Rozdział 12. Nie mogłam go posłuchać, po prostu nie.

2.3K 95 6
                                    

Na drżących od nadmiaru emocji nogach, ruszyłam w stronę zaparkowanego kawałek dalej samochodu Blaise'a. W głowie huczało mi od tego wszystkiego, co zdarzyło się w przeciągu ostatniej godziny. Gdybym tylko wiedziała jakim fiutem i pieprzonym damskim bokserem jest Miles w życiu nie wsiadłabym z nim do tego samochodu. Z ogromnym napięciem chwyciłam za klamkę od strony pasażera, za którą w przeciągu chwili pociągnęłam. Cichy brzdęk otwieranych drzwi delikatnie sprowadził mnie na ziemię. Niewiele myśląc otworzyłam je szerzej, napotykając przerażony wzrok Amy.

Kurwa mać.

-Cześć, Cassie. -jej cichy i wystraszony głosik spowodował, że moim ciałem wstrząsnął dreszcz wstydu i cholernego poczucia winy.

-Cześć, słoneczko. -bąknęłam równie cicho, niezgrabnie wdrapując się do samochodu.

Cisza, która panowała w środku-zabijała mnie. Niewiele myśląc przeniosłam wzrok na przednią szybę, wypatrując chłopaków, jednak nie dostrzegłam nic, zupełnie nic.

Może to i lepiej.

-Cassie... -niepewny szept Amy z opóźnieniem dotarł do mojego ucha. -Stało ci się coś? -zapytała po chwili, równie cicho.

Szybkim ruchem odwróciłam się w jej kierunku. Swoją drobną rączką ściskała tego samego pluszowego królika, którego miała ostatnim razem w kuchni.

-Nie, nic się nie stało. -zaczęłam miękko, posyłając w jej stronę delikatny uśmiech, który przez uderzenie przypominał zapewne grymas. -A u ciebie wszystko w porządku? -zapytałam, niepewnie łapiąc za jej wolną dłoń.

-Tak, wszystko dobrze. -mruknęła, mocniej zaciskając dłoń w której znajdował się pluszak. -Wiesz, gdzie jest Blaise? -zapytała, po chwili odwzajemniając śmielej mój uścisk.

Kurwa.

Co ja jej miałam powiedzieć?  Wiesz Amy twój brat poszedł, bo zauważył pewną idiotkę, która nie posłuchała tego, jak twierdził, że chłopak z którym wsiadła do samochodu nie jest normalny? Pewnie myślisz dlaczego nie posłuchała twojego brata, skoro tyle dobrego o nim mówiłaś, no cóż... Bo uważała go za skończonego kutasa? Nie ma co... Świetna przemowa, sześcioletnie dziecko na pewno będzie wniebowzięte.

-Wiesz kochanie, Blaise wyszedł pogadać z naszym kolegą. -wyrzuciłam, czując mdłości spowodowane tym, że nazwałam tego pierdolonego damskiego boksera ,,naszym kolegą". -Jestem pewna, że za chwilę wróci. -dodałam, starając się szczerze uśmiechnąć. -Dokąd jechaliście? -zapytałam, starając się odciągnąć uwagę małej.

-Na urodziny mojej koleżanki, Lily. -rzuciła, puszczając moją dłoń. -Zobacz, co jej kupiliśmy. -dodała, sięgając po kolorową torbę prezentową, którą po chwili położyła na swoich drobnych nóżkach.

-Pokazuj, jestem bardzo ciekawa! -rzuciłam z udawanym entuzjazmem, choć w środku było mi tak niesamowicie przykro.

-Lily, to prawdziwa fanka Kopciuszka! -zaczęła, wyciągając z torby lalkę, która jak się przed chwilą okazało jest ulubioną księżniczką niejakiej Lily. -Często też mi mówi, że sama chciałaby być prawdziwą księżniczką, dlatego Blaise wpadł na pomysł, aby kupić jej koronę! -krzyknęła radośnie, wyciągając z torby pięknie błyszczący diadem.

-O wow! Piękny, zresztą lalka również jest śliczna. -powiedziałam posyłając w jej stronę ciepły uśmiech. -Lili, na pewno wszystko się spodoba. -dodałam, pomagając Amy zapakować wyjęte przedmioty.

-Mam taką nadzieję, Lily jest fajna, wiesz? -zapytała, odkładając torbę w miejsce, z którego ją zabrała. 

-Teraz już wiem, ale cieszę się kochanie, że masz taką super koleżankę. -mruknęłam, pocierając czule zaróżowiony policzek Amy. -O której godzinie rozpoczyna się ta impreza? -zapytałam, patrząc na zadowolone dziecko. 

-O czternastej trzydzieści. -rzuciła, wygładzając swoją brokatową sukienkę.

Szybkim ruchem chwyciłam telefon, który po sekundzie podświetliłam. 

Czternasta dwadzieścia osiem.

Cudownie kurwa.

Przeze mnie to biedne dziecko spóźni się na urodziny swojej koleżanki. Jestem tak cholernie zła. Na siebie, bo wsiadłam do tego samochodu, mimo że gdzieś w środku czułam, że jest to zły pomysł. Jestem zła na tego frajera i nie dlatego, że mnie uderzył... Jestem na niego zła, bo mógł tak potraktować inne dziewczyny, które najzwyczajniej w świecie zaufały nie tej osobie. I jestem zła na niego... Za co? Sama nie wiem... Chyba po prostu za to, że mnie przed nim ostrzegał, ale moja pieprzona duma była za duża. Chciałam udowodnić sobie, jemu, całemu światu, że to moje życie i moje decyzje.

No i to pieprzony kutas Blaise Branson ...

Nie mogłam go posłuchać, po prostu nie.   

-Cassie, spóźnimy się prawda? -zapytała mnie po chwili Amy, która widocznie zauważyła zmianę mojego nastroju. 

-Amy... -zaczęłam, lecz dźwięk otwieranych drzwi natychmiastowo skupił naszą całą uwagę.

-Postaram się być u Lily najszybciej jak tylko się da, słoneczko. -rzucił Blaise, zajmując miejsce kierowcy.

-Jesteś najlepszy, Blaise. -rzuciła po chwili mała, posyłając w stronę brata radosny uśmiech.

-Ty też, słonko. -mruknął odpalając silnik samochodu. 

Niepewnie przeskanowałam wzrokiem jego ciało. Pogniecione ubrania, jeszcze mocniej, niż gdy miałam okazję zaobserwować- zmierzwione włosy i popękane, lekko brudne od krwi dłonie, które teraz z ogromną mocą zaciskały się na kierownicy. 

Bez dwóch zdań doszło między nimi do rękoczynów.

Przygryzłam nerwowo wargę, gdy po dziesięciu minutach całkowitej ciszy znaleźliśmy się pod domem Lily.

-Chodź słonko, zaprowadzę cię. -rzucił Blaise, przerywając napiętą atmosferę. 

-Idę! -głośny krzyk radości opuścił usta Amy. -Przyjdziesz do mnie Cassie? -zapytała nagle, zatrzymując się przed otwartymi drzwiami od strony kierowcy. -Opowiem ci, jak było na urodzinach. -dodała, poprawiając w dłoni podarek.

Spojrzałam na Blaise'a, który z ogromną dawką chłodu wpatrywał się w przestrzeń przed sobą.

-Wiesz Amy... -zaczęłam, lecz stanowczy głos chłopaka przerwał mój wywód.

-Chodź Amy, Lily na pewno czeka. -rzucił, posyłając w jej stronę delikatny uśmiech. -A ty tutaj poczekaj. -dodał, tym razem chłodno patrząc w moim kierunku. 

Jestem w dupie.

Tak bardzo nie chcę z nim rozmawiać. 

Tak bardzo nie chcę słuchać o tym, że mnie ostrzegał...

Tak bardzo nie chcę, aby to właśnie Blaise Branson znalazł się obok mnie.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Kolejny rozdział za nami! Jak wrażenia? Koniecznie dajcie znać i do następnego!~Patrycja1926

                                                                                     #złyruchPK

Zły ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz