Po położeniu Amy każdy udał się w swoją stronę. Blaise ruszył w tylko jemu znanym kierunku, a ja ponownie udałam się do salonu. Całkowicie odechciało mi się korzystania z łazienki w głównej mierze przez znajdującego się w domu chłopaka. Sapnęłam cicho, ponownie zajmując miejsce na wcześniej upatrzonym fotelu. Kolejny już raz chwyciłam czarny pilot, skanując stronę głową Netfliksa. Starałam się skupić wzrok na zmieniających się pozycjach, jednak zmęczenie powoli brało górę. Szybkim ruchem odblokowałam ekran leżącego na stoliku telefonu.
3:55 a.m
Bąknęłam cicho kalkulując w głowie czas, który pozostał mi jeszcze na roli opiekunki nad śpiącą aktualnie Amy. Kliknęłam środkowy guzik znajdujący się na pilocie wybierając tym samym kolejny film romantyczny. Wtuliłam się w miękki welurowy materiał, przyciągając jednocześnie kolana do brody. Delikatna melodia rozpoczynającej się ekranizacji rozluźniła moje ciało. Przymknęłam na chwilę powieki opierając się skronią o lewe kolano. Dźwięki płynące z głośnika były tak kojące. Mruknęłam cicho, czując coraz bardziej, jak moje ciało odpływa w przyjemną krainę snu, gdy niespodziewany głos dotarł do mojego ucha. Wzdrygnęłam się, natychmiastowo uchylając zmęczone powieki.
-Płacą ci za spanie? -charknął Blaise, który niespodziewanie pojawił się w progu przestronnego salonu.
-Nie spałam. -rzuciłam od razu, poprawiając swoją wygiętą pozycję. Zgięte nogi wyprostowałam, odkładając je na zimne panele.
-Widziałem. -mruknął kpiąco, przenosząc spojrzenie na ekran telewizora.
-Gdzie jest pilot? -zapytał, rozglądając się za małym przedmiotem.
-Ja go mam. -odpowiedziałam spokojnie, trzymając w dłoni szukany przez niego przedmiot. -Proszę. -dodałam, wyciągając go w jego kierunku.
Gdyby nie fakt, że jest cholerna czwarta rano, na pewno nie oddałabym mu tak łatwo pilota, ale w tej sytuacji naprawdę było mi wszystko jedno...
Jedyne o czym marzyłam, to sen.
Cholerny sen, którego nie mogłam mieć jeszcze przez jakieś trzy i pół godziny, wliczając w ten czas powrót do domu. Na szczęście dom rodzinny Amy mieścił się jakieś dwadzieścia minut piechotą od mojego, co jest naprawdę zaskakujące biorąc pod uwagę fakt, że nigdy nie byłam w tej okolicy.
-No proszę widzę, że zaopiekowałaś się moim kontem. -prychnął, przeglądając obejrzane przeze mnie filmy.
-Jak to twoim? -zapytałam delikatnie się rozbudzając.
-Cassandro... -zaczął pochylając się delikatnie w moją stronę. -Teraz się skup, bo to co powiem może wydawać się nieprawdopodobne. -mruknął, opierając się dłońmi na końcówce zajmowanego przeze mnie fotela. -B, oznacza Blaise, a tak się właśnie złożyło, że tak mam na imię. -mruknął, muskając lekko materiał moich spodni.
Wciągnęłam powietrze, wpatrując się w niego uważnie.
-Och... -sapnęłam, wyginając palcami różnorodne wzory. -Czyli B, wcale nie oznacza rodziny. -mruknęłam pod nosem, jednak Blaise zdołał to wyraźnie usłyszeć.
-Nie Cassandro, B nie oznacza Bransonów. -rzucił równie cicho, najwyraźniej domyślając się o co mi chodziło.
-Nie wiedziałam. -rzuciłam po chwili, pesząc się delikatnie jego bliską obecnością.
-Zdaję sobie z tego sprawę, a nawet powiem więcej, wcale mnie to nie dziwi. -wyrzucił z siebie, stając na równe nogi. Jego oceniające spojrzenie przeskanowało uważnie moje ciało.
-Dlaczego? -zapytałam nagle, marszcząc przy tym niezrozumiale brwi.
Nieszczery uśmiech wpłynął na jego usta, które kolorem przypominały mi moje ukochane poziomki.
Kocham poziomki.
Wpatrywałam się w jego szerokie barki, które już po chwili zniknęły za prowadzącą do salonu ścianą.
A więc, tyle było z jego odpowiedzi.
***
Łóżko.
Własne, delikatne chłodne, ale cholernie miękkie łóżko.
Po oddaniu opieki nad Amy i przy okazji poznaniu jej rodziców, którzy w przeciwieństwie do ich syna wywarli na mnie pozytywne wrażenie udałam się do domu. Bardzo miłym gestem była propozycja podwózki ze strony pana Anthony'ego -ojca Amy i Blaise'a, jednak we względu na poranny rozruch, który i tak musiałam wykonać wedle życzenia mojej rodzicielki- musiałam odmówić.
W domu byłam po dwudziestu minutach, a w wymarzonym łóżku trzydzieści sekund po tym, jak moje stopy przekroczyły próg posesji. Jednak nic co piękne, wiecznie nie trwa...
-Cassie, to ty? -jęknęłam, przyciskając jednocześnie twarz do białej poduszki. Nie spałam całą cholerną noc i teraz, gdy wreszcie mam okazje zdrzemnąć się niecałe dwie godziny, mój spokój musiał zostać zakłócony. Po prostu musiał.
-Tak. -odburknęłam, wychylając się lekko spod miękkiego materiału.
Głośnie kroki na schodach uświadomiły mi, że rodzicielka najwyraźniej postanowiła sama sprawdzić, czy osoba, która w tej chwili jest na skraju snu, to faktycznie Cassandra Callen.
Tak mamo, to niestety ja.
-Cassie... -zaczęła, uchylając lekko drzwi do mojego pokoju. -Nie uwierzysz jakie mam cudowne wieści. -zaświergotała, wchodząc w głąb pomieszczenia.
-Jakie? -zapytałam, przymykając powieki.
-Dzwoniła Lindsey. -jej radosny ton spowodował, że natychmiastowo napięłam wszystkie swoje mięśnie.
-W jakiej sprawie? -wyrzuciłam szybko, starając się przy tym ukryć swoje zdenerwowanie.
-Zwolniły jej się właśnie dwie indywidualne godziny, Madison coś wypadło. -ciąg słów opuszczał jej usta, ale ja zatrzymałam się tylko na słowie zwolniły. Wcale nie musiała kończyć, doskonale wiedziałam co chciała mi powiedzieć...
-Kiedy? -zapytałam, zaciskając dłonie w pięści.
-Teraz! -krzyknęła rozentuzjazmowana. -Zbieraj się kochanie, musimy jechać jeśli chcemy zdążyć. -radosny uśmiech wpłynął na jej usta, powodując że moje zacisnęły się w wąską linię.
Nie było pytania, czy chcę jechać.
Nie było zmartwienia w jej spojrzeniu, gdy patrzyła na moją stronę.
Była tylko ambicja i chęć sprawienia, aby jej jedyne dziecko było najlepsze.
Bo przecież tylko najlepsi osiągają sukces...
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Jak wrażenia? Przypominam, że znajdziecie mnie też na IG -patrycja.stronaautorska, TikToku -patrycjakoziolautorka FB- Patrycja Kozioł- strona autorska i Twitterze- PatrycjaKozio9 Do następnego!~Patrycja1926
#złyruchPK
CZYTASZ
Zły ruch
RomanceDwa różne sporty. Dwie różne osobowości. Łączy ich jedna, a w zasadzie dwie rzeczy... Łyżwy i lodowisko. I to właśnie od tego wszystko się zaczęło. On obiecujący hokeista, który swoimi wyglądem i umiejętnościami na lodzie, podbija serca każdej napot...