Rozdział 18. Chodź ze mną na kolację

2.5K 96 6
                                    

Oparłam się wygodnie o skórzany fotel pasażera, na którym aktualnie siedziałam.

Tak jak przypuszczałam, trzy minuty to zdecydowanie za mało, nie wiem dlaczego palnęłam, że właśnie tyle potrzebuję, aby znaleźć się w samochodzie. Cóż, zeszło mi dziesięć minut, ale Blaise nie odezwał się nawet słowem.

Niby taki groźny, a jednak pokorny jak baranek.

-Dlaczego nic nie zjadłaś? -zapytał, przerywając tym samym cieszę, która wypełniała auto.

-Nie byłam głodna. -odparłam szybko, poprawiając się delikatnie na fotelu.

-Nie kłam. -rzucił od razu, płynnie zmieniając bieg.

-Nie kłamię! -rzuciłam, denerwując się.

Ostatnie o czym marzyłam to, to aby Blaise wypytywał o kwestie związane z moim odżywianiem. Jem, jak jem i nic na to nie poradzę. Chociażbym chciała, mają taką matkę, jak ja najzwyczajniej w świecie trzeba zaprzyjaźnić się z owocami, warzywami i wszystkim, co gotowane jest na parze.

-Kłamiesz, Cassandro. -zaakcentował spokojnie, zerkając na mnie. -Widziałem, jak śliniłaś się na widok ciastek, żelek, czy najzwyklejszej coli.

-Nie prawda! -krzyknęłam, coraz bardziej się denerwując.

-Chcesz okłamać mnie, czy siebie? -zakpił, opierając dłoń na gałce zmieniającej biegi.

Był tak blisko, mojego uda.

-Po prostu nie jem słodyczy. -burknęłam cicho, bawiąc się palcami lewej dłoni.

-Na wiadomość o pizzy i burgerach zareagowałaś nerwowo. -zauważył, skręcając płynnie w prawo. -Zagryzłaś wargę, zmarszczyłaś w zdenerwowaniu brwi i na koniec stwierdziłaś, że musisz już lecieć. -ciągnął dalej, przenosząc szybko spojrzenie na moją osobę.

Jebany obserwator.

Myślałam, że uda mi się ukryć zdenerwowanie wymówką o kolacji rodzinnej, chociaż takowa naprawdę miała miejsce i konsekwencje, które zapewne poniosę nie będą najprzyjemniejsze, ale nie chciałam słyszeć nic o pizzy, czy innych cudach. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że rodzeństwo zapewne zamówi jakieś śmieciowe jedzenie, a mi byłoby cholernie trudno wymyślić jakąś dobrą wymówkę, odmawiającą jedzenia.

-Nie jem też fast-food'ów. -mruknęłam, modląc się w duchu o to, aby jak najszybciej znaleźć się w domu.

-Dlaczego? -zapytał, ciągnąć dalej niewygodny dla mnie temat.

-Tak jest i już! -burknęłam, odwracając się całkowicie w kierunku bocznej szyby.

-Odchudzasz się? -zapytał po chwili, czym spotęgować moje zdenerwowanie.

-Prowadzisz jakiś wywiad? Czy może piszesz książkę? -zaczęłam, gwałtownie odwracając się w jego stronę. -Nie widzisz, że nie mam ochoty o tym rozmawiać?! -rzuciłam zirytowana, zaciskając przy tym dłonie w pięści.

-Chodź ze mną na kolację. -rzucił Blaise, czym skutecznie zamknął moją buzię.

-Co? -zapytałam po chwili ciszy, tępo wpatrując się w chłopaka.

-Specjalnie dla ciebie powtórzę. -bąknął, zerkając szybko na mnie. -Chodź ze mną na kolację. -powtórzył, patrząc mi przy tym intensywnie w oczy.

-Oszalałeś? -zapytałam po chwili, nie mogłaś przetworzyć tego, co przed chwilą usłyszałam.

-Najprawdopodobniej. -rzucił spokojnie, w dalszym ciągu prowadząc samochód. -Pasuje ci jutrzejszy wieczór? -zapytał, ponownie kładąc wytatuowaną dłoń na skrzyni biegów.

-Mówiłeś serio? -zapytałam, wpatrując się w jego profil.

-Nigdy nie żartuję, Cassandro. -odparł spokojnie, uśmiechając się ledwo zauważalnie.

Czy, ja jestem w ukrytej kamerze?

-Zapraszasz mnie na randkę? -rzuciłam ponownie, po kolejnej chwili ciszy.

-Nazywaj to sobie jak chcesz, ale musisz pamiętać, że nie jesteś w moim typie, promyczku. -mruknął, puszczając mi szybkie oczko.

Witamy pana dupka.

-W takim razie, nie muszę się zgadzać.-rzuciłam, uśmiechając się fałszywie.

-Nie musisz. -rzucił, zbliżając się wreszcie w okolicę w której znajdował się mój dom. -Ale nie sądziłem, że to, że nie jesteś w moim typie tak cię zdenerwuje.

-Nie zdenerwowało mnie to. -zaśmiałam się szybko, opierając głowę na swoim lewym ramieniu. -Gdybyś chciał wiedzieć, też nie jesteś w moim typie. -dodałam, delikatnie zerkając w jego kierunku.

-Jak wiemy, nie każdy ma dobry gust, prawda Cassandro? -zapytał, ponowienie uśmiechając się delikatnie.

Co tu się wyprawia?!

Nie znam go dobrze, ale zdążyłam zauważyć, że Blaise i uśmiech raczej nie idą w parze.

-Dowcipniś. -mruknęłam, ledwo co słyszalnie.

-Będę po ciebie jutro o dziewiętnastej. -rzucił, całkowicie zlewając moją wzmiankę o jego osobie.

-Przecież się nie zgodziłam. -burknęłam, dopinając pas bezpieczeństwa, w momencie w którym samochód Blaise'a zatrzymał się dokładnie w tym samym miejscu, co ostatnio.

-O dziewiętnastej będę w tym miejscu, dobranoc promyczku. -kolejny raz, zlał moje słowa.

Prychnęłam cicho, szybko opuszczają auto. Nie wiem co w niego wstąpiło, ale wiem, że kolacja w towarzystwie Blaise'a była czymś, czego się w życiu nie spodziewałam.

Już prędzej uwierzyłabym, że moja matka pozwoliłaby mi zjeść kawałek pizzy.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Kolejny rozdział już jest! Zaskoczeni? Dajcie znać co myślicie i do następnego! ~Patrycja1926

                            #złyruchPK

Zły ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz