Rozdział 43. Nie masz prawa wyżywać się na mnie

2.3K 100 15
                                    

Przygryzałam nerwowo wargę, udając się w to samo miejsce na trybunach, które wczoraj wspólnie z dziewczynami zajmowałyśmy. Dziś jest kolejny mecz naszej drużyny, z tym że chłopaki będą grać na niesamowitym kacu, Blaise jest wkurwiony jak nie wiem, a ja wszystkiego dowiedziałam się od Caleba. Po zbliżeniu, do którego wczoraj między nami doszło i które zostało przerwane pukaniem do drzwi-uciekłam. Zwiałam, jak jebany tchórz, a nie jestem nim. Jednak widząc podniecony wzrok Blaise'a, który puścił sobie koło uszu uporczywe pukanie Caleba, nie wytrzymałam. Odepchnęłam go, ubierając się w ekstremalnie szybkim tempie, po czym jeszcze szybciej wybiegłam z pokoju, zbywając zaskoczoną i  zatroskaną minę Caleba.

Taki genialny popis wykonałam.

Dziewczyny od razu po moim powrocie do pokoju zauważyły, że coś jest nie tak i gdyby nie moja chęć ukrycia tego i próby starania przekonania ich, że wszystko jest w porządku, w życiu nie przyszłabym na dzisiejszy mecz. 

-Cassie, na pewno wszystko okej? -przekręciłam głowę, skupiając się na Maddie, która przypatrywała mi się z zaciekawieniem.

-Tak, oczywiście że tak. -bąknęłam, przenosząc spojrzenie na lodowisko.

-Wydaje mi się... -zaczęła ponownie Maddie, lecz natychmiastowo jej przerwałam.

-Maddie, jest okej, naprawdę możesz skończyć swój wywód. -rzuciłam, starając się ukryć wszelkie emocje. -Spójrz lepiej, gorące ciasteczka nadjeżdżają. -zaśmiałam się, choć w duchu wcale nie było mi do śmiechu.

Przejechałam wzrokiem lodowisko zatrzymując się na numerze 99. 

Jego skupiony wzrok, napięta szczęka, zaciśnięte w wąską linię usta, zmarszczone brwi... To wszystko świadczyło tylko o jednym.

Był zły.

Cholernie zły.

Na mnie? Za to, że wybiegłam? Czy może na drużynę, bo patrząc na chłopaków doskonale widać było, że towarzyszył im dziś przysłowiowy kac morderca.

Nie chcę nawet myśleć co by było, gdyby przegrali...

Kac w porównaniu do tego, co zaserwować może im Blaise...

Lepiej dla nich, żeby zwyciężyli.

-Drodzy państwo, serdecznie pragnę przywitać dwie przyjezdne drużyny, które, zmierzą się w dzisiejszym meczu! Gorące brawa dla drużyny z Nashville i Seattle. -rozbrzmiał głos komentatora, po którym oklaski i radosne wiwaty rozbrzmiały na każdym z zajmowanych przez kibiców sektorów. -Jest mi niezmiernie miło poinformować, że kolejny mecz właśnie się rozpoczyna. - dodał, gdy w tle słychać było dźwięk gwizdka.

Przymknęłam na moment oczy, zaciskając jednocześnie kciuki.

To się musi udać, nie ma innej opcji.

***
Cholera jasna.

Przygryzłam nerwowo wargę skupiając się na zawodnikach naszej drużyny, którzy ze spuszczonymi głowami opuszczali lodowisko.

Ich gra prezentowała się dzisiaj fatalnie. Nieudane strzały, zachwiane i niestabilne pozycje, tracenie krążka, liczne faule to wszystko, a nawet więcej wpłynęło na wynik końcowy, który jasno informował o naszej przegranej.

I i chociaż przeciwnicy wcale nie pokazali wybitnej gry, nasza była tak mierna, żeby z większych problemów uporali się z nami i wygrali wynikiem sześciu do czterech...

- Boże! On ich zabije! - wykrzykrzała nagle Maddie, czym skutecznie skupiła sobie moją uwagę.

-Kto? - zapytałam patrząc na nią z dozą niepokoju.

-Blaise... - szepnęła, przekładają sobie nerwowo dłoń do ust.

Natychmiastowo odwróciłam wzrok, skupiając się ponownie na lodowisku. Wciągnęłam nerwowo powietrze, gdy zawodnik z numerem 99 wrzeszczał na grupką kolegów, wymachując przy tym zaciśniętymi pięściami.

-Caasie, idź tam. -rzuciła nagle Izzy, która niespokojnie ruszała się na swoim żółtym, plastikowym krzesełku.

Sapnęłam cicho, gdy dłoń Blaise'a potrzebowała do góry, po czym z impetem odepchnęła jednego z chłopaków.

Dość tego.

Niewiele myślę zaskoczyłam z trybun, biegiem udając się w stronę tafli lodu.

-Co ty, do cholery wyprawiasz?! - krzyknęłam, gdy po trzech minutach znalazłam się w zasięgu wzroku Blaise'a.

-Nie twój interes. -burknął, nie patrząc w moją stronę.

-Blaise, do kurwy! -wrzasnęłam, gdy kolejny już raz podniósł głos na kolejnego chłopaka, który brał udział we wczorajszej ,,popijawie".

Pisnęłam cicho, patrząc na Blaise'a, który w momencie znalazł się naprzeciwko mnie.

-Możesz się z łaski swojej nie wpierdalać? - huknął, sprawiając że ciarki przebiegły po moim ciele.

Zagryzłam nerwowo wnętrze policzka, starając się nie okazywać strachu, który wywołał we mnie jego potężny i arogancki ton głosu.

-Blaise... -zaczęłam, tym razem dużo spokojniej. - Wiem, że nie na taki wynik liczyłeś i z pewnością też nie chciałeś grać z drużyną w takim stanie, ale stało się. Dziś wam się nie udało, ale kolejny mecz z pewnością wygracie! W końcu jesteście z Nashville, no i gracie pod przewodnictwem całkiem dobrego kapitana. - dodałam z uśmiechem, chcąc tym samym poprawić jego samopoczucie.

-Skończ pierdolić. - rzucił, czym skutecznie zbił uśmiech z mojej twarzy.

-Słucham? - rzuciłam, totalnie zdezorientowana jego zachowanie.

Przegrali, okej mógł być zły, ale to już chyba przesada.

-Słyszałaś.-mruknął, patrząc na mnie chłodno. -Uciekaj lepiej do dziewczyn, w tym jesteś całkiem dobra.

- Posłuchaj mnie. - rzuciłam, całkowicie ignorując jego słowa. -Nie moja wina, że drużyna ci się schlała i przez to przegraliście. -ciągnęłam, patrząc na niego z powagą. -Nie masz prawa wyżywać się na mnie.

-Zjeżdżaj stąd, mam teraz ważniejsze rzeczy na głowie, niż użeranie się z tobą- burknął, całkowicie ignorując mój wywód.

-Skoro tak, to pierdol się Blaise. - krzyknęłam i cała w nerwach ruszyłam w kierunku wyjścia z budynku.

-I Vice Versa. - odkrzyknął, gdy byłam już przy drzwiach wyjściowych.

Nie mam pierdolonej ochoty na jego jazdy i humorki.

Blaise to skończony idiota.

Nie mam siły na słowne przepychanki, te jego podłe humory i dupkowate teksty, skoro tak chce się zachowywać to proszę bardzo.

Mam to gdzieś.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Ajajaj, kto się spodziewał takiego obrotu sprawy? Rozdział miał być już wczoraj, ale miałam małe problemy techniczne, więc wpada teraz! Miłego czytania i Dajcie znać co myślicie! ~Patrycja Kozioł autorka

                                   
                           #złyruchPK

Zły ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz