Po pocałunku do którego doszło czułam się skrępowana jego obecnością. Całą dalszą drogę do nieznanego mi miejsca przebyliśmy w ciszy. Dla mnie cholernie niezręcznej, a dla Blaise'a cóż... Zerkając na niego kątem oka miałam wrażenie, że nasz pocałunek był dla niego, jak chleb powszedni.
Nie wykluczam, że tak nie mogło być.
W zasadzie bardziej zdziwiłoby mnie, gdyby tak było.
-Gdzie jesteśmy? -rzuciłam, gdy znaleźliśmy się na parkingu.
-Chodź, to się przekonasz. -mruknął, opuszczając po chwili samochód.
Natychmiastowo opuściłam auto idąc w kierunku Blaise'a, który zatrzymał się przed lekko obdrapanym budynkiem.
-Co to za miejsce? -zapytałam kolejny raz, rozglądając się po pustej okolicy.
-Jesteś strasznie niecierpliwa, Cassandro. -rzucił odwracając się w moim kierunku. -W innych kwestiach też taka jesteś? -dopytał, uśmiechając się zadziornie.
-To już nie twój interes. -burknęłam, mrużąc gniewnie powieki.
-Oczywiście. -zaśmiał się, otwierając szerzej drzwi. -Zapraszam. -dodał, gestem dłoni wskazując, abym to ja szła pierwsza.
-Ooo, teraz wiesz co to kultura? -rzuciłam, wspomnieniami wracając do sytuacji, w której stwierdził, że drzwi muszę otworzyć sobie sama.
-Nie, po prostu chcę popatrzeć na twój tyłek. -odpowiedział pewnie, puszczając mi przy tym oczko.
-Jesteś obrzydliwy. -mruknęłam obrzydzona, patrząc jednocześnie na niego z politowaniem.
-Oczywiście. -powtórzył, nic sobie nie robiąc z tego co mu powiedziałam.
Westchnęłam cicho, wchodząc w głąb pomieszczenia, które okazało się lodowiskiem.
Znowu?
-Nie znasz innych miejsc poza lodowiskami? -odwróciłam się przez ramię patrząc na chłopaka, który zamykał za nami drzwi.
-Znam. -rzucił, podchodząc w moją stronę. -Dlatego cię tu zabrałem. -dodał, wyciągając w moją stronę dłoń. -Chodź.
Końcówką języka zwilżyłam dolną wargę, łapiąc go jednocześnie za dłoń. Nie miałam pojęcia, co takiego kłębiło się w jego głowie, ale wiedziałam, że skubany kupił mnie i moją ciekawość spowodowaną tym miejscem.
-Uważaj, tutaj są schody. -mruknął po chwili wędrówki, która z każdym naszym krokiem robiła się coraz bardziej bardziej niebezpieczna, a to wszystko przez coraz mniejszy dopływ światła.
-Gdzie dokład... -zaczęłam, lecz dokładnie w tym samym momencie potknęłam się najprawdopodobniej o jeden ze stopni.
-Tutaj. -odpowiedział, najwyraźniej domyślając się o co chciałam zapytać. -Jeżeli chcesz jutro wystąpić, lepiej uważaj. -dodał, ściskając mocniej moją dłoń.
-No co ty? -burknęłam fałszywie, łapiąc go wolną dłonią za kawałek kurtki. -Dzięki za radę, co ja bym bez niej zrobiła. -dodałam, wywracając przy tym oczami.
-Najprawdopodobniej, wyrządziła sobie krzywdę. -rzucił, wchodząc po tych przeklętych schodach.
-Widzę , że humorek ci dopisuje. -prychnęłam, ostrożnie podążając za jego osobą.
-Wiesz na samą myśl o tych zawodach i przede wszystkim o twoich seksownych koleżankach, które wyginać będą swoje ciała, aż nie da się nie uśmiechnąć. -rzucił, odwracając się delikatnie w moją stronę.
-Widzę. -bąknęłam, wspinając się za nim. -Też bym z chęcią przyszła na któryś z twoich meczy. -zaczęłam po krótkiej chwili ciszy.
-Dlaczego? -zapytał podejrzliwie, stając na końcu schodów, które na szczęście oświetlone były małą, zwisającą lampką.
-Chciałabym popatrzeć sobie na seksownych hokeistów... -zaczęłam, mierząc uważnie jego osobę. -Takich wiesz, naprawdę pociągających. -dodałam, puszczając jego dłoń.
-Jeden stoi przed tobą. -rzucił pewnie, w momencie w którym chciałam wyminąć jego osobę.
-Oj Blaise, chyba nie zrozumiałeś. -zaczęłam, przysuwając się w jego stronę. -Chciałabym popatrzeć na hokeistę, który spowoduje, że od jego osoby będę miała mokre majtki, a nie na hokeistę, który sprawia, że jestem sucha jak sucharek. -dopowiedziałam, wymijając jego osobę.
Być może delikatnie kłamałam...
Bo co jak co, ale nasz pocałunek zdecydowanie pobudził wszystkie moje zmysły.
Uśmiechnęłam się lekko, jednak mój uśmiech tak szybko jak się pojawił, również szybko znikł. Blaise w momencie złapał za mój łokieć, po czym szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie.
-Dlaczego mam wrażenie, że kłamiesz? -zapytał, przenosząc wolną dłoń na moje biodro.
-Nie kłamię. -rzuciłam, patrząc mu przy tym w oczy. -Naprawdę chciałabym przyjść na wasz mecz. -dodałam, uśmiechając się przebiegle.
-Ale nie po to, aby gapić się na innych facetów. -rzucił pewnie, ściskając moje biodro. -Przyszłabyś na niego, aby błądzić za mną swoim spojrzeniem. -dodał, pochylając się nade mną. -Prawda, promyczku?
-Ty możesz gapić się na moje koleżanki i ich ,,seksowne ciała"... -zaczęłam, robiąc cudzysłów palcami. -A ja nie mogę popatrzeć sobie na twoich kolegów? -zapytałam, całkowicie ignorując jego pytanie.
-Możesz, ale nie robiłabyś tego. -rzucił, wypuszczając wstrzymane powietrze.
-Ty też nie gapiłbyś się na moje koleżanki. -zaczęłam, powtarzając po nim.
-Masz rację, nie zwracałbym na nie uwagi. -mruknął, przeczesując szybko swoje włosy. -Patrzyłbym tylko na ciebie. -dodał, wracając wzrokiem do mojej osoby.
-Och... -zaczęłam, czując wszystkie emocje świata na raz. -W takim razie mogę liczyć na to, że jutro będziesz moją pomponiarą? -zapytałam, chcąc rozluźnić gorącą atmosferę.
-Nadal cię nie lubię, Cassandro więc nie liczyłbym na to. -dodał, uśmiechając się do mnie szeroko.
-I vice versa, Blaise. -odwzajemniłam uśmiech, patrząc na niego.
Nie lubimy się.
I tego się trzymajmy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Rozdział 28 za nami! Jak wrażenia, dajcie znać i do następnego! ~Patrycja Kozioł
#złyruchPK
CZYTASZ
Zły ruch
RomanceDwa różne sporty. Dwie różne osobowości. Łączy ich jedna, a w zasadzie dwie rzeczy... Łyżwy i lodowisko. I to właśnie od tego wszystko się zaczęło. On obiecujący hokeista, który swoimi wyglądem i umiejętnościami na lodzie, podbija serca każdej napot...