Rozdział 3. Cześć, jestem Cassie

2.9K 120 2
                                    

Przygryzłam nerwowo wargę, skanując wzrokiem znajdującą się przede mną willę, bo zdecydowanie nie można było porównać tego budynku do przeciętnych domów. Ogromna posiadłość, z której bogactwo biło już na odległość. Biały front, drewniane, masywne okna otoczone złotymi elementami, szerokie drzwi z czarną klamką, za którą osobiście nie chciałabym pociągnąć ze strachu, że mogłabym coś zepsuć.

A nie wydaje mi się, że stać by mnie było na pokrycie kosztów czegokolwiek z tego domu. 

-Nie stresuj się! -rzuciła prędko Bonnie , odpalając silnik swojego czarnego samochodu. -I pamiętaj, że kocham cię najbardziej! -dodała, posyłając w moim kierunku wdzięczny uśmiech.

-W szczególność dzisiaj. -mruknęłam, przewracając oczami, czego niestety nie zdołała już zobaczyć, bo sprawnie wycofała ruszając w tylko sobie znanym kierunku. 

Po drodze niestety nie miałyśmy czasu na rozmowę pt. ,,gdzie się wybierasz i dlaczego ja nic o tym nie wiem'', bo cała nasza droga do rodziny Branson przebiegała na rozmowie o najmłodszej z członków.

Dowiedziałam się, że mała w piątki najpóźniej ma iść spać o 10:50 p.m. co osobiście lekko mnie zaskoczyło. W końcu dziecko ma dopiero sześć lat.  Ponoć w ten sposób rodzice chcą choć po części odkupić poczucie winy spowodowane tym, że w ciągu tygodnia poświęcają jej tak mało czasu.  Jej alergia na orzechy i wszystko, co tylko miało w sobie jabłka również zapisało się w mojej pamięci. Oprócz tego dowiedziałam się, że to naprawdę kochane i spokojne dziecko, któremu przed pójściem spać należy przeczytać wybraną przez nią książkę.

Niepewnie podeszłam do szerokich drzwi, które z bliska wywierały jeszcze większe wrażenie. Policzyłam w myślach do trzech naciskając jednocześnie dzwonek znajdujący się po prawej stronie. 

Wstrzymałam nerwowo powietrze słysząc zbliżające się po drugiej stronie kroki.

-Dobry wieczór. Jestem Cassandra Callen, jestem w zastępstwie za Bonnie. -zaczęłam, niepewnie patrząc na straszą kobietę. 

-Dobry wieczór, zapraszam. -rzuciła, gestem dłoni wskazując mi, abym weszła do środka. -Nazywam się Lucy Vellin, jestem pomocą domową państwa Branson  . -uśmiechnęła się do mnie życzliwie. -Za chwilę wychodzę, ale najpierw poznam cię z najmłodszą członkinią rodu Branson. -dodała, ponownie wskazując dłonią, abym podążała za nią.

Ruszyłam za kobietą rozglądając się delikatnie po wnętrzu. Biel, złoto, marmur, delikatna szarość i intensywna czerń to kolory, które udało mi się zauważyć w drodze do salonu, w którym to właśnie po chwili się znalazłyśmy. 

Przeniosłam spojrzenie na drobnej budowy dziewczynkę. Jej średniej długości blond włosy zaplecione zostały w dwa dobierane warkocze, niebieskie oczy skanowały uważnie puszczoną w telewizji bajkę. Różowa piżama z motywem księżniczek Disneya, którą miała na sobie dodawała jej jeszcze więcej dziecięcej słodkości.  

-Kochanie... -zaczęła po chwili pani Lucy, czym skutecznie przyciągnęła uwagę sześciolatki. -Bonnie nie mogła dziś do ciebie przyjść, ale przyprowadziłam nową koleżankę! -rzuciła z entuzjazmem, czym wywołała cichy chichot u dziewczynki. 

-Cześć, jestem Cassie. -zaczęłam podchodzą w kierunku kanapy, na której się znajdowała. -A ty jak się nazywasz? -zapytałam, uśmiechając się przyjaźnie w jej kierunku.

-Jestem Amy. -mruknęła zawstydzona, podciągając kolana pod brodę. 

-Cześć Amy, dziś zostajesz ze mną, wiesz? -zapytałam, przyglądając się jej uważnie.

-Tak, wiem. -odpowiedziała cicho, bawiąc się palcami.

-Dziewczyny, to ja was zostawiam. -odwróciłam głowę w kierunku starszej kobiety, która przypatrywała się nam z uśmiechem. -Państwo Branson będą jutro o 7:00 a.m. -oznajmiła, ruszając w kierunku drzwi wyjściowych.

-Oczywiście, życzę dobrej nocy. -odpowiedziałam po chwili, żegnając się z kobietą za pomocą skinięcia głową.

-Dobranoc dziewczyny. -rzuciła, po czym zniknęła za ścianą salonu, gdzie już po chwili trzask zamykanych drzwi dał nam  znać, że kobieta opuściła dom. 

Ponownie spojrzałam na dziewczynkę, która nadal z lekką rezerwą, co jakiś czas rzucała na mnie okiem. 

-To co Amy, chcesz mi opowiedzieć coś o sobie? -zapytałam, przysiadając obok niej na kanapie. 

-A co byś chciała wiedzieć? Nie wiem, co mogłabym powiedzieć. -mruknęła po chwili namysłu.

-Wszystko! Co lubisz robić? Jaka jest twoja ulubiona bajka? No i najważniejsze, którą księżniczką Disneya jesteś? - ciąg pytań opuścił moje usta. -Ja zdecydowanie jestem, Kopciuszkiem. -dodałam nad wyraz entuzjastycznie, czym wywołałam lekki chichot u Amy.

-Kopciuszek jest super! -ożywiła się nieco. -Ale ja jestem Elsą! -dodała, uśmiechając się do mnie szeroko. Jej delikatne dołeczki, które ukazały się od razu w trakcie tego pięknego, dziecięcego uśmiechu spowodowały, że poziom słodkości w pomieszczeniu zdecydowanie podskoczył do góry.

-Wow! Świetny wybór. -rzuciłam, potwierdzająco kiwając przy tym głową. -Kraina lodu to pewnie twoja ulubiona bajka, co? -zapytałam, łącząc szybko kropki.

-Taaak! Wiesz jaki fajny jest Olaf. -wyrzuciła z siebie z radością. -A Kristoff i Anna to moja ulubiona zakochana para. -dodała, machając przy tym wesoło nogami. -Chciałabym, aby mój brat też był kiedyś taką zakochaną parą. -szepnęła, niewyraźnie wypowiadając przy tym trudne literki.  

Zmarszczyłam brwi na wzmiance o bracie. Bonnie nie mówiła mi nic, że Amy ma brata. 

-Och, masz brata? -postanowiłam wreszcie wydusić z siebie.

-Taak, wiesz jaki jest kochany. Nazywa mnie swoim słoneczkiem, kupuje mi lalki, zabiera na plac zabaw, oglądamy razem bajki. -zaczęła, wyliczając przy tym czynności, które wspólnie wykonywali. 

-To cudownie. -wiadomość o bracie mnie zaskoczyła, ale cieszyłam się, że to cudowne dziecko miało przy sobie kochającego brata, bo z tego co zdążyła mi opowiedzieć naprawdę byli dobrym rodzeństwem.

-Szkoda tylko, że tak rzadko ma dla mnie czas. -mruknęła po chwili wyraźnie pochmurniejąc.

-Na pewno jest bardzo zajęty. -rzuciłam,  nie wiedząc jak mam na to zareagować. 

Nie znałam chłopaka, nie wiedziałam nawet ile ma lat, jak się nazywa, a co dopiero co robi w ciągu dnia, ale chciałam zrobić wszystko, aby na ustach Amy ponownie zagościł szeroki uśmiech.

-Tak myślisz? -zapytała, podnosząc na mnie swoje niebieskie oczka.

-Tak, ale myślę też, że na pewno niedługo zrobicie sobie super dzień z Krainą Lodu i słodkimi smakołykami. -uśmiechnęłam się, sugestywnie poruszając przy tym brwiami.

-Ale będzie super! -krzyknęła, odzyskując swoją dziecięcą radość.

-Już ci zazdroszczę. -rzuciłam wydymając przy tym wargi, czym wywołałam cichy chichot u Amy. -A teraz do spania, ale najpierw bajka! Wiesz już co będziemy czytać? -zapytałam, chwytając pilot do telewizora, którym po chwili wyłączyłam telewizyjne reklamy. 

-Kraina Lodu opowieści o Elsie i Annie. -wyrzuciła, zeskakując z kanapy.

-Oczywiście, więc prowadź do swojego królestwa, księżniczko Amy. -dodałam, kłaniając się przed nią, jak przed prawdziwą królową.

Ogromna radość, która wpłynęła na jej delikatną twarzyczkę uświadomiła mi, że nie żałowałam zastąpienia dziś Bonnie.

Pomogłam mojej wariatce i poznałam prawdziwą księżniczkę!

Już chyba nic nie zepsuje tego wieczoru.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Księżniczka Amy melduje się w rozdziale trzecim! Gwarantuje wam, że to prawdziwa słodzinka! Dajcie mi znać jak podobał wam się rozdział i do następnego!~Patrycja1926

                                                                                   #złyruchPK   

Zły ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz