Rozdział 15. Którą księżniczką Disney'a jesteś?

2.6K 103 22
                                    

Rozejrzałam się niepewnie po przestronnym salonie domu państwa Branson. To bogactwo, zdecydowanie potrafiło onieśmielić takiego prostego człowieka, jakim jestem. Za cholerę nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. A już tym bardziej w sytuacji w której się znalazłam. Amy z Blaise'm stwierdzili, że pójdą zrobić popcorn i zabrać inne przekąski na nasz wieczór filmowy.

Po sytuacji na lodowisku, ostatnim na co miałam ochotę było towarzystwo Blaise'a.

-Cassie! -głośny krzyk Amy, natychmiastowo sprowadził mnie na ziemię -Mamy żelki misie i ciasteczka czekoladowe, popcorn i watę cukrową, lubisz, czy może wolisz coś innego? -zapytała, patrząc na mnie uważnie.

Wydęłam lekko usta, pochłaniając jej słodką osobę. Nie spotkałam jeszcze dziecka, które byłoby tak urocze i gościnne.

-Lubię, oczywiście, że lubię. -mruknęłam, posyłając w jej stronę wymuszony uśmiech.

Czy lubiłam słodycze?

Oczywiście, że lubiłam, ale żyjąc z kimś takim, jak moja matka, ostatni raz coś słodkiego w ustach miałam jakieś dwa lata temu.

Codziennie żyję według ściśle rozpisanej diety. Na tyle ile mogę staram się również pilnować godzin posiłków. Nie istnieją w niej słodycze, czy fast-food'y. Ciasteczka czekoladowe, raz na jakiś czas zastępują ciasteczka, na których drukowanymi literami wyryte jest 0 KCAL. Żelki, czekolada, cukierki? To temat dla mnie zapomniany... Doskonale z kolei pamiętam smak pomidorów, rukoli, czy gotowanych na parze ryb.

Jedyne, z czego naprawdę się cieszę, to fakt, że nie jestem głodzona. Jem normalnie, tylko cholernie zdrowo i regularnie.

-To świetnie! Blaise za chwilę przyniesie nam coca-colę. -dopowiedziała, cieszący się przy tym niesamowicie.

Uśmiechnęłam się delikatnie, choć doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że zarówno cola, jak i pozostałe słodycze nie będą mi dane.

Nie przy tak częstej kontroli mojej wagi.

W końcu wedle Evy Callen łyżwiarka figurowa kończy się maksymalnie na 60 kilogramach, a mi do tej normalnej według mnie, ale kategorycznej według niej cyfry brakuje tylko i aż 3 kilogramów. 

-Co oglądamy? -rzucił znienacka Blaise, który stanął przed sofą z tacą, na której stały trzy napełnione do pełna szklanki z czarnym napojem. 

-Kraina loduuu! -krzyknęła Amy, unosząc przy tym radośnie dłonie do góry.

Zaśmiałam się lekko przenosząc spojrzenie na Blaise'a, który na wzmiankę o tytule przewrócił natychmiastowo oczami. 

-No tak, czego innego mógłbym się spodziewać. -mruknął cicho, odstawiając napoje na stolik kawowy. 

-Blaise noo, siadaj już. -mruknęła zniecierpliwiona, odpalając swoją ulubioną bajkę. 

Spojrzałam na chłopaka, który ruszył w kierunku znajdującej się po mojej prawej stronie Amy, jednak jej zdenerwowany okrzyk natychmiastowo zaprzestał jego działań.

-Blaise usiądź tutaj. -rzuciła, wskazując dłonią miejsce pomiędzy nami. 

Matko Boska.

Wciągnęłam powietrze, czując ocierające się ciało Blaise'a o mój bok.

-No i teraz możemy oglądać! -zarządziła Amy, opierając blond główkę na ramieniu brata. -Cassie, polecam ci się o niego oprzeć, Blaise jest super poduuuszką -przeciągnęła, lekko sepleniąc.

-Na pewno jest świetną poduszką, ale podziękuję. -odpowiedziałam, zerkając na nią, jednak jej zafascynowana mina w pełni skupiona była  już tylko na bajce lecącej w telewizji. 

Zły ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz