Rozdział 24. Nie, ale może polubię ciebie Cassie

2.4K 89 4
                                    

-Lodowisko? -rzuciłam, patrząc na dobrze znany mi budynek. -Zabrałeś nas na lodowisko? -dodałam, czując zdezorientowanie zaistniałą sytuacją. 

-Jak widać. -mruknął po chwili, odpinając pasy bezpieczeństwa.

-Dlaczego? Przecież jest zamknięte. -zauważyłam, idąc w jego ślady. 

-Przekonajmy się. -uśmiechnął się szeroko, opuszczając swój czerwony samochód.

Niewiele myśląc opuściłam samochód. Szybkim krokiem doszłam do Blaise'a, który znajdował się przy drzwiach wejściowych. 

-Widzisz, zamknięte. -rzuciłam, ciągnąc za klamkę.

Kolejny raz uśmiech wpłynął na jego usta, gdy lewą dłonią sięgnął do kieszeni swojej kurtki. Mały kluczyk, który z niej wyjął spowodował, że uchyliłam z zaskoczenia usta.

-Skąd go masz? -zapytałam, patrząc jak szybkim ruchem przekręcił zamek, uchylając tym samym drzwi prowadzące do lodowiska.

-Tego nie musisz wiedzieć. -charknął, otwierając bardziej drzwi. -Ale zgodnie z obietnicą mogę opowiedzieć ci coś o sobie. -mruknął, kierując się w stronę pomieszczenia, w którym odkąd pamiętam przechowywane były zapasowe łyżwy. -Szybkie kółko? -zapytał, zerkając na mnie pytająco. 

-Jasne. -odpowiedziałam pewnie, biorąc w dłonie jedną z wielu par. -Więc? -dodałam, patrząc na Blaise'a, który znajdował się już na lodowisku.

-Co byś chciała wiedzieć? -zapytał, sunąc płynnie po lodzie. 

-Wszystko. -rzuciłam, nim tak naprawdę zdążyłam się zastanowić. -To znaczy, co ci pasuje. -dodałam szybko, odwracając prędko od niego wzrok.

-Wszystko powiadasz. -zauważył, podjeżdżając bliżej mnie. -Wiesz jak mam na imię, więc oficjalną formę sobie odpuszczę. -mruknął, krążąc obok mnie. -Mam dwadzieścia pięć lat, hokej to moja największa pasja, najprawdopodobniej w następnym sezonie będę grał już zawodowo. -dokończył, badając uważnie moją osobę. 

-Wow zawodowstwo, imponujące osiągnięcie. -rzuciłam, patrząc na niego z uznaniem.

To jak zaświeciły mu się oczy na wzmiance o hokeju, było cudowne. Od razu widać, że ten sport jest dla niego bardzo ważny, że jest to coś, w czym się odnajduje i z czym chce budować swoją przyszłość.

-Jeździsz od dziecka? -zapytałam, sunąc najpierw lewą, a później prawą łyżwą. 

-Od gówniarza, który nawet dobrze nie wiedział co to są łyżwy. -rzucił, podjeżdżając do bandy. -Rodzice pierwszy raz zabrali mnie na lodowisko, na początku strasznie mi się nie podobało. -zauważył, patrząc na mnie. -Ciężki strój, kij którym wtedy wydawało mi się, że macha się jakkolwiek, byleby tylko trafić w zajebiście mały krążek, to nie było dla mnie. -dodał, odwracając się plecami w stronę reklamy. -Ale przez upartość rodziców jestem tu, gdzie jestem, robię to co kocham i za to będę im już wdzięczny do końca jebanego życia. -dopowiedział, chwytając za kosmyk moich wystających włosów. 

Jego historia tak podobna, ale i tak bardzo inna, niż moja. Mnie też rodzice pierwszy raz zabrali na lodowisko, wtedy jeszcze pozwolili mi robić to, co kocham. Jeździłam bez presji, bez zakazów i nakazów, dopiero po kilku wygranych zawodach zaczęła się jazda bez trzymanki, która trwa po dziś. 

-Cieszę się, że hokej okazał się tym, co sprawia ci radość. -uśmiechnęłam się do niego, kątem oka zerkając na wytatuowaną dłoń, w której w dalszym ciągu znajdował się kosmyk moich włosów. 

-Nie tylko hokej sprawia mi radość. -rzucił pewnie, zakładając włos za ucho. 

-Co jeszcze? -zmarszczyłam lekko brwi, wyczekując jego odpowiedzi. 

-Przede wszystkim Amy, jest moim oczkiem w głowie. -uśmiechnęłam się, widząc z jaką czułością mówił o małej blondyneczce. -Uwielbiam dawać sobie wycisk na siłowni, zapierdalać ile fabryka dała na meczach, no i moje największe słabości, którym tak bardzo nie mogę się oprzeć fast-foody i woda, koniecznie niegazowana z cytryną. -zaśmiał się, opierając ponownie o barierki.

Na wzmiance o mineralce skrzywiłam się, co nie uszło uwadze chłopaka. 

-Nienawidzę wody niegazowanej, zdecydowanie się nie dogadamy. -zaśmiałam się, wyjaśniając mu przy tym wcześniejszy grymas na twarzy.

 -A mi się wydaje, że z czasem możemy dojść do minimalnego porozumienia, promyczku. -szepnął, pochylając się w moją stronę. 

-Polubisz wodę gazowaną? -wyszeptałam, posyłając mu przy tym delikatny uśmiech.

-Nie, ale może polubię ciebie, Cassie. -dodał, opierając swoje czoło na moim. 

-Nie wiesz tego. -zauważyłam, zerkając na jego usta. -Nie wiesz też, czy ja mogę polubić ciebie. -dodałam, wypuszczając wstrzymane powietrze. 

-Nie wiem, ale z czasem się o tym przekonamy, promyczku. -dodał, przymykając powieki.

-Tak Blaise, przekonamy się. -dodałam, odpływając myślami do jego ust. 

Był tak blisko, jego zapach dotarł do moich nozdrzy, powodując że jedyne na co miałam ochotę to wtulić się w jego pierś.

A to byłoby cholernie dziwne, w końcu to Blaise.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

I jak? podobał się? dajcie znać co myślicie i do następnego!~Patrycja Kozioł

                                                                               #złyruchPK

Zły ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz