Będąc w łazience do głowy przyszedł mi świetny plan, którym miałam nadzieję, zirytuję Blaise'a. Spojrzałam szybko w lustro, roztrzepując delikatnie włosy. Plan, który zamierzałam wcielić w życie nazywał się ,,szybki seks w toalecie". Co z tego, że do żadnego incydentu nie doszło, nikt oprócz mnie i kelnera, którego wybłagałam o pomoc nie musiał o tym wiedzieć. Przejechałam szybko palcem po nude szmince, rozmazując ją lekko w kąciku.
Zerknęłam na godzinę w telefonie, uświadamiając sobie, że przedstawienie czas zacząć.
Dwadzieścia minut, nie bez powodu zdecydowałam się siedzieć w toalecie tyle czasu. Miałam ogromne szczęście, że stolik, który zajmowaliśmy znajdował się na końcu sali i tamtędy też dało się wejść do restauracji. Nie musiałam ponownie przemierzać całego pomieszczenia, co w tym momencie było dla mnie zbawieniem, tym bardziej, że Blaise siedział przodem do wyjścia numer dwa. Zgodnie z umową kelner miał wyjść pierwszy, ja zaraz za nim i bardzo ,,dyskretnie'' mam wsunąć w jego kieszeń karteczkę, która symbolizować ma numer telefonu.
Plan idealny.
Zdecydowanie gorzej było przekonać do niego Andrew'a, który przysięgał, że jak Blaise się zdenerwuje, zemści się na nim w przeciągu chwili. Dobre dziesięć minut przekonywałam go, że nic takiego nie będzie miało miejsca.
Blaise nie jest żadnym królem, nie ma nad nikim władzy.
-Jesteś gotowy? -zapytałam, upewniając się kolejny raz.
-Tak, zróbmy to wreszcie. -rzucił, ocierając krople spływającego potu.
-W takim razie zaczynaj. -mruknęłam, przygryzając nerwowo wnętrze policzka.
Odczekałam chwilę, wzięłam kilka głębokich wdechów i na drżących nogach udałam się w kierunku wejścia na główną salę.
Zlokalizowałam kelnera, który przystanął niedaleko naszego stolika. Kątem oka zerknęłam na Blaise'a i upewniwszy się, że patrzy, posłałam kelnerowi najpiękniejszy uśmiech, po czym zgodnie z umową wsunęłam mu kawałek karteczki do kieszeni spodni.
Powolnym krokiem ruszyłam w kierunku stolika, czując na sobie intensywne spojrzenie zielonych oczu.
-Dobrze się bawiłaś? -charknął po chwili Blaise, przejeżdżając po mnie spojrzeniem.
-Wyśmienicie. -mruknęłam, przecierając rozmazany kącik ust.
-Cassandro, pytam poważnie... -zaczął, pochylając się nad stolikiem. -Co robiłaś tak długo, w jebanym kiblu? -zapytał, mrużąc gniewnie swoje oczy.
-Długo? Dwadzieścia minut to długo? -zaczęłam, śmiejąc się lekko. -No wiesz, ceniłam cię bardziej. -mruknęłam , poprawiając tym razem rozczochrane włosy.
-Tak? W takim razie pokażę ci na co mnie stać. -rzucił, wstając szybko od stolika.
Nie takiego obrotu sprawy się spodziewałam.
Chciałam mu tylko delikatnie zagrać na nosie.
Nim zdążyłam zareagować, Blaise zniknął za drzwiami. Niewiele myśląc poderwałam się do góry, ruszając za nim. Jednak na moje nieszczęście był szybszy, dzięki czemu zgubił mnie całkowicie.
Przygryzłam nerwowo dolną wargę, chodząc od jednych drzwi do drugich, jednak jak dotąd każde z nich okazały się zamknięte.
Wzdychnęłam cicho, gdy po dziesięciu minutach nie znalazłam nigdzie tego frajera. Pokręciłam w zrezygnowaniu głową, udając się ponownie w stronę stolika. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy zauważyłam przy nim Blaise'a we własnej osobie.
-Gdzie byłeś?! -krzyknęłam, siadając naprzeciwko.
-Załatwić pewną sprawę.-mruknął zdawkowo, patrząc na kelnera, który podążał w naszym kierunku.
Zmarszczyłam nerwowo brwi, gdy zupełnie obcy mężczyzna położył na naszym stoliku dwie pizze.
-Przepraszam... -zaczęłam, zatrzymując wystraszonego kelnera. -Gdzie pan, który zbierał od nas zamówienie? -zapytałam, poprawiając się na krześle.
-Umm, został zwolniony. -mruknął cicho, szybko oddalając się w swoim kierunku.
Że kurwa co?!
-Czary mary, promyczku. -spokojny głos Blaise'a dotarł do moich uszu.
-Co zrobiłeś? -zapytałam, zaciskając dłonie w pięści.
-Nic szczególnego. -mruknął łapiąc w dłonie szklankę z wodą, w której dodatkiem była cytryna.
-To przez ciebie stracił pracę? -zapytałam po chwili, łącząc ze sobą wątki.
Cisza, która zapanowała uświadomiła mi, że zgadłam.
Niestety zgadłam.
-Ty dupku, oszalałeś?! -prychnęłam, wpatrując się w niego uważnie. -To był, żart. -dodałam, czując jak złość przejmuje nade mną kontrolę. -To było udawane! A nawet jeśli nie byłoby, nie masz prawa oceniać tego co robię! W końcu sam stwierdziłeś, że przydałby mi się seks. -rzuciłam, wstając od stołu.
-Gdzie idziesz? -głos Blaise'a dotarł do mnie po chwili.
-Jak to gdzie, znaleźć szefa i to wszystko odkręcić! -krzyknęłam, ruszając przed siebie.
-Wystarczy słowo przepraszam, a o całej sprawie zapomnę. -mruknął, patrząc na mnie uważnie.
Zmarszczyłam brwi patrząc na niego z niedowierzaniem.
Ja mam go przepraszać?
Niedoczekanie.
-Pierdol się, nie zrobiłam nic złego! -charknęłam, mrużąc gniewnie oczy. -Lepiej powiedz mi, gdzie znajdę jakiegoś szefa, muszę to jakoś odkręcić! Niewinny człowiek stracił pracę, a to wszytko przez ciebie! Którędy do szefa? -zapytałam, tracąc cierpliwość.
-Gabinet ma na górze, ale porozmawiać może z tobą tutaj. -rzucił, uśmiechając się zadziornie w moim kierunku.
-Przyjdzie tutaj? -zapytałam, nie bardzo wiedząc o co mu chodziło.
-Już tutaj jest.-rzucił, rozsiadając się wygodniej.
-Gdzie? -rzuciłam głupio, stając przed nim. -Nie mam czasu na zgadywanki, mów gdzie jest.
-Przed tobą, promyczku. Przed tobą. -rzucił, puszczając mi przy tym oczko.
O cholera.
To się nie dzieje...
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Zwrot akcji! Kto się spodziewał? Dajcie znać co myślicie i do następnego! ~Patrycja1926
#złyruchPK
CZYTASZ
Zły ruch
RomanceDwa różne sporty. Dwie różne osobowości. Łączy ich jedna, a w zasadzie dwie rzeczy... Łyżwy i lodowisko. I to właśnie od tego wszystko się zaczęło. On obiecujący hokeista, który swoimi wyglądem i umiejętnościami na lodzie, podbija serca każdej napot...