Rozdział 10

238 17 29
                                    

Pov Mk 

Obudziłem się zgadując po ciemności jaka jest za oknem gdzieś tak w środku nocy. Wstając z łóżka co dziwne nic mnie nie bolało, nie zastanawiałem się nad tym zbyt długo tylko cieszyłem się że mogę ruszać się bez pomocy nikogo. Jednak było wszędzie tak cicho i pusto. W domu nie było Reda. Wyszedłem z domu i nigdzie nie było żadnych przechodniów, to było bardzo dziwne. Poszedłem do łodzi Sandy a samego Sandyiego nie było, poszedłem potem do domu Mei, nie było nikogo. Poszedłem nawet do domu samego Demon Bull King ale ta  też nikogo nie było. To było bardzo niepokojące.

Gdy wracałem do domu nagle usłyszałem za mną jakieś ciche chichoty i słowa zlewające się ze sobą. Odwróciłem się a tam były dwie czarne postacie, jedna to kobieta a drugą to mężczyzna jednak nikogo nie przypominali. Zaczęli mówić jednak nic nie rozumiałem bo ich głosy odbijały się echem a jeden zagłuszał drugi. Gdy chciałem już coś powiedzieć jeden głos odezwał się nieco głośniej od reszty 

?: Jesteś taki słaby i głupi, to był dobry pomysł zostawić cię jak byłeś młody, nic się nie zmieniłeś 

To.. to była moja matka którą widziałem tak krótko i gdy byłem tak mały że nie pamiętałem z niej praktycznie nic to pewnie dlatego wyglądała jak po prostu kobieta, żadna konkretną osoba, tylko kobieta. Przerażało mnie to, nie wiedziałem co się dzieje. Zrobiłem parę kroków w tył jednak tam napotkałem się z czymś a raczej z kimś. Odwróciłem się a tam stał Monkie King

Swk: Pomyliłem się. Bardzo się pomyliłem wybierając cię na zastępcę..

Patrzyłem na to z niedowierzaniem, nie chciałem tego słyszeć, chociaż sam sobie to mówiłem to nie chciałem słyszeć potwierdzenia. Łzy napłynęły mi do oczu i zacząłem uciekać jednak znowu na coś wpadłem. Była to Mei 

Mei: Ciągle narażasz nas na niebezpieczeństwo, wiesz ile wycierpieliśmy PRZEZ CIEBIE ?

Nie nie nie nie nie nie.. to się nie dzieje, to w cale nie są wszystkie moje obawy złączone naraz. To nie dzieje się naprawdę, ja ich nie zawiodłem ja przecież jestem Monkie kid, prawda ? Chwilę później kiedy również zacząłem uciekać napotkałem tym razem Red Son..

R: Żałosne.. i to ciebie nazywają ,,Monkie Kid"?

Łzy leciały mi strumieniami a wszystkie postacie zaczęły iść w moją stronę, ich głosy zlewy się ze sobą coraz bardziej już nie dając do zrozumienia co w ogóle mówią. Skupiłem się na podłodze płacząc i przepraszając wszystkich. Cały się trząsłem..

Otworzyłem oczy i rozejrzałem się wokół. Boże święty to był jebany sen. A bardziej koszmar. Spojrzałem na zegar na pułce. była 17:50. Próbowałem się podnieść ale ból uniemożliwił mi to. Westchnąłem i spojrzałem w bok, przy łóżku siedział leżący Red son. Uśmiechnąłem się m patrząc na jego jakże spokojną twarz. Po jakiś parunastu minutach gapienia się na niego, zobaczyłem że się budzi więc zamknąłem oczy udając że śpię 

R: Haha.. wiem że nie śpisz słodziaku~

Mk: Zamknij sieeee 

R: Dobra tam, idę zrobić coś do jedzenia. Jakieś życzenia ?

Mk: Hm.. nie 

Red wyszedł z pokoju i zostałem sam. W przynajmniej tak mi się zdawało bo zobaczyłem ważkę którą kiedyś zrobił. Uśmiechnąłem się do niej a ona przechyliła głowę po czym podleciała do mnie i położyła się przy mojej głowie a ja wyciągnąłem powoli rękę i ją pogłaskałem. Rzeczywiście Red dobrze ją dopracował 

Po jakimś czasie Red wrócił z talerzem z naleśnikami z serem. Red son pomógł mi usiąść i dał mi naleśniki. Byłem naprawdę głodny więc dość szybko je zjadłem. Były przepyszne. Po zjedzeniu ich przypomniało mi się że Red nic nie zje z własnej woli. Chciałem go zmusić ale w takim stanie nie miałem jak. Bałem się że w końcu się zagłodzi i coś mu się stanie 

Maybe I love you?//SpicyNoodles🧡❤️//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz