Rozdział 65

93 4 5
                                    

Pov Mk

Minęł już ponad tydzień od tamtej strzelaniny. Red Son oraz Aoi czują się już lepiej, a rany szybko się im goją.. Parę razy przyszliśmy do niebiańskich światów by zobaczyć jak się trzymają nasi przyjaciele. Ahen wraz z Tabako, starają się nie ćpać- Nie jest to dla nich łatwe ale jakoś dają radę- A Konor, Lee i Himmel powoli przyzwyczajają się do ich. Ostatnio Ahen spaliła I'm kuchnie przez co dostała zakaz od wszystkich- Nie tylko od Aoi jak wcześniej- że nie może gotować samemu. Za to Tabako, rozwalił im telewizor, rzucając w niego padem bo Ahen znowu wygrała z nim w Fifie. Za to Aoi przez sen, słysząc budzik, zdjęła z głowy opaskę i rzuciła nią w niego przez co doszczętnie go rozwaliła. Nie wiem jak oni jeszcze nie wyjebali ich z domu. 

Za to aktualnie ponieważ Red Son czuje się dobrze, uznał że pokaże mi jeszcze jedno fajne miejsce. Szliśmy przez las już od pół godziny, a ja dalej nie miałem pojęcia do kąd mnie zabiera. Szepty za to dalej nie ustępowały. A do tego, nawet było coraz gorzej. Ostatnio coraz trudniej jest mi je ignorować. Szeptają coraz głośniej i nigdy nie przestają. Nie słyszę ich tylko podczas snu- Którego od paru dni w ogóle nie zaznałem- A potrafię je zignorować tylko na chwilę bo szybko znowu zwracają moja uwagę. Nie wiem jakim cudem udaje mi się dalej to ukrywać ale daje radę. Nagle po czułem że coś pociąga moją dłoń. Okazało się że zamyślony nie zauważyłem że Red Son zatrzymał się. Zrobiłem krok do tyłu by być na równi z nim po czym spojrzałem przed siebie.. 

Przed nami widniała duża ciemna jaskinia. Trochę się zdziwiłem, nie powiem. Red uśmiechnął się do mnie ciepło po czym trzymając dalej moją dłoń wszedł do jaskini ciągnąc mnie za sobą. Dorównałem mu po chwili kroku i przeszliśmy parę metrów idąc wąskimi skalnymi korytarzami, aż doszliśmy do dużego pomieszczenia, które było rozświetlone jedynie przez szpary między skałami, które wpuszczały do środka światło dzienne. Moje oczy po paru chwilach przyzwyczaiły się do małej ilości światła i w ciemnościach ujrzałem trzy duże sylwetki, przypominające w ciemniści zwyczajne kamienie. Red Son włożył dwa palce do ust i zagwizdał przez co postacie wybudziły się i ciężkim powolnym krokiem wstały. Przy czym weszły w smugę światła ukazując swoje prawdziwe oblicze. To były niedźwiedzie ! Tego się przyznam nie spodziewałem. Znaczy, jaskinia rzeczywiście wyglądała na niedźwiedzią, ale zdziwiło mnie iż Red zaprowadził mnie akurat do niedźwiedzi.

Najmniejszy z całej trójki, podbiegł do Red Boy'a I skoczył na niego. Przewrócili się razem na ziemię a mały niedźwiedź zaczął lizać po twarzy mojego ukochanego, gdy ten śmiał się głośno. Po całej serii śmiechów, wstali z ziemi a Red Boy opowiedział mi jak je odnalazł. Był to zimny wieczór i akurat padało. Lecz był na tyle daleko od miasta że uznał że lepiej poszukać schronienia i przeczeka ten deszcz, gdyż nie była to mała mżawka, tylko potężna ulewa. Znalazł tą jaskinie i myślał że zostanie w tym tunelu aż minie deszcz, lecz wtem usłyszał wycie za sobą. Zaciekawiony pospieszył więc tam szybko by zobaczyć co wydało ten odgłos. Tam zobaczył te trzy niedźwiedzie, za to jeden z nich miał wbitą głęboko w nogę, pułapkę na lisy. Z początku zraniony niedźwiedź chciał zabić Red'a, lecz z powodu braku sił, nie udało mu się to. Za to Red Son- gdy niedźwiedź już się uspokoił- położył dłonie na pułapce i rozgrzał ją do takiego stopnia by móc ją odkrztałcić i wygiął ją tak że udało się uwolnić niedźwiedzia. Po tym zdarzeniu czasem tu przychodzi i dokarmia te niedźwiedzie.

Wtem Red Son wyjął z torby- którą wziął przed wyjściem z domu- pudełko z jedzeniem i postawił je przed niedźwiedziami by na spokojnie zjadły sobie. Mały brunatny niedźwiedź zjadł najszybciej, a po zjedzonym posiłku, podszedł do mnie i zaczął mnie obwąchiwać. Stałem jak wryty gdyż byłem wyuczony już że dzikie zwierzęta są niebezpieczne. Okrążył mnie parę raz aż nagle rzucił się na mnie powodując że upadłem na ziemię. Odruchowo wyjąłem kostur. Niedźwiedź jednak nie przejmując się tym zaczął lizać mnie po twarzy. Uspokoiłem się wtedy trochę i schowałem kostur. Było blisko żebym go zabił gdyż w tamtym momencie szepty były naprawdę głośne. Aczkolwiek na szczęście nic się nie stało. Red patrzył na nas z uśmiechem podczas gdy mały niedźwiedź wyraźnie zapraszał mnie do zabawy. 

Maybe I love you?//SpicyNoodles🧡❤️//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz