-Lodowisko? -rzuciłam, patrząc na dobrze znany mi budynek. -Zabrałeś nas na lodowisko? -dodałam, czując zdezorientowanie zaistniałą sytuacją.
-Jak widać. -mruknął po chwili, odpinając pasy bezpieczeństwa.
-Dlaczego? Przecież jest zamknięte. -zauważyłam, idąc w jego ślady.
-Przekonajmy się. -uśmiechnął się szeroko, opuszczając swój czerwony samochód.
Niewiele myśląc opuściłam samochód. Szybkim krokiem doszłam do Blaise'a, który znajdował się przy drzwiach wejściowych.
-Widzisz, zamknięte. -rzuciłam, ciągnąc za klamkę.
Kolejny raz uśmiech wpłynął na jego usta, gdy lewą dłonią sięgnął do kieszeni swojej kurtki. Mały kluczyk, który z niej wyjął spowodował, że uchyliłam z zaskoczenia usta.
-Skąd go masz? -zapytałam, patrząc jak szybkim ruchem przekręcił zamek, uchylając tym samym drzwi prowadzące do lodowiska.
-Tego nie musisz wiedzieć. -charknął, otwierając bardziej drzwi. -Ale zgodnie z obietnicą mogę opowiedzieć ci coś o sobie. -mruknął, kierując się w stronę pomieszczenia, w którym odkąd pamiętam przechowywane były zapasowe łyżwy. -Szybkie kółko? -zapytał, zerkając na mnie pytająco.
-Jasne. -odpowiedziałam pewnie, biorąc w dłonie jedną z wielu par. -Więc? -dodałam, patrząc na Blaise'a, który znajdował się już na lodowisku.
-Co byś chciała wiedzieć? -zapytał, sunąc płynnie po lodzie.
-Wszystko. -rzuciłam, nim tak naprawdę zdążyłam się zastanowić. -To znaczy, co ci pasuje. -dodałam szybko, odwracając prędko od niego wzrok.
-Wszystko powiadasz. -zauważył, podjeżdżając bliżej mnie. -Wiesz jak mam na imię, więc oficjalną formę sobie odpuszczę. -mruknął, krążąc obok mnie. -Mam dwadzieścia pięć lat, hokej to moja największa pasja, najprawdopodobniej w następnym sezonie będę grał już zawodowo. -dokończył, badając uważnie moją osobę.
-Wow zawodowstwo, imponujące osiągnięcie. -rzuciłam, patrząc na niego z uznaniem.
To jak zaświeciły mu się oczy na wzmiance o hokeju, było cudowne. Od razu widać, że ten sport jest dla niego bardzo ważny, że jest to coś, w czym się odnajduje i z czym chce budować swoją przyszłość.
-Jeździsz od dziecka? -zapytałam, sunąc najpierw lewą, a później prawą łyżwą.
-Od gówniarza, który nawet dobrze nie wiedział co to są łyżwy. -rzucił, podjeżdżając do bandy. -Rodzice pierwszy raz zabrali mnie na lodowisko, na początku strasznie mi się nie podobało. -zauważył, patrząc na mnie. -Ciężki strój, kij którym wtedy wydawało mi się, że macha się jakkolwiek, byleby tylko trafić w zajebiście mały krążek, to nie było dla mnie. -dodał, odwracając się plecami w stronę reklamy. -Ale przez upartość rodziców jestem tu, gdzie jestem, robię to co kocham i za to będę im już wdzięczny do końca jebanego życia. -dopowiedział, chwytając za kosmyk moich wystających włosów.
Jego historia tak podobna, ale i tak bardzo inna, niż moja. Mnie też rodzice pierwszy raz zabrali na lodowisko, wtedy jeszcze pozwolili mi robić to, co kocham. Jeździłam bez presji, bez zakazów i nakazów, dopiero po kilku wygranych zawodach zaczęła się jazda bez trzymanki, która trwa po dziś.
-Cieszę się, że hokej okazał się tym, co sprawia ci radość. -uśmiechnęłam się do niego, kątem oka zerkając na wytatuowaną dłoń, w której w dalszym ciągu znajdował się kosmyk moich włosów.
-Nie tylko hokej sprawia mi radość. -rzucił pewnie, zakładając włos za ucho.
-Co jeszcze? -zmarszczyłam lekko brwi, wyczekując jego odpowiedzi.
-Przede wszystkim Amy, jest moim oczkiem w głowie. -uśmiechnęłam się, widząc z jaką czułością mówił o małej blondyneczce. -Uwielbiam dawać sobie wycisk na siłowni, zapierdalać ile fabryka dała na meczach, no i moje największe słabości, którym tak bardzo nie mogę się oprzeć fast-foody i woda, koniecznie niegazowana z cytryną. -zaśmiał się, opierając ponownie o barierki.
Na wzmiance o mineralce skrzywiłam się, co nie uszło uwadze chłopaka.
-Nienawidzę wody niegazowanej, zdecydowanie się nie dogadamy. -zaśmiałam się, wyjaśniając mu przy tym wcześniejszy grymas na twarzy.
-A mi się wydaje, że z czasem możemy dojść do minimalnego porozumienia, promyczku. -szepnął, pochylając się w moją stronę.
-Polubisz wodę gazowaną? -wyszeptałam, posyłając mu przy tym delikatny uśmiech.
-Nie, ale może polubię ciebie, Cassie. -dodał, opierając swoje czoło na moim.
-Nie wiesz tego. -zauważyłam, zerkając na jego usta. -Nie wiesz też, czy ja mogę polubić ciebie. -dodałam, wypuszczając wstrzymane powietrze.
-Nie wiem, ale z czasem się o tym przekonamy, promyczku. -dodał, przymykając powieki.
-Tak Blaise, przekonamy się. -dodałam, odpływając myślami do jego ust.
Był tak blisko, jego zapach dotarł do moich nozdrzy, powodując że jedyne na co miałam ochotę to wtulić się w jego pierś.
A to byłoby cholernie dziwne, w końcu to Blaise.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
I jak? podobał się? dajcie znać co myślicie i do następnego!~Patrycja Kozioł
#złyruchPK
CZYTASZ
Zły ruch
RomanceDwa różne sporty. Dwie różne osobowości. Łączy ich jedna, a w zasadzie dwie rzeczy... Łyżwy i lodowisko. I to właśnie od tego wszystko się zaczęło. On obiecujący hokeista, który swoimi wyglądem i umiejętnościami na lodzie, podbija serca każdej napot...