Sapnęłam cicho, siedząc na fotelu pasażera. Po tym, gdy potraktowano moją osobę, jak worek kartofli, za sprawą Blaise'a znalazłam się wewnątrz jego samochodu. Pomimo moich protestów, licznych wyzwisk i gróźb zostałam bez najmniejszego problemu wciągnięta do auta. Pas bezpieczeństwa równie szybko został mi zapięty.
Blaise, chyba pomylił mnie z Amy.
Potrafię zrobić to sama.
-Przestaniesz wreszcie, zachowywać się jak dziecko? -po dwudziestu minutach ciszy, parszywy głos dotarł do mojego ucha.
-Nie. -bąknęłam, cała naburmuszona.
-W takim razie chyba muszę zmienić plany i zabrać cię do McDonald'a na Happy Meal'a. -zaczął, zerkając szybko w moją stronę. -Będziesz mogła nawet wybrać sobie zabawkę. -mruknął, puszczając mi przy tym oczko.
-Mam nadzieję, że będzie tam jakiś miecz. -burknęłam, zaplatając dłonie na piersi.
-Miecz? -rzucił zdziwiony. -Czemu chciałabyś miecz? -zapytał po chwili, zmieniając przy tym bieg.
-Żeby wsadzić ci go w dupę. -uśmiechnęłam się fałszywie, ciągle wpatrując się przy tym, w przednią szybę.
-Ciekawa wizja. -jego opanowany ton spowodował, że poziom mojej irytacji jeszcze bardziej wzrósł. -Ja wybrałbym coś innego. -zaczął, skręcając w prawo.
Nie zapytam.
Nie interesuje mnie, jaką zabawkę by wybrał.
Nie interesuje mnie też, dlaczego nie podoba mu się wizja wyboru pirackiej zabawki.
Wciągnęłam delikatnie powietrze, przygryzając przy tym wnętrze policzków.
-Dlaczego nie miecz? Co ci się w nim nie podoba?! -burknęłam po chwili, nie mogąc się powstrzymać.
Nie ma to, jak twarde postanowienia...
-Nie potrzebuję takiego badziewia. -zaczął, delikatnie zwalniając. -Gdybym chciał, każdą twoją dziurkę zatkałbym swoim kutasem. -dokończył, płynnie parkując.
Kaszlnęłam szybko, czując jak ślina w moim gardle wpada nie w tę dziurkę.
Kurwa jebana mać.
Czy on jest normalny?!
Prawie mnie zabił!
-Zapraszam, Cassandro. -mruknął, gdy napad mojego kaszlu wreszcie minął. -Nie jestem gentlemanem, drzwi musisz otworzyć sobie sama. -dodał, wychodząc szybko z samochodu.
-Nawet bym tego nie chciała! -krzyknęłam, nim zdążył zamknąć drzwi.
***
-Na co masz ochotę? -zapytał, przeglądając menu jakieś drogiej restauracji.
-Na to, żeby stąd wyjść. -burknęłam ponownie, przerzucając kartki z wypisanymi daniami.
-Jesteś dziś wyjątkowo marudna, Cassandro. -zauważył, zerkając na mnie zza karty.
-A ty, wyjątkowo spokojny. -rzuciłam, zdając sobie sprawę z tego, że faktycznie Blaise był dziś nad wyraz opanowany.
Westchnęłam cicho, łapiąc za szklankę wody, w której po chwili zanurzyłam swoje spragnione usta.
-Miałem dzisiaj dobry seks. -rzucił, odkładając kartę na stolik przykryty białym obrusem.
Woda, której jeszcze dobrze nie zdążyłam przełknąć w momencie stanęła mi w gardle. Kaszlnęłam szybko, wypluwając jej śladowe ilości.
Przeniosłam spojrzenie na chłopaka, który zdawał się nie zwracać uwagi na gapiących się na nas ludzi.
-Spróbuj. -dodał, widząc że oddycham głęboko. -Rozluźni cię to.
-Jesteś odrażający. -rzuciłam, łapiąc ponownie za kartę dań. -Dla twojej wiadomości, nie jestem spięta. -dodałam, przerzucając kartki.
-Ale seksu też długo nie uprawiałaś, co? - szepnął, widząc podchodzącego w naszym kierunku kelnera.
-Dobry wieczór, czy są państwo gotowi złożyć swoje zamówienie? -zapytał uprzejmie, stając przed naszym stolikiem.
-Witaj Andrew, dla mnie będzie to samo, co zwykle. -rzucił Blaise, wywołując tym samym szok na mojej twarzy.
Blaise jest tutaj stałym bywalcem?
-Oczywiście. -rzucił kelner, skinając mu głową. -A dla Pani? -zapytał, skupiając swoją uwagę na mnie.
-Dla mnie będzie... -zaczęłam, lecz Blaise natychmiastowo musiał wtrącić swoje trzy grosze.
-Dla niej to samo co dla mnie. -rzucił, patrząc na mnie uważnie. -Masz na coś alergię? -zapytał, powstrzymując kelnera przed odejściem.
-Tak, na ciebie. -rzuciłam, posyłając w jego stronę fałszywy uśmiech.
Kątem oka zauważyłam również delikatny uśmiech na ustach oddalającego się kelnera.
Już go lubię.
-Całe szczęście, że na to się nie umiera. -rzucił, wpatrując się we mnie intensywnie. -Pamiętaj Cassandro, więcej seksu. -dodał, pochylając się nad naszym stolikiem.
Co za gnojek!
-Ja ci dam więcej seksu. -burknęłam, odsuwając się krzesłem od stolika.
-Bardzo chętnie przyjmę tę propozycję, ale że tak teraz? -zapytał, widząc moją wyprostowaną postawę.
-Naprawdę przechodzisz dziś samego siebie. -zaczęłam, patrząc na niego. -Gdzie jest łazienka? -rzuciłam po chwili, rozglądając się po pomieszczeniu.
Swoim spojrzeniem świdrował uważnie każdy kawałek mojego ciała.
-Prosto i w prawo. -rzucił po chwili, przenosząc spojrzenie ponownie na moje oczy. -Gdybyś czegoś potrzebowała... -zaczął, lecz tym razem to ja mu przerwałam.
-To poproszę tego kelnera, jak mu było, Andrew... -zaczęłam, udając że nad czymś się zastanawiam. -Był cholernie gorący. -mruknęłam, pochylając się nad jego uchem, po czym prędko ruszyłam w kierunku łazienki.
Nie, nie był cholernie gorący.
Był przeciętny.
Totalnie nie w moim typie, ale musiałam to powiedzieć.
Niech wie, że umiem sobie poradzić.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Blaise się rozkręcił! A zdradzę wam, że to dopiero początek! Dajcie koniecznie znać co myślicie i do następnego!~Patrycja1926
#złyruchPK
CZYTASZ
Zły ruch
RomansaDwa różne sporty. Dwie różne osobowości. Łączy ich jedna, a w zasadzie dwie rzeczy... Łyżwy i lodowisko. I to właśnie od tego wszystko się zaczęło. On obiecujący hokeista, który swoimi wyglądem i umiejętnościami na lodzie, podbija serca każdej napot...