Rozdział 11. Nic, nie mów

2.3K 93 6
                                    

-Co ty taka małomówna jesteś, łyżwiareczko. -chwilę przyjemnej ciszy przerwał Miles, który płynnie zmienił bieg swojego czarnego samochodu.

-Taka już jestem. -bąknęłam, myślami błądząc przy wcześniejszych słowach Blaise'a. Może faktycznie Miles ma swoje za uszami, ale z drugiej strony nie znałam go dlatego też nie mogłam sugerować się opinią innych, a już w szczególności kogoś takiego, jak Blaise.

-Coś mi się nie wydaje. -mruknął, skręcając lekko w prawo.

-Skąd takie przypuszczenia? -zapytałam, zerkając na niego kątem oka.

-Nie uwierzę, że taka seksowna łyżwiareczka jak ty, nie podrywa facetów. -rzucił, przenosząc spojrzenie z drogi przed nami na moją osobę. -A już totalnie nie uwierzę w to, że żaden facet nie wgapia się w te twoje podniecające cycki. -dodał, przenosząc spojrzenie na ułamek sekundy na moje piersi.

Niewiele myśląc szczelnie oplotłam się bluzą, zasłaniając mu tym samym widok na dekolt.

-A ja nie uwierzę, że takie obrzydliwe komentarze przyciągają dziewczyny. -rzuciłam z obrzydzeniem odwracając głowę w kierunku bocznej szyby.

-Proszę cię, nie bądź taka święta. -zaśmiał się zjeżdżają na pobocze. -Nie mów mi, że nie dajesz dupy. -rzucił włączając światła awaryjne. -Dobrze wiemy w jakim towarzystwie się obracasz. -ciągnął dalej, obracając się całym ciałem w moją stronę. -Layla, Elsie, Flora... -zaczął wymieniać patrząc mi przy tym intensywnie w oczy. -Połowa z łyżwiarek to zwykłe kurwy, którym na widok kutasa oczy świecą się, jak diamenty. -dodał, kładąc swoją obrzydliwą łapę na moim policzku. -Ty łyżwiareczko, zapewne jesteś taka sama. -dokończył pocierając lekko moją skórę.

Szok, który w tym momencie mi towarzyszył był ogromny. Czy on właśnie zasugerował, że jestem dziwką, która sypia z kim popadnie? Potrząsnęłam szybko głową, zrzucając prędko jego ohydną dłoń z mojego policzka.

-Jak śmiesz mnie obrażać! -krzyknęłam, odpychając od siebie jego osobę. -Nie znasz mnie! Nie masz prawa tak o mnie mówić. -ciągnęłam, unosząc coraz bardziej głos. -Może i dziewczyny nie są święte, ale to ich sprawa co i z kim robią, a taki kutas jak ty nie ma prawa tego oceniać! -prychnęłam, uderzając go zaciśniętymi dłońmi w klatkę piersiową. -Pierdol się, Miles! Jesteś zwykłym obrzydliwym, fiutem . -dodałam, łapiąc po chwili za klamkę.

Boże jaka ja byłam głupia.

Na cholerę wsiadałam z nim do tego samochodu?!

Dobrze, że chociaż zachowałam resztkę rozumu i nie podawałam mu mojego prawdziwego adresu.

-Ty suko. -charknął unosząc dłoń, którą po chwili wymierzył mi siarczysty policzek.

Siła z jaką uderzył spowodowała, że moja twarz odchyliła się do tyłu. Przeraźliwy ból i pieczenie w momencie dało o sobie znać. W przypływie adrenaliny pociągnęłam za klamkę, wybierając na zewnątrz. Niewiele myśląc ruszyłam przed siebie biegiem.

-Pojebało cię? -krzyknął Miles, który najwyraźniej opuścił samochód. -Wracaj tutaj! -rzucił, trzaskając drzwiami. -Okej, sama tego chciałaś. -głośny szelest uświadomił mi że, najprawdopodobniej ruszył w moim kierunku.

Zacisnęłam zęby, czując jak zgromadzone pod powiekami łzy sunęły po policzkach.

-Mam cię. -krzyknął po chwili, łapiąc za moje biodra.

To koniec.

-Myślałaś, że mi uciekniesz? -zapytał, przyciągając mnie do siebie bliżej. -Przecież chciałem tylko, bezpiecznie odwieźć cię do domu. -wyszeptał, przejeżdżając po moim obolałym policzku.

Przymknęłam powieki, nie mogąc dłużej znieść jego widoku.

Złapał mnie, trzyma na mnie swoje obrzydliwe łapska i na domiar złego pojechaliśmy jakąś nieznaną przeze mnie drogą, po której nie przejechał żaden samochód.

-Wracajmy. -rzucił, łapiąc za moją prawą dłoń.

Zacisnęłam wargi, czując obrzydzenie, złość, bezsilność...

Nagły błysk świateł skutecznie odwrócił naszą uwagę. Czerwony samochód, który po chwili pojawił się w polu widzenia dał mi jakąkolwiek nadzieję. Szybkim ruchem wyrwałam dłoń biegnąc w kierunku nadjeżdżającego samochodu.

-Kurwa mać, ja pierdole... -ciąg przekleństw opuścił usta chłopaka, ale nie zwracałam na to najmniejszej uwagi, w tym momencie liczył się tylko czerwony samochód, który z piskiem zaczął hamować.

Drzwi kierowcy natychmiastowo zostały otwarte, a sekundę później kolejne przekleństwo opuściło usta kierowcy czerwonego auta.

-Co do chuja. -rzucił zszokowany Blaise, podchodząc do mnie szybko.

-Nic, nie mów. -wyszeptałam krzywiąc się i czując pulsowanie po lewej stronie twarzy.

-Wsiadaj do samochodu. -charknął, wymijając moją osobę. -Za chwilę wrócę. -dodał ruszając w kierunku tego skurwiela, który najwidoczniej nie zdążył jeszcze wrócić do samochodu.

Z jednej strony byłam cholernie szczęśliwa, że ktoś przejeżdżał tą przeklętą drogą, ale z drugiej strony byłam załamana.

Dlaczego to musiał być właśnie on?

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

No to się porobiło! A to dopiero 11-sty rozdział! Mam nadzieję, że czekacie na kolejne! Do następnego! ~Patrycja1926

#złyruchPK

Zły ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz