Rozdział 54. Nie zrobi tego

1.4K 77 7
                                    

-Blaise, Blaise, gdzie ty jesteś? -zaśmiałam się słysząc wrzeszczący, ale i zarazem słodki głos Amy.

-W pokoju. -odkrzyknął po chwili, zbierając z podłogi rozrzucone ciuchy. -Promyczku masz jakieś dwie minuty, zanim Amy tu wpadnie. -rzucił, patrząc na moje ciało, które okryte zostało jedynie kołdrą. -Czas start. -zaśmiał się, patrząc na moją przerażoną minę.

Chyba nikt by nie chciał, aby siostra waszego...

No właśnie, kogo?

W prawdzie mówił, że jestem jego, ale nigdy nie powiedział mi, że on też jest mój. W zasadzie żadne z nas nie określiło, na jakim etapie jest ta pokręcona relacja. Czy chcemy wejść w związek? Czy może jesteśmy dla siebie kimś, bez większych zobowiązań? To znaczy może ja dla niego jestem kimś takim, bo on dla mnie zdecydowanie jest kimś więcej. Jest dla mnie dupkiem, ale to właśnie w takim dupku się zakochałam.

Być może mnie powaliło.

Ba na pewno mnie powaliło, teraz tylko pytanie czy bardziej z głupoty, czy z miłości.

-Została ci minuta, Cassandro. -rzucił, rozsiadając się wygodnie na fotelu w kącie pokoju.

Niewiele myśląc wybiegłam z łóżka, ignorując całkowicie fakt, że Blaise wgapia się w moje nagie ciało. W końcu godzinę temu robił z nim wiele rzeczy.

W momencie złapałam w locie ubranie, które rzucił w moim kierunku, po czym jeszcze szybciej wsunęłam je na ciało.

-Mógłbyś mi pomóc? -mruknęłam, gdy od razu po ubraniu się doskoczyłam do łóżka w celu jego pościelenia.

-Mógłbym. -odrzekł, rozsiadając się wygodniej na zapewne miękkim materiale fotela.

-Więc pomożesz?! -burknęłam, patrząc na niego gniewnie. -Amy za chwilę tu będzie, a nie chciałabym, żeby widziała to... -dodałam, słysząc kroki dziewczynki, jednocześnie wskazując dłonią na łóżko, które wyglądało, jakby przeszło po nim tornado.

-Mógłbym, ale za bardzo mnie bawi to, jak niesamowicie jesteś zestresowana, a gdy pomyślę sobie, że panikujesz bo sześcioletnie dziecko zobaczy wymiętą pościel... -zaczął, lecz natychmiastowo mu przerwałam.

-O zamknij się.- sapnęłam, ogarniając w miarę przyzwoitości łóżko.

-A nie przejmujesz się tym, że twoje włosy sterczą w każdą możliwą stronę, że rumieńce oblewają twoje policzki, że tusz delikatnie rozmazał ci się pod prawym okiem zapewne od potu i od orgazmu który przeżyłaś  i że moje plecy są całe zadrapane od twoich paznokci. -dokończył, w tym samym momencie, w którym do pokoju wbiegła Amy.

-Oo Cassie, myślałam, że w końcu pojechałaś do domu. -zapiszczała, gdy tylko mnie zobaczyła. -Ale się cieszę, że tu jesteś. -dodała, obejmując ciasno w uścisku moje nogi.

-Też się cieszę, słoneczko. -zaśmiałam si, przytulając dziewczynkę.

-Halo, ja też tu jestem. -odezwał się nagle Blaise, przerywając tym samym nasze czułości. -Z tego co mi się wydaje czegoś ode mnie potrzebowałaś, a jak zobaczyłaś Cassandrę zapomniałaś, że masz brata. -zauważył, unosząc prowokująco do góry jedną brew.

-Dajjj spokój Blaise. -rzuciła, specjalnie przedłużając ostatnią literkę. -Przyszłam się zapytać, czy obejrzymy razem film, ale jest Cassie i ... -przerwała nagle przyglądając się mojemu promyczkowi nieco dłużej.

-Matko Cassie, czy Blaise cię bije? -zapytała zaniepokojona, patrząc na mnie wystraszonymi oczami.

-Skąd ten pomysł skarbie? -zapytałam, starając się jakkolwiek poprawić rozczochrane włosy.

-No tak wyglądasz, masz takie potalgane włosy i... -nie dane jej było dokończyć, bo głośny śmiech Blaise'a dał nam o sobie znać.

-Z pewnością jej nie biję, ale zobacz co Cassandra robi mi. -rzucił przejętym tonem, zerkając z głupim uśmiechem na mnie.

Nie zrobi tego.

Nie zrobi tego.

Nie zrobi tego...

Z mordem w oku patrzyłam na Blaise'a, który powolnym ruchem wstał z fotela, obracając się do tyłu i ukazując tym samym zadrapane plecy.

-Blaise'a bardzo swędziały plecy. -zaczęłam, starając się jakkolwiek wybrnąć przy tym z twarzą.

Co z tego, że przed sześciolatką...

-Swędziały? -zapytała, patrząc to na mnie to na brata.

-O tak, tak bardzo go swędziały, że musiałam go podrapać. -dodałam, czując się przy tym jak totalny głupek.

-Mnie swędziały plecy, Cassandrę co innego. -rzucił, patrząc na mnie prowokująco.

-A co? -zapytała Amy, patrząc na mnie wyczekująco.

-Głowa. -wyrzuciłam od razu, nie chcąc dopuścić Blaise'a do głosu. -Tak mnie swędziała, że Blaise mnie podrapał, niszczą przy tym moje włosy. -dodałam z uśmiechem, słysząc w tle ciche parsknięcie.

Zabije go.

-To wszystko wyjaśnia. -rzuciła po chwili, drapiąc się palcem wskazującym po swoich blond włoskach.

-Także nie martw się, nikt tutaj nikogo nie bije. -rzuciłam, uśmiechając się do niej ciepło. -Jeszcze. -dodałam szeptem, patrząc z mordem na Blaise'a, który bawił się w najlepsze.

-To super! -rozweseliła się, ukazując nam przy tym swoje brakujące uzębienie. -Obejrzymy coś? -zapytała po chwili, przeskakując wzrokiem ze mnie na Blaise'a.

-Pewnie! Wybierz to na co masz ochotę, a ja z Blaise'em przygotujemy popcorn. -mruknęłam, głaskając czubek jej głowy.

-Jasna sprawa. -zawołała, po czym wybiegła z pokoju kierując się zapewne w stronę salonu.

Niewiele myśląc odwróciłam się do Blaise'a, który powitał mnie z szerokim uśmiechem.

-Ty kretynie! To jest dziecko i ... -zaczęłam, lecz miękkie usta Blaise'a spoczęły na moich, przerywając mi przy tym jakąkolwiek wypowiedź.

-Nie gadaj tyle, chodź zanim zacznie mnie swędzieć co innego, niżeli plecy. -dodał, wybiegając z pokoju i śmiejąc się przy tym jak dziecko.

Prychnęłam cicho, uśmiechając się przy tym delikatnie.

Kretyn, ale jedyny w swoim rodzaju.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Kolejny rozdział za nami! Jak wrażenia? Dajcie znać i do następnego!~Patrycja Kozioł autorka

                                                                             #złyruchPK

Zły ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz