. Te same skoki, to samo ułożenie rąk, ten sam wymach nogą, a mimo to według trenerki Lopez nadal jest coś nie tak.

-Cassandra, do cholery za tydzień są mistrzostwa! -wykrzyczała, wymachując przy tym dłońmi.

-Wiem to. -mruknęłam, podjeżdżając do niej. -Naprawdę daję z siebie wszystko. -dodałam po chwili, opierając się dłońmi o kolana.

-Widzę, ale musimy dać z siebie jeszcze więcej, jeżeli chcemy wygrać. -rzuciła już dużo spokojniej. -Nie mam zamiaru zajeżdżać cię tak, jakby zrobiła to twoja matka, co to to nie, ale musimy dodać coś do układu. -zauważyła, badając przy tym moją reakcję.

-Dodać coś do układu? -zapytałam zaskoczona, patrząc na nią z lekkim przerażeniem. -Ale do występu, jak sama trenerko zauważyłaś został tydzień.

-To fakt, ale musimy dodać coś, co rozłoży jury na łopatki. Twoje rywalki jeżdżą niesamowicie, sama to pewnie zauważyłaś, ty dla mnie jeździsz najlepiej, ale jury też to musi zobaczyć, dlatego dodajemy na początku Half-loop, po którym wykonujesz trzy obroty, później dalsza część układu i przed jazdą na jednej łyżwie dodajemy Teo-loop, dalsza część układu i na sam koniec skaczesz i kręcisz się w powietrzu dwa razy. -skończyła, patrząc na mnie zza notatnika. -Co ty na to? -zapytała, zupełnie jak zawsze.

Lopez jest wymagająca, pilnuje dyscypliny jak oka w głowie, ale zawsze pyta mnie o zdanie. To w niej uwielbiam, wymaga, ale daje coś od siebie.

-Jest w porządku. Dam radę. -przytaknęłam, odkręcając butelkę z wodą.

-Wiem, że dasz. Kto jak nie ty. -przytaknęła, wracając do notowania, tylko sobie znanych rzeczy.

Uśmiechnęłam się lekko, potakująco kiwając głową.

-W takim razie, zaczynajmy. -mruknęłam zakręcając butelkę, którą chwilę później rzuciłam do torby znajdującej się pod ławką.

***

-Na dziś wystarczy. -rzuciła Linsey, po kolejnych dwóch godzinach treningu.  -Było w porządku, dopracujemy wszystko  w kolejnych dniach, widzimy się jutro o ósmej. -dodała, kiwając na pożegnanie głową, po czym ruszyła w stronę wyjścia z lodowiska.

Niespiesznie zdjęłam łyżwy, chowając je po chwili do dużej torby, gdy niespodziewany huk rozniósł się echem po pustym lodowisku.

Rozejrzałam się wokół natrafiając wzrokiem na Blaise'a, który stał oparty o trybuny.

Uśmiechnęłam się delikatnie patrząc na chłopaka, który po chwili poprawiał ogromnych rozmiarów pudełko, które sądząc po huku spadło z trybun.

W mgnieniu oka pozbierałam wszystkie swoje rzeczy, ubrałam buty i już po chwili ruszyłam w kierunku Blaise'a.

-Co tu robisz? -zapytałam, stając przed jego osobą.

-Jakie miłe powitanie. -prychnął po chwili, przysuwając się bardziej w moją stronę. -Liczyłem bardziej na to, że swoim językiem zaatakujesz moje gardło. -szepnął mi do ucha, całując po chwili jego fragment.

-Na penetrowanie gardeł, przyjdzie czas jak zasłużysz. -mruknęłam, chociaż bardzo kusiło mnie, aby kolejny już raz poczuć jego pocałunki. -Co tam masz? -zapytałam, wskazując dłonią na pudełko.

-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła... -zaczął, ponownie przysuwając się swoimi ustami w kierunku mojego ucha. -Ale ty przez swoje umiejętności posługiwania się językiem już od dawna masz tam miejsce zagwarantowane. -powiedział powodując, że przez moje ciało przepłynęły ciarki, a zawstydzenie natychmiastowo ozdobiło moje policzki.

-Cóż, przynajmniej będziesz tam ze mną, więc nie będzie mi się nudziło. -oznajmiłam po chwili, udając że wcale te słowa na mnie nie zadziałały.

-Zdecydowanie nie będziemy się nudzić, Cassandro. -powiedział, patrząc mi przy tym głęboko w oczy.

Przełknęłam nerwowo ślinę, zdając sobie doskonale co Blaise miał na myśli mówiąc, że nie będziemy się ze sobą nudzić i cóż... 

Musiałam się z tym zgodzić.

Zdecydowanie, nie da się z nim nudzić.

-Oczywiście. -odparłam krótko, w dalszym ciągu bawiąc się w naszą małą zabawę pt. ,,wcale nie ruszają mnie twoje słowa".  -Więc, co masz w tym pudełku? -zapytałam po chwili, zerkając ponownie na sporych rozmiarów paczkę.

-Dowiesz się w swoim czasie. -odparł, podnosząc tajemniczy box. -Chodź, odwiozę cię do domu. -dodaj, puszczając mi przy tym oczko.

Westchnęłam cicho, idąc za tym przeklętym facetem, który głupim pudełkiem zamącił mi w głowie.

Byłam wścibska.

Chciałam wiedzieć co tam ukrywał, bo gdzieś podświadomie miałam wrażenie, że było to coś związanego ze mną.

Z nami...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Kochani moi! Strasznie was przepraszam, że zostawiałam was tyle czasu bez rozdziału :( Mam nadzieję, że mi to wybaczycie i że losy Cassandry i Blaise'a jeszcze was interesują, bo ich historia powoli dobiega końca... Także łapcie nowy rozdział i obiecuję, że na kolejny nie będziecie tyle czekać! Do następnego!~Patrycja Kozioł autorka

                                           #złyruchPK

Zły ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz