Rozejrzałam się niepewnie po przestronnym salonie domu państwa Branson. To bogactwo, zdecydowanie potrafiło onieśmielić takiego prostego człowieka, jakim jestem. Za cholerę nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. A już tym bardziej w sytuacji w której się znalazłam. Amy z Blaise'm stwierdzili, że pójdą zrobić popcorn i zabrać inne przekąski na nasz wieczór filmowy.
Po sytuacji na lodowisku, ostatnim na co miałam ochotę było towarzystwo Blaise'a.
-Cassie! -głośny krzyk Amy, natychmiastowo sprowadził mnie na ziemię -Mamy żelki misie i ciasteczka czekoladowe, popcorn i watę cukrową, lubisz, czy może wolisz coś innego? -zapytała, patrząc na mnie uważnie.
Wydęłam lekko usta, pochłaniając jej słodką osobę. Nie spotkałam jeszcze dziecka, które byłoby tak urocze i gościnne.
-Lubię, oczywiście, że lubię. -mruknęłam, posyłając w jej stronę wymuszony uśmiech.
Czy lubiłam słodycze?
Oczywiście, że lubiłam, ale żyjąc z kimś takim, jak moja matka, ostatni raz coś słodkiego w ustach miałam jakieś dwa lata temu.
Codziennie żyję według ściśle rozpisanej diety. Na tyle ile mogę staram się również pilnować godzin posiłków. Nie istnieją w niej słodycze, czy fast-food'y. Ciasteczka czekoladowe, raz na jakiś czas zastępują ciasteczka, na których drukowanymi literami wyryte jest 0 KCAL. Żelki, czekolada, cukierki? To temat dla mnie zapomniany... Doskonale z kolei pamiętam smak pomidorów, rukoli, czy gotowanych na parze ryb.
Jedyne, z czego naprawdę się cieszę, to fakt, że nie jestem głodzona. Jem normalnie, tylko cholernie zdrowo i regularnie.
-To świetnie! Blaise za chwilę przyniesie nam coca-colę. -dopowiedziała, cieszący się przy tym niesamowicie.
Uśmiechnęłam się delikatnie, choć doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że zarówno cola, jak i pozostałe słodycze nie będą mi dane.
Nie przy tak częstej kontroli mojej wagi.
W końcu wedle Evy Callen łyżwiarka figurowa kończy się maksymalnie na 60 kilogramach, a mi do tej normalnej według mnie, ale kategorycznej według niej cyfry brakuje tylko i aż 3 kilogramów.
-Co oglądamy? -rzucił znienacka Blaise, który stanął przed sofą z tacą, na której stały trzy napełnione do pełna szklanki z czarnym napojem.
-Kraina loduuu! -krzyknęła Amy, unosząc przy tym radośnie dłonie do góry.
Zaśmiałam się lekko przenosząc spojrzenie na Blaise'a, który na wzmiankę o tytule przewrócił natychmiastowo oczami.
-No tak, czego innego mógłbym się spodziewać. -mruknął cicho, odstawiając napoje na stolik kawowy.
-Blaise noo, siadaj już. -mruknęła zniecierpliwiona, odpalając swoją ulubioną bajkę.
Spojrzałam na chłopaka, który ruszył w kierunku znajdującej się po mojej prawej stronie Amy, jednak jej zdenerwowany okrzyk natychmiastowo zaprzestał jego działań.
-Blaise usiądź tutaj. -rzuciła, wskazując dłonią miejsce pomiędzy nami.
Matko Boska.
Wciągnęłam powietrze, czując ocierające się ciało Blaise'a o mój bok.
-No i teraz możemy oglądać! -zarządziła Amy, opierając blond główkę na ramieniu brata. -Cassie, polecam ci się o niego oprzeć, Blaise jest super poduuuszką -przeciągnęła, lekko sepleniąc.
-Na pewno jest świetną poduszką, ale podziękuję. -odpowiedziałam, zerkając na nią, jednak jej zafascynowana mina w pełni skupiona była już tylko na bajce lecącej w telewizji.
CZYTASZ
Zły ruch
RomantizmDwa różne sporty. Dwie różne osobowości. Łączy ich jedna, a w zasadzie dwie rzeczy... Łyżwy i lodowisko. I to właśnie od tego wszystko się zaczęło. On obiecujący hokeista, który swoimi wyglądem i umiejętnościami na lodzie, podbija serca każdej napot...