Oparłam się wygodnie o skórzany fotel pasażera, na którym aktualnie siedziałam.
Tak jak przypuszczałam, trzy minuty to zdecydowanie za mało, nie wiem dlaczego palnęłam, że właśnie tyle potrzebuję, aby znaleźć się w samochodzie. Cóż, zeszło mi dziesięć minut, ale Blaise nie odezwał się nawet słowem.
Niby taki groźny, a jednak pokorny jak baranek.
-Dlaczego nic nie zjadłaś? -zapytał, przerywając tym samym cieszę, która wypełniała auto.
-Nie byłam głodna. -odparłam szybko, poprawiając się delikatnie na fotelu.
-Nie kłam. -rzucił od razu, płynnie zmieniając bieg.
-Nie kłamię! -rzuciłam, denerwując się.
Ostatnie o czym marzyłam to, to aby Blaise wypytywał o kwestie związane z moim odżywianiem. Jem, jak jem i nic na to nie poradzę. Chociażbym chciała, mają taką matkę, jak ja najzwyczajniej w świecie trzeba zaprzyjaźnić się z owocami, warzywami i wszystkim, co gotowane jest na parze.
-Kłamiesz, Cassandro. -zaakcentował spokojnie, zerkając na mnie. -Widziałem, jak śliniłaś się na widok ciastek, żelek, czy najzwyklejszej coli.
-Nie prawda! -krzyknęłam, coraz bardziej się denerwując.
-Chcesz okłamać mnie, czy siebie? -zakpił, opierając dłoń na gałce zmieniającej biegi.
Był tak blisko, mojego uda.
-Po prostu nie jem słodyczy. -burknęłam cicho, bawiąc się palcami lewej dłoni.
-Na wiadomość o pizzy i burgerach zareagowałaś nerwowo. -zauważył, skręcając płynnie w prawo. -Zagryzłaś wargę, zmarszczyłaś w zdenerwowaniu brwi i na koniec stwierdziłaś, że musisz już lecieć. -ciągnął dalej, przenosząc szybko spojrzenie na moją osobę.
Jebany obserwator.
Myślałam, że uda mi się ukryć zdenerwowanie wymówką o kolacji rodzinnej, chociaż takowa naprawdę miała miejsce i konsekwencje, które zapewne poniosę nie będą najprzyjemniejsze, ale nie chciałam słyszeć nic o pizzy, czy innych cudach. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że rodzeństwo zapewne zamówi jakieś śmieciowe jedzenie, a mi byłoby cholernie trudno wymyślić jakąś dobrą wymówkę, odmawiającą jedzenia.
-Nie jem też fast-food'ów. -mruknęłam, modląc się w duchu o to, aby jak najszybciej znaleźć się w domu.
-Dlaczego? -zapytał, ciągnąć dalej niewygodny dla mnie temat.
-Tak jest i już! -burknęłam, odwracając się całkowicie w kierunku bocznej szyby.
-Odchudzasz się? -zapytał po chwili, czym spotęgować moje zdenerwowanie.
-Prowadzisz jakiś wywiad? Czy może piszesz książkę? -zaczęłam, gwałtownie odwracając się w jego stronę. -Nie widzisz, że nie mam ochoty o tym rozmawiać?! -rzuciłam zirytowana, zaciskając przy tym dłonie w pięści.
-Chodź ze mną na kolację. -rzucił Blaise, czym skutecznie zamknął moją buzię.
-Co? -zapytałam po chwili ciszy, tępo wpatrując się w chłopaka.
-Specjalnie dla ciebie powtórzę. -bąknął, zerkając szybko na mnie. -Chodź ze mną na kolację. -powtórzył, patrząc mi przy tym intensywnie w oczy.
-Oszalałeś? -zapytałam po chwili, nie mogłaś przetworzyć tego, co przed chwilą usłyszałam.
-Najprawdopodobniej. -rzucił spokojnie, w dalszym ciągu prowadząc samochód. -Pasuje ci jutrzejszy wieczór? -zapytał, ponownie kładąc wytatuowaną dłoń na skrzyni biegów.
-Mówiłeś serio? -zapytałam, wpatrując się w jego profil.
-Nigdy nie żartuję, Cassandro. -odparł spokojnie, uśmiechając się ledwo zauważalnie.
Czy, ja jestem w ukrytej kamerze?
-Zapraszasz mnie na randkę? -rzuciłam ponownie, po kolejnej chwili ciszy.
-Nazywaj to sobie jak chcesz, ale musisz pamiętać, że nie jesteś w moim typie, promyczku. -mruknął, puszczając mi szybkie oczko.
Witamy pana dupka.
-W takim razie, nie muszę się zgadzać.-rzuciłam, uśmiechając się fałszywie.
-Nie musisz. -rzucił, zbliżając się wreszcie w okolicę w której znajdował się mój dom. -Ale nie sądziłem, że to, że nie jesteś w moim typie tak cię zdenerwuje.
-Nie zdenerwowało mnie to. -zaśmiałam się szybko, opierając głowę na swoim lewym ramieniu. -Gdybyś chciał wiedzieć, też nie jesteś w moim typie. -dodałam, delikatnie zerkając w jego kierunku.
-Jak wiemy, nie każdy ma dobry gust, prawda Cassandro? -zapytał, ponowienie uśmiechając się delikatnie.
Co tu się wyprawia?!
Nie znam go dobrze, ale zdążyłam zauważyć, że Blaise i uśmiech raczej nie idą w parze.
-Dowcipniś. -mruknęłam, ledwo co słyszalnie.
-Będę po ciebie jutro o dziewiętnastej. -rzucił, całkowicie zlewając moją wzmiankę o jego osobie.
-Przecież się nie zgodziłam. -burknęłam, dopinając pas bezpieczeństwa, w momencie w którym samochód Blaise'a zatrzymał się dokładnie w tym samym miejscu, co ostatnio.
-O dziewiętnastej będę w tym miejscu, dobranoc promyczku. -kolejny raz, zlał moje słowa.
Prychnęłam cicho, szybko opuszczają auto. Nie wiem co w niego wstąpiło, ale wiem, że kolacja w towarzystwie Blaise'a była czymś, czego się w życiu nie spodziewałam.
Już prędzej uwierzyłabym, że moja matka pozwoliłaby mi zjeść kawałek pizzy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Kolejny rozdział już jest! Zaskoczeni? Dajcie znać co myślicie i do następnego! ~Patrycja1926#złyruchPK
CZYTASZ
Zły ruch
RomanceDwa różne sporty. Dwie różne osobowości. Łączy ich jedna, a w zasadzie dwie rzeczy... Łyżwy i lodowisko. I to właśnie od tego wszystko się zaczęło. On obiecujący hokeista, który swoimi wyglądem i umiejętnościami na lodzie, podbija serca każdej napot...