Rozdział 34. Musimy przestać

2.5K 91 3
                                    

-Co ty takiego w sobie masz, że jesteś jedyną dziewczyną, nie licząc Amy którą potrafię przeprosić. -zaczął, opierając brodę na mojej głowie. -Odkąd pamiętam mam problem z przepraszaniem. Nie potrafię przyznać się do błędu, przychodziło i przychodzi mi to z trudem, ale z tobą jest inaczej. -dodał, wzdychając przy tym delikatnie.

Odkąd znaleźliśmy się w kantorku, milczeliśmy.

Staliśmy naprzeciwko siebie, napajając się swoją obecnością w całkowitej ciszy. Dopiero głos Blaise'a postanowił przerwać milczenie.

-Naprawdę nie wiem, co się ze mną dzieje. -rzucił, kładąc dłonie na moich biodrach. -Dlaczego przy tobie jest inaczej? -zapytał, patrząc na mnie swoimi wielkimi, zielonymi oczami.

-Nie wiem, Blaise. -odparłam, rozluźniając spięte mięśnie. -Nie mam pojęcia, przecież nawet się nie lubimy. -dodałam, patrząc na niego uważnie. 

-Masz rację, nie lubimy się. -szepnął cicho, pochylając się nad moim uchem. -Ale mimo to stanęłaś w mojej obronie, gdy twoja matka mnie obrażała. -mruknął, przejeżdżając nosem po uchu. -Nie wiem jakie macie relacje, ale po dzisiejszej szopce zdaję sobie sprawę, że nie należą one do najlepszych, prawda? -zapytał, dmuchając ciepłym powietrzem w skórę mojej szyi.

-Prawda. -odparłam szczerze, łapiąc na koniec jego koszulki. -W zasadzie pierwszy raz od pięciu, może siedmiu, albo i dziesięciu lat zdobyłam w sobie odwagę na to, aby wyrazić swoje zdanie i sprzeciwić się temu co każe mi moja matka. -wyznałam szczerze, wsuwając palce pod t-shirt.

Skóra jego brzucha była tak miękka, delikatna i aksamitna. Idealnie wyrzeźbione mięśnie poczuć pod palcami dało się od samego początku.

-To bardzo długo. -rzucił, kładąc mi dłonie na ramionach. -Nie możesz na to pozwolić, promyczku. -dodał, sunąc wytatuowanymi dłońmi po całej długości moich rąk. -Jesteś świetną łyżwiarką, a to czego oczekuje od ciebie matka, to jej ambicje i pragnienia. -rzekł stanowczo, ponownie zjeżdżając palcami na moje biodra.  -Jeżeli tego nie czujesz, to tego nie rób. 

- Łyżwiarstwo to moja pasja Blaise. -szepnęłam cicho, jeżdżąc palcami po jego brzuchu i plecach. -Jest mi z nią czasami ciężko, ale to dla mojego dobra...

-Gówno prawda. -przerwał mi, nie pozwalając nawet na dokończenie zdania. -Cassandra, ona spełnia swoje chore ambicje twoją osobą. -krzyknął, zaciskając palce na mojej skórze. -Wywiera na tobie presję,  bo wedle jej chorej głowy musisz być najlepsza. Dopierdala ci, bo gdy coś ci promyczku nie wychodzi, traci nad tobą kontrolę. Tylko tyle i aż tyle zauważyłem dziś, a co się dzieje wtedy, kiedy nie ma przy tobie nikogo? Kiedy jesteś tylko ty i ona? -rzucił wściekle, opierając swoje czoło na moje.

-Blaise... -zaczęłam, lecz kolejny już raz chłopak przerwał moją wypowiedź.

-Promyczku, nie daj sobą manipulować. -szepnął, łapiąc w dłonie moje policzki. -Bądź tą pyskatą dziewczyną, którą jesteś przy mnie. -uśmiechnął się, po czym wargami opadł na moje.

Przymknęłam powieki natychmiastowo oddając pocałunek. Jego wargi z każdą sekundą poruszały się coraz szybciej , doprowadzając tym samym mój organizm do szaleństwa. 

Cholerny Blaise Branson.

-Musimy przestać. -charknął Blaise, odrywając się od moich ust. 

-Dlaczego? -zapytałam bez głębszego zastanowienia, jednak już po chwili całkowicie zmieniłam swoje pytanie. -To znaczy tak, musimy. -szepnęłam, kolejny raz łącząc nasze wargi.

Cóż mogę powiedzieć...

Nie mogłam się powstrzymać.

-Kurwa mać, Cassandra. -burknął, sapiąc przy tym głośno. -Pamiętasz jak mówiłem ci, że o tym kantorku nie wie nikt? Jeżeli nie przestaniemy faktycznie będziesz mogła krzyczeć w nim do woli. -dodał, popychając mnie lekko na ścianę znajdującą się tuż za moimi plecami. 

-Cipka ma dotykać mojej cipki? -powtórzyłam zdanie, które wypowiedziałam wtedy na dachu budynku, z którym zdecydowanie nie miałam dobrych wspomnień. 

-Przeprosiłem. -rzucił pewnie, łapiąc za moje nadgarstki, które umiejscowił za moimi plecami. -Też mogłabyś iść w moje ślady. -zauważył, wyrzucając przy tym brew w górę. 

-Tak? -zapytałam, przygryzając lekko dolną wargę. -Chyba nie mogę się oprzeć temu do czego miałoby między nami dojść. -powtórzyłam jego słowa, patrząc jednocześnie na błysk, który pojawił mu się w oku. 

Pamiętał. 

Doskonale pamiętał do jakiej części zdania wypowiedział te słowa.

Ja też pamiętałam jego początek i to perfekcyjnie. 

 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Kto też pamięta do czego tyczyło się ostatnie zdanie wypowiedziane przez Cassie? Czekajcie na kolejny rozdział i do następnego! ~Patrycja Kozioł 

                                                                                      #złyruchPK

Zły ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz