Pov Red son
Nie spałem tej nocy. Wciąż leżałem na podłodze i nie mogłem wstać. Krew na moim ciele już zaschła.. Nie chciało mi się czyścić tych ran ani nawet zabandażować. Podniosłem ręce do góry i spojrzałem na nie. Dalej miałem bluzę od Mk.. była teraz trochę poszarpana i miała mnóstwo plam krwi. Nie chciałem jednak jej zdejmować, kiedy ja nosiłem czułem jakby może to był sen i że obudzę się wtulony w Noodle boy
Jednak wiedziałem że to nie sen, nie ważne jak bardzo chciałbym żeby był to zły sen. Przez następne minuty wpatrywałem się w sufit. Było tak zajebiście, uwierzyłem że może w końcu będę szczęśliwy, że w końcu będzie dobrze. No i chuj, Matka wpierdoliła mi się w moje życie i szczęście i wszystko rozpierdoliła. Leżąc tak i rozmyślając w pewnym momencie wszedł ktoś do pokoju, ale nie przejmowałem się tym, nawet nie pytałem kto to ani nie spojrzałem na tą osobę
PIF: Mógłbyś łaskawie wstać z podłogi, przestać użalać się nad swoim losem i pójść w końcu budować BullCloney?- Zapytała mnie moja matka z drwiną i rozczarowaniem w głosie
Red: Po chuj ? Nawet jak zagrozisz mi że mnie zabijesz, mnie to nie rusza bo i tak chcę umrzeć i to od lat- Powiedziałem całkowicie mając ją w dupie i przewróciłem oczami. Jak ona niby zamierza mnie zranić? Straciłem wszystko.
PIF: A jak zagrożę zabiciem chłopca od klusek ?- Nic nie powiedziałem. Wstałem i szybkim krokiem poszedłem do laboratorium. Nie chcę żeby Noodle boy przeze mnie ucierpiał, nie chcę żeby stała mu się jakakolwiek krzywda. Może mnie nienawidzić, może uznać mnie za wroga ale zrobię wszystko żeby był bezpieczny. Wszedłem do laboratorium i mięjąc gdzieś wszystkie rany i jak obolały byłem wziąłem narzędzia i zacząłem tworzyć nowe BullColny. Starałem się zrobić je dość szybko i precyzyjnie
Pamiętam kiedy chciałem tylko pochwały, aprobaty albo żeby byli ze mnie dumni rodzice. Za to teraz ? Nie chcę żeby byli że mnie dumni, nie chcę żeby mnie docenili.. Ja chcę tylko być teraz przy Noodle boy. On pokazał mi że w cale nie powinienem szukać potwierdzenia że jestem coś wart u rodziców. Pokazał mi co to znaczy być szczęśliwym więc teraz zrobię dla niego wszystko.. Tak się zanurzyłem w myślach że podczas budowania BullColne'a zrobiłem przypadkowo bardzo zasadniczy błąd przez co robot wybuchł mi tuż przed twarzą. Sprzątając cały syf jaki tym narobiłem, PIF weszła do mojego laboratorium i zaczęła się pytać co się stało i czemu jest tutaj taki syf
Ja dalej sprzątałem, miałem ją totalnie w dupie. Ciągle byłem pod jej władzą, ulegałem jej, bałem się jej, teraz za to mam to w dupie, jak mnie uderzy to uderzy, przyzwyczaiłem się. W końcu wkurwiła się na mnie i pewnym momencie uderzyła mnie i kazała odpowiedzieć. Ja się uśmiechnąłem i wróciłem do sprzątania. Jednak powiedziała że jak nie odpowiem to skrzywdzi Noodle boy bardziej niż ma w planach. Wolałem nie ryzykować więc odpowiedziałem, i tak nic mi się nie stanie jak odpowiem. PIF tylko zadrwiła i nazwała mnie żałosnym po czym kazała wsiąść się w garść i dalej pracować. Gdy wyszła z pokoju od razu wziąłem się za robotę tym razem bardziej się skupiając żeby mieć już święty spokój
Pov Macaque (jak coś to minęło tak z 3 albo 2 dni)
Razem z Swk uznaliśmy że teraz będziemy codziennie wpadać do Mk na parę może więcej godzin. Nie chcieliśmy żeby został sam bo teraz ma naprawdę trudny czas. Na szczęście też już wraca do zdrowia po tamtym wypadku z drzewem. Nawet czasem chodzi o własnych siłach. Próbowaliśmy z Wukongiem jakoś odciągnąć go od myśli o Red son'ie zajmując go tysiącami różnych innych rzeczy. Czasem też przychodzę do niego w nocy żeby sprawdzić czy śpi a Swk to w ogóle jeszcze prosi mnie co 5 sekund żebym sprawdził co się z nim dzieje więc zacząłem mówić że Swk jest ,,matką" Mk. W sumie to czasem serio traktował go jak swoje dziecko. Czemu ja tak uwielbiam tego gościa ?
CZYTASZ
Maybe I love you?//SpicyNoodles🧡❤️//
FantasyRed son został wyrzucony z domu i uciekł do parku. Mk znalazł go i zaproponował mu zatrzymanie się w jego domu. Czy przez tą jedną propozycję ich uczucia zmienią się o 180 stopni i z rywali przejdą do kochanków? Okładka nie jest moja ! Nie jestem zb...