Pov Macaque
Mac: Dasz radę Mk.. wierzę w ciebie młody..- uśmiechnąłem się do niego ciepło i odsuwając się od niego delikatnie, kontynuowałem- Wiem że on cię kontroluje.. ale nie daj się mu ! Nie możesz się mu poddać ! On próbuję zrobić z ciebie kogoś kim nie jesteś !- Przerwałem na chwilę by złapać oddech- Jesteś uczniem Monkie King'a ! Jedynym w swoim rodzaju ! Stawiłeś czoło wielu przeszkodom i mimo trudnych chwil, mimo iż nadzieja często opuszczała nas wszystkich to ty wierzyłeś że razem uda nam się przejść przez wszystko ! Proszę Mk... Wierzę że dasz radę.. ty też w to uwierz..
Patrzyłem w jego oczy pełen nadziei i błagałem w środku by rzeczywiście udało mu się pokonać tego gościa. Wtem zobaczyłem jak jego kąciki ust delikatnie podnoszą się tworząc mały uśmiech. Już myślałem że to koniec tego całego szaleństwa. Wtem patrząc na Mk'a wydawało mi się że robi się cały czarny a chwilę później już wiedziałem dlaczego. Z jego ciała wyszedł ten pieprzony dupek. Złapał moją szyję i podniósł mnie do góry jak to zrobił jeszcze parę godzin temu w domu. Krzyknął do ucznia Wukonga by kontynuował to co robi a on zajmie się mną. Zacisnąłem mocno szczękę i mając trochę więcej sił niż poprzednim razem, zamachnąłem się i kopnąłem go. Ledwo co się zgiął..
Postanowiłem więc działać inaczej. Zacząłem się wiercić, wierzgać nogami i krzyczeć. W końcu nie puszczając mojej szyi, uderzył mną o ścianę. Uśmiechnąłem się szeroko do niego i szepnąłem małe ,,dziękuję'' i zamieniłem się w cień. Wkurwiony walnął w blachę tak jakby tam było moje ciało, a nie cień. Po chwili uspokoił się i powiedział że idzie załatwić coś ważniejszego. Wiedząc że reszta jest na zewnątrz, wierzyłem że dadzą sobie radę. Zostałem więc w środku chcąc spróbować wszystkich swoich sił by przekonać Mk'a.
Wyszedłem z ściany i położyłem dłoń na jego ramieniu. Spojrzał na mnie beznamiętnie i nie przejmując się moją obecnością odpierał dalej ataki naszych przyjaciół. Wziąłem głęboki wdech. Uśmiechnąłem się delikatnie i próbowałem go przekonać mówiąc mu jak było nam wszystkim wspaniale, ile przeżyliśmy fantastycznych chwil. Lecz w pewnym momencie pchnął mnie na ścianę i kazał się zamknąć. Jednak ja zamiast się bać i zamknąć się, przytuliłem go.
Mac: Błagam cie.. to nie ma sensu. Naprawdę chcesz niszczyć całe miasto? zakończyć wiele żyć nic nie winnych ludzi? W imię czego?.. Wiem jak to brzmi w moich ustach.. ale mimo że sam tak zrobiłem nie raz to teraz rozumiem czemu tak właściwie to robiłem.. byłem zaślepiony gniewem. Chciałem zapomnieć o tym jak kochałem Wukonga. Chciałem by poczuł ten ból co ja poczułem.. Lecz teraz widzę że to nie ma wszystko sensu.. Każdy z nas popełnia błędy, ale musimy pamiętać że zawsze mamy siebie i puki jesteśmy wszyscy razem to jakoś się to wszystko ułoży..
Mk rozwinął palce z pięści i przytulił mnie. Już miał zacząć coś mówić gdy nagle ten dupek wrócił. Gdy tylko zobaczył co się dzieję, odciągnął go ode mnie i zaczął mu przypominać o tym ile razy to już go wykorzystałem i okłamałem przez co wszystko co robiłem poszło w cholerę. Wtedy usłyszałem jak Mk mówi do niego przy czym pierwszy raz usłyszałem jego imię. Nazwał go ,,Harbinger''. Wtem zobaczyłem jak Harbinger chcę mnie znowu zaatakować więc pędem wszedłem w ścianę jako cień lecz mimo iż już praktycznie cały byłem w metalowej ścianie, Harbinger'owi udało się złapać mnie za pelerynę i wyciągnął mnie z ściany. Gdy już cały się ponownie zmaterializowałem, ten dupek walnął mną o ścianę i podniósł trochę do góry zaczynając mnie podduszać.. Przyznam że zaczynam mieć małe Déjà vu.. Błagam, już z 15 raz w tym miesiącu ktoś kogoś poddusza. A mimo to nie przyzwyczaiłem się do bólu jaki przenika przez moje ciało i do tego jak cholernie trudna jest walka o każdy dech.
Kątem oka zobaczyłem jak Mk patrzy na nas stojąc nie ruchomo, trochę zdezorientowany. Zacząłem czuć się coraz gorzej, z coraz większym trudem łapałem powietrze i raz widziałem świetnie a raz wszystko rozmazywało mi się w oczach. Wtedy nagle poczuliśmy większy wstrząs. Oboje stracili równowagę upadając na blachę, przy czym Harbinger puścił moją pelerynę, pozwalając zaczerpnąć w końcu powietrza. Łapczywie nabierałem powietrza aż poczułem że moje serce się trochę uspokaja tak samo jak mój nie równy i chaotyczny oddech. Mk w końcu ogarnął się i wziął się za sterowanie Mech'a. Powoli wstałem i chciałem ponownie przekonywać Mk'a by zakończył to szaleństwo lecz zanim wypowiedziałem chodźby połowę zdania ,,pan dupek'', zacisnął dłoń na moim karku i przycisnął mnie do szyby przed nami. Miałem wrażenie że zaraz ta szyba pęknie gdy napierał na mnie coraz mocniej.
CZYTASZ
Maybe I love you?//SpicyNoodles🧡❤️//
ФэнтезиRed son został wyrzucony z domu i uciekł do parku. Mk znalazł go i zaproponował mu zatrzymanie się w jego domu. Czy przez tą jedną propozycję ich uczucia zmienią się o 180 stopni i z rywali przejdą do kochanków? Okładka nie jest moja ! Nie jestem zb...