Rozdział 6. Nic na to, nie poradzę

2.8K 107 0
                                    

Odkąd w pomieszczeniu pojawiła się dziewczynka, zaniemówiłam. Patrzyłam na rozmawiające rodzeństwo nie mogąc uwierzyć, że ta mała, słodka blondyneczka jest siostrą faceta, który o mało co nie przyprawił mnie o zawał serca. Teraz, gdy w pomieszczeniu zapanowała jasność mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Wysoki, to chyba nieodpowiedni przymiotnik opisujący jego wzrost. Na moje oko, facet mierzy coś około cholernych dwóch metrów. Ciemne, wręcz czarne włosy roztrzepane były chyba na wszystkie strony świata. Zielone oczy, które w tym momencie z ogromną czułością wpatrywały się w Amy. No i to migoczące sreberko, które okazało się kolczykiem w nosie. Zjechałam wzrokiem niżej natrafiając na białą koszulkę. Bawełniany materiał wyraźnie opinał umięśnione ciało, ukazując tym samym wytatuowane w całości dwa rękawy. Napięta żyła na szyi otoczona kolejnym malunkiem pulsowała delikatnie. Przygryzłam nerwowo wnętrze policzka zjeżdżając wzrokiem na opinające jego nogi, czarne spodnie. 

-Amy, to jest twój brat? -zapytałam zszokowana, po krótkiej chwili.

-Taak, to Blaise. -zaświergotała radośnie, uwieszając mu się na szyi, co było możliwe dzięki obniżonej pozycji chłopaka.

-Ten o którym tyle mi opowiadałaś? -ciągnęłam dalej, nie mogąc opanować dziwnego uczucia.

-Masz jakiś problem? -ochrypły głos Blaise'a dotarł do mnie po chwili, czym ponownie skupił mój wzrok na swojej osobie. 

-Nie. -odpowiedziałam od razu, patrząc mu przy tym w oczy, z których zniknęła czułość. 

Jego ciche prychnięcie spowodowało, że w momencie zacisnęłam dłonie w pięści. 

-Cassie. -szepnęła po chwili Amy, odrywając się tym samym od chłopaka. -Blaise jest kochany. -zaczęła, patrząc na mnie swoimi dużymi oczami.  -Nie patrz na niego źle. -dokończyła podchodząc do mnie.

Momentalnie wstrzymałam powietrze, kucając przed nią, dzięki czemu zrównałam się z nią wzrostem.

-Nie patrzą na niego źle, kochanie. -uśmiechnęłam się do niej delikatnie łapiąc przy tym jej małe rączki. 

-To może się poznacie? -zapytała niepewnie, przeskakując wzrokiem pomiędzy mną, a jej bratem.

Zagryzłam dolną wargę przenosząc spojrzenie na niejakiego Blaise'a, który pewnym siebie krokiem ruszył w naszym kierunku.

-Dla ciebie wszystko, słoneczko. -uśmiechnął się delikatnie w jej kierunku, po czym przeniósł swoje spojrzenie na mnie. Jego widoczny uśmiech natychmiastowo zniknął. Rzuciłam szybko wzrokiem na Amy, która wydawała się całkiem zadowolona z takiego obrotu sprawy.

-Cześć, jestem Blaise. -mruknął po chwili, wyciągając w moją stronę swoją wytatuowaną dłoń. 

-Cassandra, miło mi cię poznać. -wysapałam cicho, podając mu dłoń, którą po chwili delikatnie uścisnął.

-Chciałbym powiedzieć to samo. -rzucił, patrząc na mnie pustym wzrokiem. 

Zmarszczyłam brwi, analizując w głowie wypowiedziane przez Blaise zdanie. 

-Słucham? -mruknęłam zaskoczona, wpatrując się w niego ze zdziwieniem.

-Wydaje mi się, że doskonale słyszałaś co powiedziałem, Cassandro. -odpowiedział spokojnie rzucając okiem na Amy, która w tym momencie zajęta była zabawą swoim pluszowym królikiem, którego najwidoczniej zabrała ze sobą. 

-Tak, słyszałam. -wyrzuciłam będąc całkowicie zszokowaną. -Po prostu delikatnie się zaskoczyłam. -przyznałam szczerze. 

Jeszcze nigdy nie rozmawiałam z kimś tak bezpośrednim i szczerym. 

-Nic na to, nie poradzę. -mruknął w odpowiedzi, ruszając w kierunku sześciolatki.

Co jest, do cholery?!

-Chodź Amy jest późno, pójdziemy spać. -rzucił kucając przed dziewczynką, czym skutecznie sprowadził moje myśli na właściwe tory.

Boże Cassie, jesteś tutaj aby się nią zająć! To nie pora na przetwarzanie słów jakiegoś kretyna.

-Tak Amy, pora do spania. -rzuciłam wyciągając w jej stronę dłoń. -Chodź zaprowadzę cię do łóżka. -dodałam, jednak zirytowany głos Blaise'a ponownie dał o sobie znać.

-Ja się nią zajmę. -rzucił, biorąc dziecko na ręce.

Zacisnęłam dłonie w pięści, wpatrując się w niego ze zdenerwowaniem.

-Jestem tu po to, aby się nią zająć. -ruszyłam w ich kierunku, wyraźnie akcentując każde słowo.

-Teraz jestem ja, więc śmiało możesz spadać. -rzucił, obracając się na pięcie ruszając przy tym w kierunku jak mniemam pokoju przysypiającej Amy.  

O nie mój drogi.

-Nigdzie się nie wybieram. -sapnęłam ze zdenerwowaniem zrównując z nim kroku. -Jestem i będę tutaj dopóki nie przyjdą wasi rodzice, czy ci się to podoba, czy nie. -dodałam, przekraczając próg kolorowego pokoju Amy. 

Jej miarowo unosząca się klatka piersiowa dała jasny znak, że dziewczynka zasnęła. Obserwowałam uważnie jak Blaise ostrożnie kładzie ją na miękkim materacu, przykrywając po chwili jej drobne ciało kołdrą. 

Uśmiechnęłam się delikatnie widząc jak pochyla się nad nią składając czuły pocałunek na jej czole. 

Zdecydowanie nie zrobił na mnie dobrego pierwszego wrażenia. I chociaż wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce, gdzieś podświadomie wyrobiłam sobie o nim zdanie. Zresztą wydaje mi się, że on zrobił to samo w moim przypadku. Chłód jego zielonych oczu, gdy na mnie spoglądał, zirytowana i znudzona barwa głosu, gdy tylko przyszło mu się do mnie odezwać. Nie znał mnie. Widział mnie, zupełnie tak jak ja jego pierwszy raz w życiu, a mimo to na starcie był do mnie jakoś tak nie wiem...Negatywnie nastawiony? Być może wynikło to z tego, że nie mnie się tutaj spodziewał , albo zwyczajnie w świecie jest dupkiem.

Tak zwyczajnie i po prostu.

Tego nie wiem, ale nie wydaje mi się żebym miała okazję przekonać się o tym jaki naprawdę jest niejaki Blaise Branson .

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Blaise Branson melduje się na posterunku, a rozdział 6 właśnie dobiega końca! Mam nadzieję, że wyczekujecie rozdziału siódmego! Do następnego, kochani! ~Patrycja1926

                                                                                    #złyruchPK

Zły ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz