-Jesteśmy na dachu? -zapytałam od razu, po przekroczeniu progu drzwi.
-Jesteśmy. -mruknął idąc w kierunku wnęki, która znajdowała się przy samym końcu dachu. -Spójrz tutaj. -dodał po chwili, zerkając na mnie z uśmiechem.
-No pokaż co tam ukrywasz. -rzuciłam, idąc w jego kierunku.
Uchyliłam lekko usta, patrząc z ogromnym szokiem i podekscytowaniem na znajdujący się przede mną kącik. Duża, szara kanapa, na której znajdowały się średniego rozmiaru poduszki. Ich wzory rozczuliły mnie totalnie. Dwa słoneczka i znajdujące się w nich litery B i A.
Blaise i Amy.
Kolorowy koc ułożony na oparciu i wiszące lampki ogrodowe.
-Zaskoczona? -zapytał, rozsiadając się wygodnie na sofie.
-Bardzo. -rzuciłam, patrząc na niego z widocznie wymalowanym szokiem. -Skąd znasz to miejsce? -zapytałam, siadając obok niego.
-Na tym lodowisku uczyłem się jeździć. -zaczął, sięgając dłonią po koc. -Poznałem je dzięki bliskiemu znajomemu moich rodziców. Od kilku lat jest ono zamknięte, ale jak widzisz jego ogólny stan jest bardzo dobry, dlatego że Patrick dał mi klucze i możliwość przychodzenia tutaj kiedy tylko zechcę.
-To bardzo miło z jego strony. -zaczęłam, uśmiechając się do niego delikatnie. -A to miejsce na dachu? Skąd ten pomysł?
-Chcesz wiedzieć? -zapytał, pochylając się w moim kierunku.
-Skoro zapytałam, to chyba logiczne, że chcę wiedzieć. -mruknęłam, wywracając przy tym oczami.
-Zainspirowała mnie do niego pewna łyżwiarka. -zaczął, uśmiechając się do mnie. -Nie lubię jej, ale dziwnym trafem spędzam z nią dość sporo czasu -ciągnął dalej, patrząc mi przy tym głęboko w oczy. -Pewnego dnia dowiedziałem się od niej, że lubi oglądać nocne niebo. Nie potrzebowałem nic więcej, już na drugi dzień stworzyłem to wszystko. -dodał, opierając się ramieniem na oparciu kanapy.
O MÓJ BOŻE.
-Nie mówisz serio. -szepnęłam, po krótkiej ale i intensywnej ciszy.
-Wierz mi lub nie, ale to miejsce istnieje dzięki tobie, Cassandro. -szepnął, okrywając nas wcześniej wziętym kocem.
-Dlaczego je zrobiłeś? -miałam tyle pytań, które w tym momencie chciałam mu zadać, ale w pierwszej kolejności zdecydowałam się właśnie na nie.
-Bo chciałem spróbować tego, co lubisz. -rzucił od razu, palcem lewej dłoni poprawiając swój metalowy kolczyk.
-I jak ci się podoba? -nadal nie mogłam w to uwierzyć, ale z drugiej strony zrobiło mi się tak cholernie przyjemnie na sercu.
-W tym momencie, bardzo mi się podoba. -szepnął, opierając się jednocześnie tyłem głowy o zagłówek kanapy.
- To pewnie przez zacne towarzystwo. -rzuciłam, uśmiechając się do niego szeroko.
-Nie wydaje mi się. -zaśmiał się, kręcąc przy tym głową. -Spójrz na to realnie... -zaczął, siadając przodem do mojej osoby. -Jestem tutaj z tobą, a to znaczy, że wieczór zdecydowanie nie będzie należał do udanych. -dodał, puszczając mi przy tym oczko.
-W takim razie dlaczego mnie tutaj przywiozłeś? -rzuciłam, całkowicie wytrącając uśmiech z jego twarzy. -Dlaczego nie odwiozłeś mnie po prostu do domu? Wiem, że nie chciałam tam wracać, ale tak naprawdę wcale nie musiałeś mnie słuchać. -dodałam, patrząc na niego poważnie.
-Może po prostu chciałem zepsuć sobie wieczór? -zapytał lekko podirytowanym głosem.
-A może po prostu chciałeś żebym była blisko? -zaczęłam, nabierając więcej odwagi. -Może chciałeś mnie dotknąć... -ciągnęłam, klękając na welurowym materiale kanapy. -Może tak zabrałeś mnie tu, wcisnąłeś bajeczkę o tym, że to miejsce powstało dzięki mnie, bo marzysz o tym, abym klęknęła teraz przed tobą, rozpięła ci spodnie i wzięła do ust twojego zapewne średniej jakości kutasa? -burknęłam groźnie, wpatrując się w jego twarz.
-Posłuchaj! -krzyknął łapiąc szybko za mój łokieć. -To jebane miejsce powstało dzięki tobie - to raz. Dwa -wkurwiasz mnie niemiłosiernie, spędzam z tobą czas bo Amy cię lubi, a ja zrobię dla niej wszystko, a trzy -mój kutas i tak znajdzie się w twoich ustach, a wiesz czemu? -zapytał, patrząc na mnie z kpiącym uśmiechem. -Bo nie będziesz potrafiła oprzeć się temu do czego będzie mogło między nami dojść. Będziesz chciała zrobić wszystko, abym dotknął twojej cipki.
-Cipka ma dotykać mojej cipki? Nie wydaje mi się. -rzuciłam, patrząc na niego wyzywająco.
-Jestem bardzo ciekawy, czy w łóżku też jesteś taka wyszczekana. -mruknął, łapiąc palcami kosmyk moich włosów.
-Tak mi przykro, że nie będziesz miał możliwości przekonania się o tym. -wydęłam dolną wargę, starając się przybrać minę, która świadczyłaby o tym, jak bardzo mi przykro.
-Przekonamy się o tym. -zaśmiał się, kręcąc moim włosem.
-Wiesz co, pierdol się Blaise. -rzuciłam zrywając się na równe nogi. -Nie mam zamiaru więcej tracić na ciebie czasu. -dodałam, kierując się w kierunku wyjścia.
-Marnować czasu? Nie chcesz nawet wrócić do domu, więc jak widać twoje życie nie jest rozrywkowe.
Natychmiastowo przygryzłam dolną wargę, czując jak słone łzy zgromadziły mi się pod powiekami.
Przesadził.
-Cassie... -zaczął po chwili znacznie łagodniej, patrząc jednocześnie na samotnie płynącą łzę, która sunęła w dół mojego policzka.
-Pierdol się Blaise. -rzuciłam wybiegając z pomieszczenia.
Niech się pierdoli!
Mimo, że praktycznie nic o mnie nie wiedział wykorzystał małe zdanie, którym się z nim podzieliłam.
Wiedział jak uderzyć, żeby zabolało.
Udało mu się.
Zabolało i to kurewsko bardzo...
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
To się porobiło... Dajcie znać co myślicie i co obstawiacie w kolejnym rozdziale i do następnego! ~Patrycja Kozioł
#złyruchPK
CZYTASZ
Zły ruch
RomanceDwa różne sporty. Dwie różne osobowości. Łączy ich jedna, a w zasadzie dwie rzeczy... Łyżwy i lodowisko. I to właśnie od tego wszystko się zaczęło. On obiecujący hokeista, który swoimi wyglądem i umiejętnościami na lodzie, podbija serca każdej napot...