Rozdział 19. Ważne, że skutecznie

2.5K 89 5
                                    

Przygryzłam nerwowo wnętrze policzka, chodząc z jednej strony w drugą. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nawet go przecież nie lubiłam, a mimo to czekałam, jak skończona idiotka, aż przyjedzie w wyznaczone przez siebie miejsce i zabierze mnie na tą pożal się Boże, kolację.

To, że czekam tutaj na niego to prawdziwy cud. Po wczorajszej awanturze, która czekała mnie, jak tylko przekroczyłam próg domu, spodziewałam się wszystkiego. Najsurowszych kar, zwiększonej ilości treningów, zaostrzenia diety, a finalnie oprócz wrzasków ze strony matki i starań, które miały załagodzić jej wkurzenie, nie czekało na mnie nic więcej.

Cud, prawdziwy cud.

Spojrzałam nerwowo na zegarek, który wskazywał jasno, że Blaise powinien być tu co najmniej od dziesięciu minut.

Prychnęłam cicho, chowając szybko telefon do kieszeni spodni. Jaka ja jestem naiwna...

Co ja sobie myślałam?

Serio wierzyłam w to, że facet który nie lubił mnie nawet w najmniejszym stopniu i który wie, że ja też za nim nie przepadam, przyjedzie tu tylko po to, żeby zabrać mnie i zjeść wspólną kolację?

Cassandro, jesteś taką idiotką.

Kopnęłam kamyk, który znalazł się przed moim prawym butem. Niewiele myśląc odwróciłam się na pięcie ruszając w drogę powrotną do domu, gdy głośny dźwięk klaksonu rozbrzmiał się po okolicy. Niespiesznie odwróciłam się do tyłu, natrafiając wzrokiem na dobrze mi znany samochód.

Prychnęłam cicho, idąc w dalszym ciągu do przodu.

-Cassandro... -zaczął, lecz natychmiastowe mu w tym przeszkodziłam.

-Jest dwadzieścia po dziewiętnastej. -mruknęłam, zerkając na chwilę wcześniej wyjęty telefon. -Twój czas minął. -dodałam, szczelniej zapinając czarny płaszcz.

Zdecydowanie z każdym dniem robiło się coraz zimniej.

-Wsiadaj. -rzucił po chwili, jadąc w równej do mnie linii.

Pokręciłam lekko głową, uparcie idąc do przodu.

-Możesz nie zachowywać się, jak dziecko? -zapytał, nieznacznie przyspieszając.

-Ja zachowuje się, jak dziecko? -przystanęłam, patrząc na niego gniewnie. -To ty się spóźniłeś i nawet nie przeprosiłeś! -wybuchłam, mierząc w niego pomalowanym na beżowo paznokciem.

-Z technicznego punktu widzenia, nie miałam nawet jak przeprosić. -zauważył, patrząc na mnie spokojnie. -Od razu przeszłaś do ataku. -dodał, poprawiając szybko przydługi kosmyk włosów.

-Miałam powód... -zaczęłam. -Czekałam na ciebie dwadzieścia minut. -dodałam, zaciskając przy tym dłonie. -Gdybyś również nie zauważył, jest ciemno i zimno, a ja stałam tutaj jak totalna kretynka, czekając na faceta, którego nawet nie lubię! -wyrzuciłam z siebie, podchodząc delikatnie w jego kierunku.

-To dlaczego czekałaś, aż dwadzieścia minut? -zauważył, posyłając w moją stronę kpiący uśmiech. -Skoro mnie nie lubisz mogłaś wcale nie przychodzić. -dodał, odzyskując swoją powagę. -Nie wiem gdzie mieszkasz, mogłaś przecież spokojnie zostać w domu bez obaw, że po ciebie przyjadę. -mruknął, patrząc na mnie intensywnie.

Przymknęłam usta, analizując w głowie jego słowa.

Ma rację.

Mogłam zostać w domu, mogłam odpalić serial i skupić się na swoim jakby nie patrzeć jedynym dniu wolnym od łyżwiarstwa, ale mimo to przyszłam.

Czemu? Nie mam pojęcia.

Najprawdopodobniej mi odbiło.

-Co promyczku, skończyły się argumenty? -zapytał, wysiadając z samochodu.

-Nie mam zamiaru, z tobą rozmawiać. -rzuciłam po chwili, nie bardzo wiedząc co innego mogłabym powiedzieć.

-Dojrzale. -mruknął po chwili, zbliżając się w moim kierunku.

-Ważne, że skutecznie. -prychnęłam, wznawiając swoją wędrówkę w kierunku domu.

-Nie powiedziałbym. -parsknął bez krzty wesołości i nim zdążyłam jakkolwiek zareagować w przeciągu chwili zostałam dogoniona i przerzucona przez lewy  bark.

Pisnęłam cicho, gdy swoimi wytatuowanymi dłońmi, przejechał po moich łydkach.

-Pogięło cię?! -krzyknęłam, bijąc go jednocześnie w plecy. -W tej chwili mnie odstaw. -dodałam, przygryzając nerwowo wagę.

Chwila ciszy, która zapanowała uświadomiła mnie, że Blaise najwidoczniej nie miał zamiaru mi odpowiedzieć.

-Bardzo dojrzale! -prychnęłam, ponownie uderzając w środek jego pleców.

-Ważne, że skutecznie. -mruknął po chwili, powtarzając moje wcześniejsze słowa.

Zabijcie mnie...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Dziś nieco krótszy rozdział, ale mam nadzieję, że mimo to przypadł wam do gustu! Dajcie znać co myślicie i do następnego! ~Patrycja1926

                           #złyruchPK

Zły ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz